Szybkie usunięcie awarii w Gdyni kosztowało życie pracownika
Prawie dwa tygodnie od awarii rur ciepłowniczych, ruch samochodowy w Gdyni wraca do normy. Ul. Janka Wiśniewskiego jest znowu otwarta. Monter, który naprawiał rury, uległ wypadkowi - poparzył 90 proc. powierzchni ciała. Wczoraj mężczyzna zmarł.
Ponad półtora tygodnia temu w Gdyni doszło do poważnej awarii ciepłowniczej. W jej efekcie zamknięta była ulica Janka Wiśniewskiego. Sytuacja ta powodowała korki oraz frustrację kierowców.
W efekcie rozszczelnienia spawów rur podmyta została cześć drogi, którą należało wyremontować. Na czas odbudowy drogi wyznaczono objazd. Zamknięty jest zjazd z Estakady Kwiatkowskiego w kierunku Śródmieścia, większość zmotoryzowanych próbuje więc objeżdżać ten fragment przez Grabówek i Leszczynki. Korekta świateł oraz ręczne kierowanie ruchem niestety na niewiele się zdały, ponieważ tworzyły się kilometrowe korki.
- Dwa razy dzienni do pracy i z pracy stałem w korku. Normalnie też stoję, ale czas podróżny wydłuży mi się prawie o godzinę. Dobrze, że w końcu otworzyli drogę – powiedział jeden z mieszkańców gdyńskiego Obłuża.
Zamknięty odcinek drogi został w środę rano otwarty.
Walka z awarią wodociągową ma też swoje ciemne strony. Potwierdziły się doniesienia o tragicznej śmierci jednego z monterów. 39-letni mężczyzna w czasie pracy wpadł do głębokiego wykopu pełnego gorącej wody oraz pary. Natychmiast wyciągnięto go i przewieziono do gdyńskiego szpitala. Stamtąd helikopter przetransportował go do Zachodniopomorskiego Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń i Chirurgii Plastycznej w Gryficach.
Hospitalizacja mężczyzny była bardzo trudna i rozległa, ponieważ poparzeniu uległo 90 procent jego ciała. Mimo intensywnej terapii mężczyzna zmarł we wtorek.