Szokujące sceny w Gruzji. "Twierdza wali się od środka"
Gruzińskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych potwierdziło, że podczas brutalnego rozpędzania protestu zatrzymano 107 osób. Nie wiadomo ilu z nich, zostało rannych. Gruzińskie media opublikowały w sieci szokujące nagrania, przedstawiające brutalność służb bezpieczeństwa.
30.11.2024 | aktual.: 30.11.2024 08:04
Gruziński resort spraw wewnętrznych uważa, że "akcja protestacyjna wykroczyła poza zakres pokojowych zgromadzeń i stała się nielegalna".
Brutalne tłumienie protestów
W sobotę rano policja zakończyła rozpędzanie protestu na Alei Rustawelego w Tbilisi. Trwało to prawie siedem godzin. Rano siły bezpieczeństwa zepchnęły demonstrantów z powrotem na stację metra, otaczając ich kordonem. Doszło tam do aresztowań.
Gruzińskie media publikują nagrania, przedstawiające wyjątkową brutalność sił bezpieczeństwa.
Na nagraniu widać funkcjonariuszy, którzy kopią w twarz leżącego mężczyznę. W tle słychać krzyk przerażonych osób.
Kanal NewsGeorgia podaje, że kilku dziennikarzy zrezygnowało ze współpracy z lojalną wobec rządu firmą telewizyjną Rustavi2 w związku z ostrym stłumieniem proeuropejskich protestów w kraju.
Orędzie prezydent Gruzji
"Twierdza wali się od środka. Teraz kolej na nadawcę publicznego" - napisała prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili na swojej stronie na Facebooku.
Później w telewizyjnym oświadczeniu Salome Zurabiszwili oceniła, że trwające od czwartku protesty to "ruch bezprecedensowy".
- To oczywiste, że nikt nie chce zaakceptować zrusyfikowanej Gruzji; Gruzji pozbawionej konstytucji, czy Gruzji w rękach nielegalnego rządu i parlamentu - cytuje wystąpienie liderki gruzińskiego państwa serwis OC Media.
- Mogę powiedzieć, że dzisiaj rozpoczął się ruch oporu - dodała Zurbiszwili i podkreśliła, że jego celem jest powrót Gruzji na unijną ścieżkę poprzez ponowne rozpisanie wyborów parlamentarnych. Wyników głosowania z ub. miesiąca, które oficjalnie wygrało rządzące Gruzińskie Marzenie, nie uznaje ani głowa państwa, ani gruzińska opozycja.
Zurabiszwili wezwała policję prewencyjną, by "nie podnosiła ręki" na protestujących.
Już w piątek premier Gruzji pochwalił siły bezpieczeństwa za rozproszenie pierwszego protestu, "dziś siły specjalne zadziałały jeszcze ostrzej, dobijając leżących, a nawet tych, którzy już stracili przytomność" - relacjonują gruzińskie media.
Gruzja mówi "nie" Unii Europejskiej
Nocą z czwartku na piątek, około godz. 2, funkcjonariusze zaczęli pacyfikować protest, używając m.in. armatek wodnych i gazu łzawiącego. Według oficjalnych danych zatrzymano 43 osoby, a kilkudziesięciu uczestników demonstracji zostało poszkodowanych, w tym około 20 dziennikarzy - poinformował portal NewsGeorgia.
Manifestacje trwają też w innych gruzińskich miastach, w tym w Batumi i Kutaisi.
Premier Irakli Kobachidze zapowiedział w czwartek, że Gruzja nie podejmie negocjacji o przystąpieniu do UE ani nie skorzysta z unijnych grantów budżetowych aż do końca 2028 roku. Prezydentka Gruzji Salome Zurabiszwili oświadczyła, że rząd w ten sposób wypowiedział wojnę własnemu narodowi.