moskwa(strona 20/66)

Rosyjskie siły nuklearne przeprowadzają ćwiczenia manewrowe w obwodzie iwanowskim, na północny wschód od Moskwy - podała w środę rano agencja informacyjna Interfax, powołując się na ministerstwo obrony Rosji. Doniesienia skomentował w programie "Newsroom" WP płk rez. Piotr Lewandowski, weteran z Iraku i Afganistanu. - Samego ćwiczenia bać się nie należy, ale z pewnością trudno ignorować rosyjskie strategiczne siły odstraszania - ocenił. Jego zdaniem Rosjanie "wysyłają po prostu kolejne sygnały". - Tego typu ćwiczenia prowadzone są okresowo. Poza tym prawda jest taka, że te siły mają ten poziom gotowości, że do ich użycia nie trzeba prowadzić ćwiczeń - podkreślił. - Znaczna część budżetu armii Federacji Rosyjskiej idzie właśnie na siły strategiczne. Jeżeli możemy zakładać, że coś u nich bardzo dobrze działa, to na pewno wojska strategiczne, wojska odstraszania - tłumaczył Lewandowski. Skomentował też doniesienia o ewentualnym ponownym ataku Rosjan na Kijów.

Wojna w Ukrainie ściągnęła na Rosję liczne sankcje ze strony zachodnich rządów i kary ekonomiczne, które dotykają też zwykłych mieszkańców. Ogromne moskiewskie centra handlowe zamieniły się w przestrzenie pełne zamkniętych witryn sklepowych, niegdyś zajmowanych przez topowych zachodnich sprzedawców. W odpowiedzi na inwazję z Rosji wycofał się m.in. amerykański gigant fast foodów McDonald's. Podobną decyzję podjął producent samochodów Renault. Podczas gdy międzynarodowe korporacje kolejno znikały, tysiące Rosjan, znajdujących się w dobrej sytuacji ekonomicznej, również uciekły z kraju, przestraszone działaniami swojego rządu. W pierwszych dniach działań wojennych rubel rosyjski stracił połowę swojej wartości, jednak wysiłki rządu, mające na celu wzmocnienie waluty, w rzeczywistości podniosły jego wartość do poziomu wyższego, niż wcześniej. Jednak, jak zaznacza Chris Weafer, doświadczony analityk gospodarki Rosji w Macro-Advisory - Widzimy teraz pogorszenie się gospodarki w wielu różnych sektorach. Jeśli akcja wojskowa się przeciągnie, więcej firm może opuścić Rosję. Dochodzimy teraz do etapu, w którym firmom zaczyna brakować czasu lub może kończy się cierpliwość – dodał Weafer. .

We wtorek (17 maja) dawno niewidziany lider rosyjskiej opozycji Aleksiej Nawalny, pojawił się na krótko na rozprawie sądowej za pośrednictwem łącza wideo. Właśnie w taki sposób rosyjski sąd rozpoczął rozpatrywanie apelacji najsłynniejszego więźnia politycznego Rosji od wyroku dziewięciu lat bezwzględnego więzienia, za rzekome oszustwa finansowe i obrazę sądu. Na prośbę Nawalnego rozprawę odroczono jednak do 24 maja. Nawalny został skazany w marcu tego roku pod zarzutem zdefraudowania pieniędzy, które przez lata zbierał wraz ze swoją fundacją, a także za znieważenie sędziego podczas poprzedniego procesu. Odrzuca te oskarżenia i uważa, że są motywowane politycznie. Nawalnemu udało się przeżyć próbę otrucia środkiem chemicznym o nazwie Nowiczok w 2020 roku. Za zamach na jego życie obwinia rosyjskie służby specjalne, które działały na rozkaz Kremla. 45-letni rosyjski opozycjonista odsiaduje już wyrok 2,5 roku w kolonii karnej na wschód od Moskwy, za naruszenie warunków zwolnienia warunkowego.

Wiceszef w Ministerstwie Spraw Zagranicznych został zapytany w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski m.in. o to, czy ambasada Polski w Moskwie będzie lepiej chroniona w związku z ostatnimi wydarzeniami. Polityk zapewnił, że nasza ambasada jest odpowiednio chroniona i dodał, że polski ambasador, jak inni dyplomaci zagraniczni, jest na miejscu. Gość WP przypomniał, że Rosja w odwecie za wydalenie ich dyplomatów z naszego kraju, zrobiła to samo z politykami z Polski wysłanymi do Rosji. Piotr Wawrzyk zaznaczył, że polskich dyplomatów w Federacji Rosyjskiej nie ma dużo, a ich zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa i ochrony polskim obywatelom oraz osobom z polską kartą w Rosji. Rozmówca Mateusza Ratajczaka zdradził, że jeżeli będzie taka potrzeba, to rosyjski ambasador będzie wezwany do polskiego MSZ. Wiceminister wyjaśnił również, że ambasador Rosji nieraz rozmawiał z polskimi politykami o prowokacjach z jego strony. - Ma świadomość, że tak odbierana jest jego obecność i działania (..) Pan ambasador doskonale wie, jakie jest stanowisko polskiego MSZ - zaznaczył gość WP. Piotr Wawrzyk podkreślił, że wydalenie z Polski ambasadora Rosji doczekałby się takiej samej odpowiedzi w Rosji.

W poniedziałek 9 maja Rosja świętowała Dzień Zwycięstwa. Komentatorzy zwrócili uwagę, że na paradzie w Moskwie z udziałem Władimira Putina nie była eksponowana litera "Z" - symbol rosyjskiej inwazji na Ukrainę. - To pewna różnica między tym, co działo się na paradzie w Moskwie, a w innych miejscowościach. Litera "Z" pojawiała się trochę poza kamerami (...). Rzeczywiście więcej było symboliki sowieckiej - komentowała w programie "Newsroom" WP prof. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Przypomniała, że na Placu Czerwonym miał się odbyć przelot myśliwców, który miał się układać w literę "Z", ale zostało to odwołane - oficjalnie z przyczyn pogodowych, niezależnych od władz. - Tłumaczę to w kategoriach uspokajania Rosjan, żeby nie epatować wojną w Ukrainie tak mocno, nie budować wojennej atmosfery wśród rosyjskiego społeczeństwa - mówiła Legucka. Powód? - Rosjanie przestraszyli się powszechnej mobilizacji - stwierdziła.

Fajerwerki rozświetliły nocne niebo w Moskwie podczas obchodów 77. rocznicy Dnia Zwycięstwa w poniedziałek (9 maja). Ulicami stolicy Rosji przeszła uroczysta defilada wojskowa. Jak podała rosyjska telewizja państwowa, udział w niej wzięło 11 tys. żołnierzy oraz 131 mobilnych jednostek wojskowych różnego rodzaju. Jak co roku z tej okazji prezydent Władimir Putin wygłosił orędzie do narodu. Oskarżał w nim Ukrainę o neonazizm i usprawiedliwiał agresję na sąsiada, twierdząc, że Rosja tak naprawdę walczy na Ukrainie o swoje bezpieczeństwo. Stwierdził, że NATO i kraje Zachodu planowały atak na Rosję. Dzień Zwycięstwa, czyli dzień, w którym ZSRR przyjął kapitulację hitlerowskich Niemiec, obchodzony jest co roku 9 maja. Jest to najważniejsze święto w Rosji. W II wojnie światowej Związek Radziecki stracił aż 27 milionów ludzi.

9 maja to wielkie święto dla całego narodu rosyjskiego. Tego dnia uroczystości w Moskwie odbywają się zazwyczaj według stałego scenariusza. Towarzyszy im wielka parada z pokazem sprzętów wojskowych, której celem jest zademonstrowanie siły i potęgi Rosji. Jak zaznacza gen. rezerwy i były Inspektor Wojsk Lądowych Janusz Bronowicz w programie "Newsroom WP", Rosja jednak, technologicznie, jest o całą klasę z tyłu za sprzętem państw demokratycznych Zachodu. Potwierdzają to także niektórzy rosyjscy eksperci wojskowi. - I to jest dla nas wielka wskazówka do tego, abyśmy my, w swoich działaniach, mówię o państwach demokratycznych, szczególnie o państwach należących do NATO, mieli świadomość, że przepływ informacji między decydentami a wykonawcami (użytkownikami broni), powinien być jak najbardziej płynny i prawdziwy. (...) Aby nie okazało się, że informacje, jakimi jesteśmy wyposażani, jeśli chodzi o zdolność armii nie były prawdziwe - tak jak w Rosji, gdzie Putin wierzył swoim generałom, że faktycznie jest tak, jak mu meldowali. A jak jest - to sami widzimy - dodaje Bronowicz. Czy więc coroczne pokazy sił podczas parady zwycięstwa są tylko parodią?