Tusk: w sobotę zrobię "yes, yes, yes"
- Mam powody sądzić, ale nie chcę zapeszać, że zrobię w sobotę "yes, yes, yes" - powiedział Donald Tusk komentując zbliżające się spotkanie z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym w sprawie pakietu klimatyczno-energetycznego. Premier liczy, że uda się osiągnąć korzystny dla Polski kompromis.
Donald Tusk powiedział, że spotkanie z Sarkozym i z przywódcami Grupy Wyszehradzkiej, które odbędzie się w sobotę w Gdańsku, ma być próbą skonkludowania polskich negocjacji dotyczących pakietu klimatyczno-energetycznego. Wyjaśnił, że "to co jest możliwe", czyli taki pakiet, który jest do zaakceptowania przez Polskę, będzie polegał na "lepszej sytuacji niż ta zaprojektowana przez Komisję Europejską".
- Sądzę, że jesteśmy bliscy tego wariantu - ocenił premier. Podkreślił, że sprawa dotyczy "gigantycznych pieniędzy" i przyszłości polskiego węgla i energetyki. - Wydaje mi się, że nie będzie z tamtej strony "gestu Kozakiewicza", tylko z mojej strony "gest Marcinkiewicza" - dodał.
Premier ocenił, że nasz najtrudniejszy postulat w dyskusji nad pakietem polega na tym, żeby "Europa nie zakazała produkcji energii elektrycznej z węgla, tylko pozwoliła Polakom uczynić ją bardziej przyjazną środowisku naturalnemu".
6 grudnia z inicjatywy premiera Donalda Tuska odbędzie się w Gdańsku spotkanie szefów rządów państw Grupy Wyszehradzkiej, krajów bałtyckich, Rumunii i Bułgarii z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym. Spotkanie poświęcone będzie kwestiom klimatyczno-energetycznym.
Już po listopadowym spotkaniu z Sarkozym w Paryżu Tusk powiedział, że w kwestii pakietu energetyczno-klimatycznego UE jest "bez porównania bliżej osiągnięcia sukcesu". Jak mówił wówczas, punkty widzenia Polski i przewodnictwa francuskiego w Unii Europejskiej są już "bardzo bliskie".
Wzbudzający coraz więcej kontrowersji pakiet klimatyczno-energetyczny, który ma zapewnić, że do 2020 roku UE zmniejszy emisję CO2 o 20%, ma być przedmiotem porozumienia 27 unijnych państw i Parlamentu Europejskiego jeszcze do końca tego roku.
W październiku szefowie państw i rządów Unii zgodzili się, że polityczne porozumienie zapadnie najpierw na szczycie Unii, dzięki czemu Polska zagwarantowała sobie prawo weta (decyzje na szczycie zapadają bowiem jednomyślnie).
Polska, z gospodarką w 94% opartą na węglu, argumentuje, że realizacja ambitnych zobowiązań UE do redukcji emisji CO2 grozi drastyczną podwyżką cen prądu. A to dlatego, że KE zaproponowała, by wszystkie prawa do emisji w energetyce były sprzedawane na specjalnych aukcjach już od 2013 roku.