Francja(strona 37/1)

Marine Le Pen oficjalnie przegrała wybory na prezydenta Francji w niedzielę 24 kwietnia. Zwolennicy francuskiej kandydatki nie kryli rozczarowania. Prezydent Francji Emmanuel Macron z łatwością wygrał reelekcję na drugą kadencję. Wywołało to fale ulgi wśród sojuszników Francji. Podczas swojej kampanii Le Pen zobowiązała się bowiem osłabić francuskie więzi z 27-narodową UE, NATO i Niemcami, co wstrząsnęłoby europejską architekturą bezpieczeństwa, w momencie, gdy kontynent zmaga się z najgorszym konfliktem od czasów II wojny światowej. Wypowiedziała się również przeciwko sankcjom UE na rosyjskie dostawy energii, a podczas kampanii spotkała się z krytyką jej wcześniejszej przyjaźni z Kremlem. Tym razem jednak wynik Le Pen nagrodził jej wieloletnie wysiłki. Prowadząc intensywną kampanię w kwestiach kosztów utrzymania, zrobiła zjednała sobie robotniczych wyborców w niezadowolonych społecznościach wiejskich oraz w byłych ośrodkach przemysłowych.

Były ambasador RP w USA Ryszard Schnepf w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski został zapytany m.in. o to, co kolejna prezydentura Emmanuela Macrona będzie oznaczała dla Polski oraz Unii Europejskiej. - Dla UE jest to dosyć oczywiste. Jest to jeden z ważniejszych polityków unijnych. To jest siła motoryczna Unii razem z Niemcami - wskazał gość WP. - Myślę, że Macron większą uwagę zwróci w swojej drugiej kadencji, jeśli zostanie wybrany, na kontakty z prowincją francuską - ocenił Ryszard Schnepf. - Słowa Marine Le Pan były do pewnego stopnia trafione, gdy wspominała, że prezydent Macron mówi ciągle o dużych miastach i mieszkańcach, którzy stanowią mocną klasę średnią. Będzie musiał zwrócić większą uwagę na małe miejscowości, na wsie francuskie i rolnictwo - wskazał były ambasador RP w USA. Rozmówca Agnieszki Kopacz wspomniał też o tym, że Polska ma "zadrę dyplomatyczną". - Te słowa premiera Morawieckiego bardzo radykalnie wygłoszone, co z kolei doprowadziło do riposty Macrona, która była nieprzyjemna i nie do końca zasłużona. One nie tworzą dobrej atmosfery. Będzie bardzo ciężko odbudować te relacje - wyjaśnił rozmówca WP.

Ryszard Schnepf, były ambasador RP w USA, został zapytany przez Agnieszkę Kopacz, prowadzącą program "Newsroom" Wirtualnej Polski, o to, czy kontakty Marine Le Pen z Władimirem Putinem mogą się okazać decydującym i ostatecznym obciążeniem przed drugą turą wyborów prezydenckich we Francji. - Bez wątpienia to był moment, w którym Marine Le Pen, choć nie chcąc tego, odsłoniła się. Prezydent Macron przypominał, punktował bardzo konsekwentnie wszystkie związki, które Marine Le Pen zawiązała - wyjaśniał Schnepf. - Te zarzuty wobec prezydenta Macrona są nietrafione - podkreślił gość WP i dodał, że kontakty rządowe na najwyższym szczeblu z Władimirem Putinem były elementem gry politycznej, którą prowadzi każde państwo. Zdaniem byłego ambasadora RP w USA dla polskiej polityki zagranicznej szykuje się prawdopodobnie trudny czas po tym, co powiedział premier Mateusz Morawiecki pod adresem Emmanuela Macrona. Rozmówca Agnieszki Kopacz przypomniał, że szef polskiego rządu "bardzo ostro i momentami nietaktownie" skrytykował prezydenta Francji za brak działania i niedotrzymywanie słowa. - Tymczasem prezydent Macron wypełnia swoją rolę, podobnie jak kanclerz Niemiec Olaf Scholz, aby podtrzymać jednak kanał komunikacji z Kremlem, choćby po to, aby zakończyć katastrofę humanitarną, która jest dziełem rosyjskich sił zbrojnych w Ukrainie - wskazał Ryszard Schnepf. - Rola Macrona jest podwójna: z jednej strony jest bardzo ważnym czynnikiem sankcji (...), a jednoczenie jest politykiem, który może odegrać pozytywną rolę w jakimś zakończeniu tego dramatu, który odbywa się za naszą granicą - dodał polityk.

Francja stawia na energię jądrową, tłumacząc, że jest ekologiczna i neutralna pod względem CO2. Przeciwnicy pomysłu twierdzą, że "lobby atomowe instrumentalizuje kryzys klimatyczny dla swoich celów". Z kolei mieszkańcy Flamanville, gdzie powstanie nowy reaktor, uważają, że energia jądrowa to dla nich szansa, by stać się częścią dużego sektora przemysłu. Materiał Deutsche Welle. Chcesz się dowiedzieć więcej, zajrzyj na stronę www.dw.com

Emmanuel Macron i Marine Le Pen starli się w debacie telewizyjnej przed II turą wyborów prezydenckich we Francji. 1:0 dla Macrona? - Chyba tak, a może nawet więcej niż jeden - stwierdził były ambasador RP w USA Ryszard Schnepf w programie "Newsroom" WP. - Macron pokazał się z dobrej strony, był energiczny, atakował w ciągu całej debaty, był bardziej konkretny. Niektórzy zarzucają mu pewną dozę arogancji i lekceważenia wobec Le Pen, ale pamiętajmy, że Macron jest człowiekiem z doświadczeniem politycznym jako przywódca swojego kraju, jest w trudniejszej sytuacji, ponieważ odpowiada za ostatnie pięć lat, więc musiał się teoretycznie bronić. Zamiast tego okazało się, że to Macron jest stroną atakującą. Wykorzystał właściwie wszystkie okazje do tego, by pokazać, że poglądy Le Pen nie służą Francji, nie służą Europie, nie służą dojściu do końca wojny w Ukrainie. To był mocny przekaz - podkreślił Schnepf.

- We Francji zdecyduje frekwencja, wyborcy, którzy głosowali w I turze na Lewicę, teraz nie mają swojego kandydata i pytanie, czy pójdą zagłosować na Macrona, czy zostaną w domu. Intuicja podpowiada mi, że jednak Macron te wybory wygra. Jeżeli nie wygra, to trzeba sobie to powiedzieć wprost: będzie to największe zwycięstwo Putina w tej kampanii od 24 lutego - stwierdziła w programie "Newsroom" prof. Katarzyna Pisarska z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego. Przypomniała, że Le Pen zapowiada wstrzymanie większości sankcji unijnych wobec Rosji. - Posiadane kogoś takiego jak Le Pen na czele państwa francuskiego może oznaczać, że sankcje już nałożone nie byłyby kontynuowane, co byłoby ogromną porażką polityki UE i całego Zachodu wobec Rosji - tłumaczyła Pisarska.

W najbliższą niedzielę Francja podejmie decyzję, czy prezydentem kraju dalej będzie Emmanuel Macron, czy też jego miejsce zajmie Marine Le Pen. Zdaniem europosła PO Radosława Sikorskiego, wygrana Le Pen może być zła w skutkach dla Francji, ale również dla NATO i Unii Europejskiej. - Nie uważam, by NATO i Unia Europejska przetrwały wygraną Le Pen. Pani Le Pen jest płatną agentką Putina, bierze kasę od Putina i mówi to, czego Putin od niej oczekuje. Francja jest jednak państwem założycielskim i Unia Europejska nie jest w stanie przetrwać wielu państw, które chcą ją zniszczyć - stwierdził Radosław Sikorski w programie "Newsroom". Dopytywany o jej spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim, odpowiedział: - Ja bym jej nie zaprosił, szczególnie gdybym wiedział, że idzie inwazja rosyjska na Ukrainę. Ona została potraktowana jak głowa państwa i potem jeszcze odprawili ten sabat psychoprawicowy w Madrycie z Salvinim i Orbanem. Już wiedzieli, że ruskie czołgi grzeją silniki. Ona (Marine Le Pen - red.) Unię naprawdę chce zniszczyć. Czy to jest w polskim interesie? - pytał retorycznie polityk PO.

Prezydent Francji Emmanuel Macron uważa, że określanie działań Rosji w Ukrainie mianem ludobójstwa może skutkować "werbalną eskalacją". W jednym z wywiadów stwierdził także, że Rosjanie i Ukraińcy to "braterskie narody". O ocenę słów francuskiego lidera poprosiliśmy wiceministra spraw zagranicznych Pawła Jabłońskiego. - Nie rozumiem tego, nie rozumiem tej zachowawczości. To jest cały czas taka pochodna chęci dogadania się z Putinem za jakiś czas, powrotu do tego, co było. Niektórzy politycy chyba nie zdali sobie sprawy jeszcze z tego, że siedem tygodni temu doszło do przełomu historycznego. Dziś po drugiej stronie jest zbrodniarz. Jeśli oni chcą z nim rozmawiać i się dogadywać, to nie świadczy to najlepiej o nich samych - powiedział wiceszef MSZ w programie "Tłit" WP. Jak dodał, dziś na terenie Ukrainy toczy się wojna nie tylko o ten kraj, ale o całą Europę.