PolskaSzpital w Lublinie dementuje doniesienia i przedstawia swoją wersję wydarzeń. "Nikt jej ze szpitala nie wygonił"

Szpital w Lublinie dementuje doniesienia i przedstawia swoją wersję wydarzeń. "Nikt jej ze szpitala nie wygonił"

"Władze szpitala zezwoliły kobiecie przebywać przy swoim dziecku 24 godziny na dobę" - poinformował portal lublin112.pl, który nagłośnił sprawę matki umierającego chłopca. Szpital dementuje. - Nic nie zmieniło się w tej sprawie - mówi Wirtualnej Polsce rzecznik prasowy Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie Agnieszka Osińska i przedstawia swoją wersję wydarzeń.

Szpital w Lublinie dementuje doniesienia i przedstawia swoją wersję wydarzeń. "Nikt jej ze szpitala nie wygonił"
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Małgorzata Kujawka

10.03.2017 | aktual.: 10.03.2017 12:56

- Wbrew temu, co podały media, nikt ze szpitala nie zaproponował mamie ani sali, ani łóżka. Na oddziale są fotele, na których każdy rodzic chcący spędzić noc w szpitalu, może się położyć. Nigdy w sali intensywnego nadzoru nie zaproponujemy żadnemu rodzicowi łóżka. Ale jeżeli pacjent odchodzi, natychmiast informujemy o tym bliskich i nikt im nie zabroni dostępu do dziecka - mówi Osińska.

Szpital dementuje doniesienia

Historia pani Anny i jej umierającego 8-letniego syna poruszyła całą Polskę. Jak poinformowała mama chłopca, personel szpitala, gdy czas odwiedzin dobiegł końca, wyprosił ją ze szpitala. Kobieta całą noc spędziła w samochodzie przed budynkiem kliniki. Szpital przedstawia swoją wersję wydarzeń. - Mama na własne życzenie siedziała w samochodzie. Nikt jej ze szpitala nie wygonił. Noc mogła spędzić w budynku kliniki poza salą intensywnego nadzoru - wyjaśnia rzecznik prasowy.

Proces diagnozy 8-latka zaczął się we wrześniu tego roku w tym samym szpitalu. Personelowi oddziału neurologii, na którym wówczas przebywał, jego mama miała powiedzieć, że korzysta z hotelu przyszpitalnego. - Trzeba go zarezerwować trochę wcześniej, dlatego gdy wrócili do naszego szpitala, od razu powiedzieliśmy mamie, że trzymamy dla niej miejsce w hotelu. Jak się później okazało, nie skorzystała z niego - przekonuje Agnieszka Osińska.

Dementuje doniesienia medialne i zaznacza, że w kwestii godzin odwiedzin nic się nie zmieniło. - Mama może być 24 godziny na dobę na terenie szpitala, ale przy dziecku jedynie w wyznaczonych godzinach, czyli od 12.00 do 18.00. Tutaj się nic nie zmieniło. Ale my też jesteśmy ludźmi, dlatego jeżeli nic nie dzieje się na sali i stan pozostałych dzieci jest stabilny, może zostać przy dziecku dłużej - mówi Osińska. Dodaje, że poza salami na terenie oddziału są cztery kanapy trzyosobowe, na których rodzice mogą w nocy spać.

Oddział zamknięty na klucz

Sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Pacjenta, który zwrócił uwagę na to, że oddział po godz. 18.00 jest zamykany na klucz. - Taka praktyka budzi poważną wątpliwość i może być złamaniem prawa. W związku z tym wszczynam postępowanie wyjaśniające - mówi Wirtualnej Polsce p.o. Rzecznika Praw Pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska. O sprawie pisaliśmy TUTAJ.

Szpital poproszony przez Wirtualną Polskę o komentarz w tej sprawie tłumaczy, że oddział po godzinach wizyt zamykany jest na klucz ze względu na bezpieczeństwo pacjentów i sprzętu, który znajduje się na jego terenie. Zaznacza jednak, że każdy rodzic, jeśli chce, otrzymuje tak zwane przepustki oddziałowe.

- My znamy wszystkich rodziców naszych małych pacjentów. To nie są dla nas anonimowi ludzie. I jeżeli ktoś zgłosi, że chce zostać przy dziecku całą noc, nawet jak ze względu bezpieczeństwa zamykamy oddział, może na nim przebywać. Jeśli tylko chce, może mieć kontakt z personelem szpitala, który bez problemu udostępnia swoje numery telefonów. W każdej chwili może zadzwonić i zostać wpuszczony na oddział - mówi rzecznik prasowy.

Stan chłopca stabilny

Z czwartku na piątek stan chłopca się pogorszył. - Nastąpiło załamanie. Pani Anna została natychmiast poproszona i mogła cały czas być przy dziecku. Na szczęście jego stan się ustabilizował - mówi Agnieszka Osińska.

- My przede wszystkim ratujemy życie i każde dziecko ma prawo odchodzić w obecności osoby bliskiej. Doskonale o tym wiemy i szanujemy. Jesteśmy szpitalem, w którym dzieci umierają, niestety nie wszystkich da się uratować. Ale staramy się i lekarze robią wszystko, co w ich mocy. Dlatego apeluję o to, by nie przeszkadzać im w ratowaniu życia - dodaje.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (161)