To nie Korea Północna stała za atakiem hakerów? Coraz więcej wątpliwości
Korea Północna mogła nie stać za ostatnimi atakami hakerów na wytwórnię filmową Sony. W aferze, której zarzewiem stała się amerykańska komedia o misji zabicia komunistycznego dyktatora Kim Dzong Una, pojawia się coraz więcej wątpliwości.
02.01.2015 | aktual.: 02.01.2015 18:30
"Wywiad ze słońcem narodu" miał swoją internetową premierę w okresie świąt Bożego Narodzenia. Wytwórnia Sony częściowo uległa groźbom hakerów i anulowała pokazy kinowe na całym świecie, decydując się na bezpośrednią dystrybucję w sieci.
Wbrew oczekiwaniom premiera nie wywołała gwałtownej reakcji Korei Północnej ani kolejnych cyberataków. Nie doszło do zamachów "w stylu 11 września", które zapowiadali tajemniczy hakerzy. Pjongjang nie groził wystrzeleniem rakiet, nie straszył też swoich sąsiadów. Zamiast tego Korea Północna ograniczyła się do serii typowych obelg pod adresem Baracka Obamy, które padały już w poprzednich latach.
Brak mocnych dowodów
Z powodu niemrawej reakcji reżimu Kim Dzong Una zaczęto poddawać w wątpliwość teorię, że atak został przeprowadzony na zlecenie władz w Pjongjangu. Część sceptyków z dystansem podchodzi do dowodów przedstawionych przez FBI, uznając je za niekompletne.
Serwis globalpost.com wziął pod lupę elementy układanki, które mogą nie pasować do tezy o północnokoreańskim cyberataku. Jako jeden ze śladów FBI przedstawiło elementy kodu, który był bliźniaczo podobny do użytego w akcji wymierzonej sieć komputerową Korei Południowej w 2013 roku. Marc Rogers, ekspert ds. bezpieczeństwa w internecie, pisze dla serwisu dailybeast.com, że mogła być to jedynie zasłona dymna, bo grupy hakerów często wymieniają się lub wręcz handlują złośliwym oprogramowaniem, skryptami, itp., które wykorzystują do ataku. W ten sposób jeszcze trudniej jest namierzyć źródło cyberprzestępstwa.
Rogers w podobny sposób odnosi się do adresów IP. Zdaniem FBI, pokrywają się one z adresami wcześniej wykorzystywanymi przez hakerów z Korei Północnej, co według eksperta również niczego nie dowodzi.
Z kolei Martyn Williams, który prowadzi bloga na temat technologii komputerowej w Korei Północnej, w rozmowie z globalpost.com stwierdził, że pewne elementy w całej sprawie po prostu nie "trzymają się kupy". - Hakerzy wspomnieli o filmie dopiero po dwóch tygodniach od ataku. To nie jest zbyt skuteczny sposób na to, by zatrzymać premierę filmu, skoro taka miała być intencja - mówi.
Niesprawdzone teorie
Gdyby teoria o hakerskim ataku Korei Północnej ostatecznie upadała, byłoby to kolejne niedopatrzenie amerykańskiego wywiadu, dotyczące komunistycznego reżimu. Warto przy tym zaznaczyć, że "najbardziej zamknięte państwo świata" jest wyjątkowo trudnym terenem działań wywiadowczych.
W 2013 roku Pentagon uznał z "umiarkowaną pewnością", że północnokoreańska armia opanowała produkcję miniaturowych głowic atomowych. Szybko jednak zostało to podważone przez analityków z całego świata i do dziś brak dowodów na te oskarżenia.
W 2011 roku amerykański wywiad milczał na temat śmierci Kim Dzong Ila, o której świat dowiedział się dopiero 19 grudnia za pośrednictwem północnokoreańskich mediów, podczas gdy dyktator zmarł dwa dni wcześniej.
Z kolei w 1997 roku raport CIA przewidywał, że w ciągu kolejnych pięciu lat trzeba brać pod uwagę możliwość upadku reżimu komunistycznego na Północny.