"Umieram jak Polak". Ostatni bój Jana Piwnika "Ponurego"
70 lat temu, 16 czerwca 1944 roku, w Bohdanach na Nowogródczyźnie swą ostatnią walkę stoczył jeden z najsłynniejszych dowódców partyzanckich - cichociemny por. Jan Piwnik "Ponury". Idąc na czele batalionu atakującego umocnioną niemiecką strażnicę graniczną, otrzymał śmiertelny postrzał w brzuch. Konając na rękach podkomendnego, w ostatnich słowach podkreślił, że umiera jak Polak. Także całe jego życie było przykładem, co oznacza bycie Polakiem - pisze Wojciech Königsberg w artykule dla WP.PL.
Jan Piwnik urodził się 31 sierpnia 1912 roku w chłopskiej rodzinie w Janowicach u podnóża pasma Jeleniowskiego Gór Świętokrzyskich. Po ukończeniu szkoły powszechnej, dostał się do Państwowego Gimnazjum im. Joachima Chreptowicza w Ostrowcu Świętokrzyskim. W szkole aktywnie działał w organizacjach społecznych, kołach samokształceniowych oraz harcerstwie. W wolnych chwilach uprawiał sport: piłkę nożną i ręczną, latem pływanie, a zimą jazdę na nartach.
Ochroniarz premiera
Po zdaniu w 1932 roku matury, odbył kurs w Wołyńskiej Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim, co dało mu tytuł podchorążego, a po kolejnych praktykach w jednostkach wojskowych, stopień podporucznika rezerwy. Równolegle robił karierę w Policji Państwowej (PP). Po ukończeniu w 1934 roku szkoły szeregowych PP w Mostach Wielkich, został skierowany do ochrony osobistej polskich premierów. Początkowo ochraniał Leona Kozłowskiego, który był znany z umiłowania do kieliszka i licznych nocnych rauszy. Piwnik wielokrotnie żalił się znajomym, że przez imprezowy tryb życia premiera, sam jest chronicznie zmęczony i ogólnie rozbity. Po dymisji Kozłowskiego otrzymał pod "opiekę" już mniej problematycznego Walerego Sławka.
Pracując w ochronie najwyższych dostojników państwowych dał się poznać jako twardy i sprawdzony funkcjonariusz. Dzięki temu otrzymał przeniesienie do policji w Kowlu, a następnie objął dowództwo posterunku w Kisielinie w powiecie horochowskim. W pamięci mieszkańców miasteczka zapisał się jako niezwykle sprawny likwidator agend komunistycznych, które prowadziły dywersyjną działalność na wschodnich rubieżach II RP. Władze policyjne, dostrzegając zaangażowanie Piwnika w służbie, skierowały go w 1938 roku do szkoły szeregowych - kandydatów na oficerów PP w Warszawie. Po jej ukończeniu został przeniesiony do stacjonującej w Golędzinowie Grupy Rezerwy Policyjnej (GRP). Jednostka szkoliła młodszych funkcjonariuszy policji, będąc jednocześnie rezerwą policyjną wykorzystywaną w razie potrzeby do pacyfikowania zajść ulicznych oraz likwidowania zamieszek.
Początkowo dowodził jednym z plutonów, a po awansie na aspiranta (pierwszy stopień oficerski PP) objął dowództwo 3 kompanii, z którą wziął udział w wojnie obronnej 1939 roku. GRP miała za zadanie ochraniać mosty oraz przeprawy przez Pilicę na odcinku od Białobrzegów do Nowego Miasta nad Pilicą. Jednak wskutek załamania się polskiej linii obrony oraz ze względu na zerwanie łączności z dowództwem, została odesłana do Warszawy. Piwnik także odprawił swoją kompanię, jednak wraz z jednym z podkomendnych pozostał przy moście w Nowym Mieście w celu pozorowania jak najdłużej jego obrony.
Jan Piwnik w wieku 8 lat fot. Kwatera Majora "Ponurego" w Janowicach
Kiedy po drugiej stronie mostu zaczęły pojawiać się pierwsze jednostki niemieckie i zachodziła obawa, że mogą zostać otoczeni, wysadzili most i odjechali do stolicy. Stamtąd oddziały policyjne zostały skierowane na południowy wschód ku granicy z Węgrami, którą Piwnik przekroczył na czele swej w pełni uzbrojonej kompanii 21 września.
Ucieczka na Zachód
Po internowaniu na Węgrzech objął obowiązki polskiego komendanta obozu internowania w László Major. Władze węgierskie oceniały go jako jednego z najlepszych komendantów w tej części kraju. Jednak Piwnik miał także dokonania w dziedzinie, która raczej nie przyniosłaby mu uznania u Madziarów. Wszedł mianowicie w skład dowództwa grupy konspiracyjnej organizującej ucieczki z obozów i przerzut ludzi do formujących się we Francji Polskich Sił Zbrojnych (PSZ). Sprawa wyszła na jaw, gdy z kilku sąsiadujących ze sobą obozów zbiegło przeszło 70 żołnierzy. Dowództwo konspiracji zostało zagrożone przeniesieniem do twierdzy w Budapeszcie, a następnie do obozu karnego. Jednak Piwnik nie zamierzał się tak łatwo poddawać. Upozorował ciężką chorobę brzucha, przez co trafił do szpitala w Budapeszcie, z którego zbiegł dzień po przywiezieniu. Następnie, wykorzystując polską sieć przerzutową, w lutym 1940 roku poprzez Jugosławię i Włochy dotarł do Paryża, gdzie wstąpił do PSZ.
ppor. Jan Piwnik jako oficer Polskich Sił Zbrojnych fot. Archiwum Mieczysława Sokołowskiego
Został przydzielony do 4 Dywizji Piechoty (4 DP). Jego jednostka nie wzięła jednak udziału w kampanii francuskiej, bowiem nie została do końca sformowana. Otrzymała rozkaz ewakuacji drogą morską do Wielkiej Brytanii. Wraz z kilkudziesięcioma podkomendnymi został zaokrętowany 19 czerwca w porcie La Pallice (La Rochelle). Jednak nie obyło się bez małego zgrzytu. Wchodzących na pokład Polaków powstrzymał kapitan statku, tłumacząc, że ze względu na dużą liczbę bagaży francuskich cywilów, nie może ich już przyjąć. Piwnik wściekł się i mówiąc, że dla polskich żołnierzy miejsce musi się znaleźć, rozkazał swoim ludziom wyrzucić bagaże Francuzów do wody.
22 czerwca 1940 roku zszedł na ląd brytyjski w porcie Plymouth. Wraz z resztą żołnierzy dawnej 4 DP został przewieziony do Szkocji. Całością sił dowodził płk. Stanisław Sosabowski, który dzięki niezwykłemu uporowi i wbrew licznym przeciwnościom, zdołał sformować z nich 4 Brygadę Kadrową Strzelców, przemianowaną następnie w 1 Samodzielną Brygadę Spadochronową.
Cichociemny
Piwnik dość szybko znalazł ujście dla swej niepospolitej aktywności i potrzeby działania. Jak sam wspominał, nudziły go bowiem powtarzane kursy artyleryjskie, czy wykłady o teorii walki. On chciał rzeczywiście walczyć i za wszelką cenę dążył aby wcielić to w życie. Dlatego jako jeden z pierwszych zgłosił się na kursy dla przyszłych cichociemnych. Odbył szereg szkoleń dywersyjnych, kursy motorowe i łączności oraz przeszkolenie spadochronowe. Był oceniany jako jeden z najlepszych specjalistów pod względem przygotowania do działań dywersyjnych (przeczytaj więcej o szkoleniach cichociemnych).
Dzięki wysokim notom, jakie uzyskał na poszczególnych poziomach szkolenia, w nocy z 7 na 8 listopada 1941 roku został przerzucony do kraju w ramach lotniczej operacji "Ruction", przyjmując pseudonim "Ponury". Początkowo otrzymał przydział do komórki odbioru zrzutów kryptonim "Syrena" Komendy Głównej ZWZ-AK, gdzie do kwietnia 1942 roku nadzorował przyjmowanie kolejnych ekip skoczków. Następnie, dzięki wstawiennictwu kolegów cichociemnych, pod pseudonimem "Donat" został przeniesiony do wydzielonej organizacji dywersyjnej "Wachlarz" na stanowisko dowódcy II odcinka. "Wachlarz" prowadził dywersję poza wschodnimi granicami II RP na zapleczu frontu wschodniego, a w przyszłości miał stanowić osłonę powstania powszechnego.
Podczas jednej z wypraw na podległy teren został aresztowany wraz ze swym zastępcą cichociemnym por. Janem Rogowskim "Czarką" i pod zarzutem włóczęgostwa trafili do więzieniu w Zwiahlu. Jednak po jakimś czasie udało im się zbiec z niewoli, zabijając przy tym jednego ze strażników. W okresie "wachlarzowskim" Piwnik wsławił się rozbiciem 18 stycznia 1943 roku więzienia w Pińsku, skąd jego oddział uwolnił dowódcę III odcinka "Wachlarza" - cichociemnego kpt. Alfreda Paczkowskiego "Wanię" oraz dwóch innych żołnierzy organizacji (przeczytaj więcej o akcji w Pińsku). Za tę akcję Piwnik oraz Rogowski otrzymali Krzyże Srebrne Orderu Wojennego Virtuti Militari, a plan uderzenia był wykładany na kursach dywersyjnych jako wzorcowy.
400 partyzantów
Po rozwiązaniu "Wachlarza" pracował jako wykładowca na kursach dywersyjnych Kedywu KG AK kryptonim "Zagajnik". Jednak typ pracy zupełnie mu nie odpowiadał. Dlatego czynił usilne starania o zrealizowanie największego marzenia, jakim było zorganizowanie własnego oddziału partyzanckiego na rodzinnej Ziemi Świętokrzyskiej. W marcu 1943 roku otrzymał z dowództwa AK zielone światło do działania. Dzięki temu w przeciągu kilku miesięcy zorganizował na Kielecczyźnie trzy duże zgrupowania partyzanckie. I pod dowództwem cichociemnego por. Eugeniusza Gedymina Kaszyńskiego "Nurta", II dowodzone przez cichociemnego ppor. Waldemara Szwieca "Robota" oraz III pod komendą ppor. Stanisława Pałaca "Mariańskiego". Oprócz dowództwa zgrupowań od 4 czerwca 1943 roku pełnił również funkcję komendanta Kedywu Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK.
W szczytowym okresie Zgrupowania Partyzanckie AK "Ponury" liczyły blisko 400, dość przyzwoicie uzbrojonych oraz dobrze wyszkolonych żołnierzy. Pod swoją komendą Piwnik skupił oddziały wszelkiej proweniencji: począwszy od grup wywodzących się z Narodowych Sił Zbrojnych, Narodowej Organizacji Wojskowej, poprzez Armię Krajową, po Bataliony Chłopskie i Gwardię Ludową. Przyjmował także partyzantów innych narodowości: Rosjan, Gruzinów czy Żydów. Jedynym wyznacznikiem dla niego była chęć walki z okupantem. Warte podkreślenia jest także, że w celu dozbrojenia oddziałów, rozwinął w Suchedniowie konspiracyjną produkcję pistoletów maszynowych wzorowanych na angielskich Stenach.
Zgrupowania początkowo wspólnie, a następnie oddzielnie prowadziły akcje dywersyjne oraz otwartą walkę z niemieckim okupantem. Będąc niepokonanym przeciwnikiem od początku lipca do końca października 1943 roku wiązały w walce kilkutysięczne oddziały niemieckie, wraz z lotnictwem, czołgami oraz ciężkim uzbrojeniem. Jednak ze względu na zdradziecką działalność zakonspirowanego w otoczeniu "Ponurego" agenta Gestapo ppor. Jerzego Wojnowskiego "Motora" (w Gestapo: "Garibaldi", "Mercedes"), Niemcy świetnie orientowali się w poczynaniach oddziałów. Przyczyniło się to do licznych obław, które nękały partyzantów oraz do śmierci kilkudziesięciu z nich, w tym trzech cichociemnych: ppor. "Robota", ppor. Rafała Niedzielskiego "Rafała Mocnego" oraz por. "Czarki" (przeczytaj więcej o zdradzie "Motora"). Z tego powodu oraz ze względu na odmienny pogląd na prowadzenie
działalności partyzanckiej niż komenda okręgu, 2 stycznia 1944 roku "Ponury" został odwołany z dowództwa zgrupowań i 20 stycznia wyjechał do Warszawy.
"Umieram jak Polak"
Nie zabawił tam jednak zbyt długo, gdyż już miesiąc później został skierowany do Okręgu Nowogródzkiego AK, gdzie na początku kwietnia 1944 roku objął dowództwo liczącego blisko 800 żołnierzy VII batalionu 77 pułku piechoty AK. Miał więc w swym ręku niemal dwukrotnie większą siłę niż na Kielecczyźnie. Również tutaj dawał się we znaki okupantowi, uderzając w jego struktury cywilne i wojskowe. Oprócz tego dość szybko rozwiązał problem partyzantki sowieckiej, która uprzykrzała życie ludności cywilnej i zagrażała polskim oddziałom. Piwnik zawarł z dowódcami sowieckim porozumienie w myśl, którego w zamian za zapewnienie im dostępu do pożywienia, przekazywali uzbrojenie batalionowi. "Ponury" oświadczył im jednak stanowczo, że jeżeli w jakikolwiek sposób naruszą porozumienie, lub zaszkodzą ludności cywilnej, zostaną natychmiast zniszczeni.
Komendant "Ponury" w rozmowie ze st. strz. Henrykiem Fąfarą "Sokolikiem" - najmłodszym żołnierzem II Zgrupowania ...
W czerwcu rozpoczął realizowanie operacji "Burza" na swoim terenie. Na pierwszy ogień poszły tzw. Stützpunkty, czyli umocnione strażnice usytuowane na granicy terenów wcielonych bezpośrednio do III Rzeszy a Komisariatem Rzeszy Wschód. Były to świetnie uzbrojone punkty obronne, posiadające kilkudziesięcioosobową załogę. Odległość między nimi wynosiła około 10 km. Otoczone były najczęściej palisadą (niektóre jedynie drutem kolczastym) o konstrukcji drewniano-ziemnej. Do tego dochodziły wysokie wieże strażnicze. Do środka prowadziła podwójna brama osłonięta bunkrami. Jako pierwszy 8 czerwca zlikwidowano Stützpunkt w Jachnowiczach, gdzie 1 kompania, dowodzona przez por. Bojomira Tworzyańskiego "Ostoję", nie miała większego problemu i szybko rozprawiła się z Niemcami. Kolejną akcję wyznaczono na 16 czerwca, a celem ataku miała być strażnica w Bohdanach pod Jewłaszami.
Rankiem 16 czerwca odbyła się odprawa batalionu, podczas której "Ponury" wyznaczył zadania poszczególnym oddziałom. Uderzenie miała wykonać 2 kompania dowodzona przez ppor. Eugeniusza Klimowicza "Okonia", dla której miał to być chrzest bojowy. Pozostałe kompanie miały zabezpieczać drogi, którymi mogła przyjść niemiecka odsiecz. Akcja miała się rozpocząć o 16.30 podczas spożywania posiłku przez załogę. Planowano wykorzystać moment zaskoczenia i jednym silnym uderzeniem przełamać obronę. O wyznaczonej godzinie kompania znalazła się około 250 metrów przed Stützpunktem. Kiedy szykowano się do natarcia, z pobliskiej miejscowości padły strzały. Okazało się, że żołnierze batalionu zlikwidowali tam niemieckiego żołnierza, który wszedł im niemal pod lufy.
Przysięga VII batalionu 77 pp AK. Por. Jan Piwnik "Ponury" z mapnikiem. Przed nim stoi komendant okręgu ppłk Jan Szulc vel Janusz Prawdzic-Szlaski ps. "Borsuk" fot. za C. Chlebowski, "Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie"
Przez ten incydent odpadł efekt zaskoczenia. Załoga niemiecka zajęła pozycje obronne. Atakująca kompania por. Klimowicza została przygwożdżona silnym ogniem ckm-ów do ziemi. "Ponury" wściekł się i krzyknął do dowódcy: "Co kurwa mać za wojsko, natarcie utknęło". "Okoń" natychmiast wydał rozkaz 3 plutonowi do ataku. Kilku partyzantów podczołgało się pod zasieki otaczające strażnicę i nożycami do cięcia drutu zrobiło w nich przejście. Następnie jeden z nich strz. Bronisław Pental "Pług" doskoczył do pierwszego bunkra i oddał strzał prosto w głowę jednego z cekaemistów. Teraz sytuacja rozwinęła się błyskawicznie. Jak wspominał jeden z żołnierzy 2 kompanii Stanisław Szyszko „Jeleń": "W tym samym czasie zza rogu budynku wyskoczył także z granatem w ręku Komendant "Ponury" i okrzykiem: Chłopcy, naprzód! - poderwał do ataku pozostałych żołnierzy znajdujących się na kierunku natarcia 3 plutonu. Biegnąc obrzucili oni również granatami stanowiska ogniowe obrony niemieckiej. Komendant "Ponury" po skoku przez bramę
wjazdową do wnętrza umocnień został trafiony kilkoma pociskami w brzuch z karabinu maszynowego z odległości ok. 30 metrów z przeciwległego bunkra".
Do Piwnika natychmiast doskoczył jego adiutant ppor. Bronisław Filipowicz "Mały", który także otrzymał postrzał w brzuch. Następnie do dwóch rannych dobiegł doktor Jan Kondrat "Jontek", także raniony, ale mniej groźnie. "Ponury" w ostatnich słowach poprosił "Jontka": "Powiedz żonie i rodzicom, że ich bardzo kochałem i że umieram jak Polak… i pozdrówcie Góry Świętokrzyskie…".
Ostatecznie strażnica została zdobyta. Oprócz Piwnika na miejscu polegli: plut. Jan Wiński "Staliniec", st. strz. Andrzej Lisaj "Kanarek", strz. Michał Lisaj "Topola", strz. Franciszek Masiuk "Brzoza" oraz strz. NN "Lipek". Wskutek odniesionych ran zmarli natomiast: ppor. "Mały", por. Antoni Adamczyk "Antoni", st. strz. Jerzy Kondrat "Dymek" - brat "Jontka", sierż. NN "Tosiek" (możliwe, że miał stopień ppor.), strz. NN "Dąb", strz. NN "Kabura", Kocoń oraz NN. Straty niemieckie wyniosły 36 zabitych oraz 14 wziętych do niewoli.
18 czerwca 1944 roku odbył się pogrzeb poległych żołnierzy VII batalionu, który przerodził się w kilkutysięczną manifestację polskości tych ziem. Wzięli w nim udział licznie przybyli partyzanci z oddziałów nowogródzkich oraz masy ludności cywilnej. "Ponury" spoczął na cmentarzu w Wawiórce, którego bramę wjazdową zdobi napis: "Tu kres podróży, tu koniec bied". Obecnie jego prochy, po ponownym pogrzebie w czerwcu 1988 roku, spoczywają w krypcie Opactwa Cystersów w Wąchocku.
Życie Jana Piwnika to gotowy scenariusz na pasjonujący film sensacyjny. "Ponuremu" bezsprzecznie należy się obraz na miarę kultowego filmu "Hubal" z 1973 roku. Zastanawia jedynie czy w dobie, gdy na dużym ekranie królują dzieła ukazujące epopeję powstania warszawskiego oraz losy żołnierzy Szarych Szeregów, znajdzie się ambitny reżyser i odważny producent, którzy podejmą także to wyzwanie?
18 czerwca 1944 r., kondukt pogrzebowy. W pierwszym szeregu od lewej: ppor. Bojomir Tworzyański "Ostoja", ppłk Jan Szulc vel Janusz Prawdzic-Szlaski "Borsuk", kpt. Stanisław Sędziak "Warta". W drugim szeregu pierwszy od lewej por. Jan Woźniak "Kwaśny" fot. za C. Chlebowski, "Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie"
Osobom zainteresowanym rozwinięciem tematu polecam książkę mojego autorstwa pt. "Droga 'Ponurego'. Rys biograficzny majora Jana Piwnika" oraz pracę Cezarego Chlebowskiego pt. "Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie".
Wojciech Königsberg dla Wirtualnej Polski