Moskwianie płoną oburzeniem. "No patrz dron nad naszym domem. Suka!"

Autorzy ataku dronami na Moskwę mogli celowo zaplanować akcję o poranku, aby łatwiej było robić zdjęcia i filmy, które rozprzestrzeniały się w całym rosyjskojęzycznym internecie. To sieje zamęt - uważa dr hab. Krzysztof Żęgota z UWM w Olsztynie, który zajmuje się polityką bezpieczeństwa Rosji.

Moskwa. Poranny atak dronów. Zszokowani Rosjanie relacjonuje incydenty
Moskwa. Poranny atak dronów. Zszokowani Rosjanie relacjonuje incydenty
Źródło zdjęć: © Telegram | Astra
Tomasz Molga

We wtorek rano gubernator obwodu moskiewskiego Andriej Worobiow uspokajał mieszkańców regionu, że te kilka eksplozji, które słyszano w osiedlach, to "pracująca obrona powietrzna". - Proszę ludzi o zachowanie spokoju - zaapelował. Jednak nic nie mógł poradzić na to, że śledzony przez 1,4 mln Rosjan kanał Obserwator na Telegramie tuż przed godziną 8 zamieszczał już filmy dokumentujące skutki uderzenia drona w budynek na osiedlu Nowa Moskwa niedaleko stołecznego lotniska. Przed budynkiem, w którym widać było wiele wybitych okien i nadpaloną ścianę, zgromadził się tłum gapiów z telefonami w rękach.

Po chwili rosyjskojęzyczny serwis Telegram został zasypany innymi filmami dokumentującymi przelot dronów nad podmoskiewskimi osiedlami oraz pokazującymi kule ognia, gdy statki powietrzne były trafiane rakietami przeciwlotniczymi. - No patrz, leci dron nad naszym domem. To k...! Leci, widzisz! A to suka! - relacjonował mieszkaniec willowego osiedla, pokazując przelot drona na filmie.

Wirtualna Polska skontaktowała się z jednym z Polaków mieszkających w Rosji. Powiedział, że poranny atak dronów to wśród moskwian temat numer jeden podczas rozmów w drodze do pracy. - Nie chciałbym o tym szczegółowo opowiadać - wzbraniał się rozmówca.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mało szkód, dużo strachu. To ma siać zamęt

Mer Moskwy Siergiej Sobianin poinformował na Telegramie, że podczas ataku nikt nie został ranny. Na czas sprawdzenia trafionych budynków przez służby, mieszkańcy musieli być ewakuowani. Akcja służb trwała ponad cztery godziny. Według ekspertów tym razem mogło nie chodzić o wymierne straty militarne.

- Mieszkańcy Moskwy wreszcie zostali osobiście dotknięci wojną. Dowiedzieli się, jak działa strach, niepewność, kiedy nad głową zaczynają latać drony bojowe, co to jest ewakuacja - komentuje dr hab. Krzysztof Żęgota z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, który zajmuje się polityką bezpieczeństwa Rosji.

Ataki dronów w Moskwie
Ataki dronów w Moskwie© Wirtualna Polska | Wirtualna Polska

- Wcześniej oni znali wojnę głównie z zakrzywionego przekazu propagandowego rosyjskich mediów. Oszczędzano ich także podczas mobilizacji do armii. Relacje z ataku dronów wybiły się jako główny temat dnia w mediach społecznościowych. Autorzy ataku mogli celowo zaplanować akcję o poranku, aby łatwiej było robić zdjęcia i filmy. Zaskoczyli Rosjan siedzących w papuciach przy porannej herbacie, relacja miała siać zamęt - ocenia dalej dr. Żęgota.

Ekspert przewiduje, że reakcje Rosjan będą podzielone. - Będzie grupa osób, która nieco otrzeźwieje, myśląc: po co my się pchamy w tę wojnę. Jednak z drugiej strony spodziewam się wzmocnienia postaw patriotycznych. Zresztą, władze Rosji od razu ruszyły z narracją, iż reżim kijowski i kolektywny Zachód atakują kraj, a zatem jest to wojna ojczyźniana, w którą wszyscy obywatele muszą się włączyć - podsumuje rozmówca WP.

Rosjanie dają upust wściekłości

W komentarzach zamieszczanych na Telegramie żale do Kremla mieszają się z wściekłością i żądaniami odwetu. "Będzie mniej gadania, teraz może wszyscy zrozumieją, że mamy prawdziwą wojnę" - napisała o poranku na Telegramie Olga Podkolzina z Moskwy. "To jest żałosne, nasza obrona jest dziurawa. A to nie są rakiety, tylko imitacje motorowerów" - opowiada jej użytkownik Telegrama przedstawiający się jako "wiatr Z".

Z kolei rosyjscy patrioci (wpisują w komentarzach symbole Z) chórem domagali się odwetu na Ukrainie. - Więcej rakiet Kindżał trzeba wbić w samo serce Ukrainy!" - domagała się Oksana (cytaty z rosyjskiego kanału Obserwator Rosja-Ukraina).

Do sprawy ataku dronów odniósł się rosyjski polityk, generał w stanie spoczynku Andriej Gurulew. W nagraniu opublikowanym na Telegramie sugerował, że drony mogły być wystrzelone z terytorium Rosji, a także, że zrobili to dywersanci.

- Nie wpadałbym w panikę z powodu ataku dronów na Moskwę i okolice. Z ich ogólnej liczby prawie nic nie doleciało. Bardziej martwi mnie to, skąd przyleciały, kto je wystrzelił. Po pierwsze - konieczna jest analiza i wnioski, po drugie - potrzebny jest Smiersz (red. - historyczna rosyjska służba tropiąca szpiegów wewnątrz kraju) - oświadczył gen.Gurulew.

Wyjaśnijmy wątek dywersantów. We wtorek część rosyjskich ekspertów wojskowych oceniła, iż drony przypominające rozmiarami niewielkie samoloty z silnikami spalinowymi, mają zbyt mały zasięg, aby pokonać odległość kilkuset kilometrów z terytorium ukraińskiego. Podejrzewają, że są one montowane z części już na terytorium Rosji i wystrzeliwane na cele w Moskwie.

- Potrzebne są dziś inne siły, aby siły bezpieczeństwa mogły działać na pełnych obrotach we wszystkich regionach Federacji Rosyjskiej i poza nią. To musi natychmiast dać efekt, by żaden bękart nie błąkał się w naszym kraju i nie s..ł na nas - podsumował z ogniem w oczach gen. Gurulew.

Według rosyjskich mediów we wtorkowym ataku na osiedla pod Moskwa wzięło udział do 32 dronów. Tylko trzy uderzyły w cele, resztę zestrzelono. Ukraina nie przyznała się do tej akcji.

Zdaniem rosyjskiego opozycjonisty Aleksandra Newzlina najwięcej zamieszania narobił dron, który został zestrzelony nad osiedlem Rublowka, zamieszkałym przez rosyjskie elity.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
moskwaatak dronówrosjanie
Wybrane dla Ciebie