"Trumpowi zdarza się powielać klisze rosyjskiej dyplomacji". Rosną obawy o plan ws. Ukrainy

Prezydent-elekt Donald Trump zasugerował, że Ukraina powinna oddać część swojego terytorium Rosji i przygotować się do zawarcia porozumienia kończącego wojnę. Według eksperta Zbigniewa Parafianowicza to powielanie słów doradców i klisz rosyjskiej dyplomacji.

Prezydent elekt Donald Trump zasugerował, że Ukraina powinna oddać część swojego terytorium Rosji
Prezydent elekt Donald Trump zasugerował, że Ukraina powinna oddać część swojego terytorium Rosji
Źródło zdjęć: © GETTY | The Washington Post
Sylwester Ruszkiewicz

- Łatwo jest mówić, że Ukraina chce odzyskać swoją ziemię, ale te miasta są w większości zniszczone. Rosja zostawiła Kijów, może dlatego, że planuje go okupować, ale na razie tego nie zrobiła. Tam są miasta, gdzie nie stoi już ani jeden budynek, więc ludzie nie mogą tam wrócić - powiedział na poniedziałkowej konferencji prasowej Donald Trump, podkreślając, że skala zniszczeń i ofiar wymaga zakończenia tej wojny.

Pytany później, czy uważa, że Ukraina powinna oddać swoje terytoria Rosji, odpowiedział, że w tej sprawie "da znać po pierwszym spotkaniu" z Władimirem Putinem.

- Będziemy rozmawiać z prezydentem Putinem i Zełenskim oraz z przedstawicielami Ukrainy. Musimy powstrzymać tę masakrę – mówił Trump.

Słowa prezydenta-elekta padły przed czwartkowym szczytem Unii Europejskiej, który ma się skupić na bezpieczeństwie i przygotować Unię na Trumpa. Z kolei w środę szef NATO Mark Rutte ma rozmawiać z przedstawicielami państw będących na bieżąco ws. Ukrainy, w tym z prezydentem Andrzejem Dudą.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Trump zrealizuje groźby? "Częściowe wyjście z NATO"

- W Polsce i w Ukrainie, w kręgach rządowych, panuje przekonanie, że planu Trumpa na zakończenie wojny nie ma. Lider Republikanów znowu powtarza pewne tezy Keitha Kelloga, swojego wysłannika do spraw Rosji i Ukrainy, ale nie ma własnego credo. A najgorsze jest to, że Trumpowi zdarza się powielać klisze rosyjskiej dyplomacji - mówi Wirtualnej Polsce Zbigniew Parafianowicz, dziennikarz "Dziennika Gazety Prawnej", reporter i autor książek poświęconych Ukrainie.

"Trump zaczął mówić jak przedstawiciel Rosji w ONZ"

Rozmówca Wirtualnej Polski zwraca uwagę na to, co Trump mówił na konferencji prasowej. - Sugerował, że Ukraina utraciła, poprzez zniszczenia, część swoich terytoriów na rzecz Rosji. Nawet jeśli - tak jak w przypadku Bachmutu - skala zniszczeń jest faktycznie ogromna, a odbudowa będzie niezwykle trudna i czasochłonna, to wydźwięk jest taki, że Kijów musi się z tym już definitywnie pogodzić. W Europie i w Ukrainie zdają sobie sprawę ze skali zniszczeń, ale nikt o tym głośno, może poza premierem Węgier Viktorem Orbanem, nie mówi - podkreśla Parafanowicz.

W jego ocenie to osłabia pozycję negocjacyjną Ukrainy w kontekście ewentualnych rozmów z Moskwą.

- Trump w zasadzie zaczął mówić jak stały przedstawiciel Rosji przy Organizacji Narodów Zjednoczonych Wasilij Nebenzia. We wtorek przyznał on podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ, że Rosja jest gotowa do negocjacji, ale tylko z tymi, którzy są gotowi "zaakceptować rzeczywistość i zakończyć wojnę". Trump nie powinien wychodzić naprzeciw takim oczekiwaniom - uważa dziennikarz "DGP".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mobilizacja w NATO. "Trwają rozmowy"

Parafianowicz uważa, że zarówno Europa, jak i USA powinny grać na maksymalizację kosztów po rosyjskiej stronie.

Trump może zmienić podejście do tematu

- Jeśli chodzi o pozycję negocjacyjną, to sprawy nie są oczywiste, ale Trump nie pomaga. W szczególności państwom wschodniej flanki NATO, w tym Polsce, zależy na maksymalizacji kosztów po stronie rosyjskiej m.in. eskalacji sankcji czy kontynuacji dozbrojenia Ukrainy. Sytuacja w Syrii czy w Afryce Subsaharyjskiej pokazuje, że Putin ponosi tam porażki. Dalsze osłabianie Rosji powinno być w interesie Trumpa - uważa rozmówca Wirtualnej Polski.

Choć, jak równocześnie przyznaje, prezydent-elekt USA może swoje podejście do tematu zakończenia wojny zmienić jeszcze nie jeden raz.

- Jeśli zostanie upokorzony albo w jakiś sposób pokonany przez Putina, jako egocentryk i narcyz, pójdzie w zaparte i zacznie robić odwrotnie niż obecnie. I będzie nadal ukraińską armię dozbrajał. Trump to biznesmen. W pierwsze kolejności postawi na interesy USA. To między innymi dlatego Ukraina nie planuje dzisiaj długofalowo, co będzie w kolejnych miesiącach wojny. Przy takim prezydencie w Białym Domu nie da się bowiem racjonalnie planować - podkreśla Zbigniew Parafianowicz.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Niepokojące słowa szefa NATO. Ekspert: trzeba się z tym zgodzić

Trump i pretensje do Bidena

Na poniedziałkowej konferencji Trump przyznał, że rozwiązanie konfliktu będzie trudne. Nie krył oburzenia z powodu decyzji Joe Bidena, która umożliwiła Ukrainie użycie amerykańskich pocisków balistycznych ATACMS przeciwko celom wewnątrz Rosji. Twierdził, że ta decyzja "sprowadziła Koreańczyków", choć w rzeczywistości była ona odpowiedzią na udział żołnierzy Korei Płn. w wojnie.

- Dlaczego oni to zrobili bez pytania mnie, co myślę? Ja bym im na to nie pozwolił. Myślę, że to był duży błąd - ocenił. Pytany, czy po powrocie do władzy odwróci tę decyzję, odpowiedział, że może to zrobić.

Zdaniem Zbigniewa Parafianowicza, tymi słowami Trump podważa amerykańską politykę wobec Ukrainy i  pozbawia ciągłości państwa.

- Podobną opinię w mediach społecznościowych wyrażał jego syn, który mebluje mu głowę. Trump nie powinien tego mówić publicznie. To podważa również wojskowe zaangażowanie Zachodu w pomoc ukraińskiej armii i po raz kolejny osłabia pozycję negocjacyjną Kijowa - ocenia ekspert.

Jak podkreśla, Trump sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie: czy chce, by postrzegano USA jako niewiarygodnego partnera, czy też gwaranta bezpieczeństwa?

Jest jeszcze czas dla prezydenta Dudy

- Jeżeli Stany Zjednoczone porzucą Europę jako sojusznika, to stracą wiarygodność jako gwarant światowego ładu. I to nie tylko na naszym kontynencie, ale także w oczach Tajwanu, Korei Południowej czy Japonii. Pojawią się wątpliwości. A to oznacza, że państwa, które mają potencjał i pieniądze, zaczną wdrażać program atomowy i dbać same o swoje bezpieczeństwo – mówi WP Parafianowicz.

W jego ocenie Polska również przy tym ma do odegrania swoją rolę.

- Po pierwsze rozpoczynamy na początku przyszłego roku prezydencję w Unii Europejskiej. Z tej pozycji będziemy rozmawiać z Trumpem. Po drugie, jest okazja, by wykorzystać dobre relacje prezydenta Polski Andrzeja Dudy z amerykańskim przywódcą. Jest jeszcze czas, by zakończył drugą kadencję w Pałacu Prezydenckim mocnym akcentem - puentuje ekspert.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie