Szkółka niedzielna© WP.PL | Paweł Kuczyński

Szkółka niedzielna

5 stycznia 2019

Gdy inni śpiewają "Bóg się rodzi", niewierzący uczeń słucha, czasem dośpiewuje, czasem się nudzi. Zazwyczaj nie ma wyjścia - musi brać udział w próbach jasełek czy Dniach Aniołka. Księża spowiadają w klasach, celebrują msze w salach gimnastycznych. W polskiej szkole nie ma miejsca dla ateisty.

- Satanistka - mówił Gosi* ksiądz. Aby inne dziewczynki nie dostały się pod wpływ diabła, dzwonił do mam jej koleżanek. Ostrzegał, że jest zła. Jest przekonana, że pogłoska, jakoby paliła koty na cmentarzu, również jest jego dziełem.

Gosia opisała to w liście do Fundacji Wolność od Religii. Napisała też, że nauczyciele zbagatelizowali jej decyzję. Przecież nastolatce po prostu pewnie nie chce się chodzić na lekcje. Jak to w gimnazjum. Jest tyle ciekawszych rzeczy do roboty niż lekcja religii. Lepiej niech chodzi, przecież wszyscy chodzą.

WIĘKSZOŚĆ MNIEJSZOŚCI NIE WIDZI

Statystyka jest jasna: według danych GUS 91,9 procent Polaków deklaruje przynależność do Kościoła katolickiego. Ateiści i agnostycy to zaledwie 3,1 procenta. Nic dziwnego, że postulat świeckości państwa ma w programie wyłącznie drobna ideowa lewica, jak Inicjatywa Polska Barbary Nowackiej, która 6 stycznia pod Sejmem ogłosi projekt rozdziału Kościoła od państwa. Jego efekt będzie zapewne podobny do tego, jaki miesiąc temu odniósł list otwarty szefowej Fundacji Wolność od Religii, Doroty Wójcik, apelujący o organizację neutralnych religijnie klasowych wigilii: burza na Facebooku i komentarze w prawicowych mediach pod hasłem "Obłęd trwa".

- Zostałam pouczona, że się nie dostosowuję do potrzeb większości i że dyskryminuję katolików – mówi Dorota. W liście napisała:

"Wyobraź sobie, jak czułbyś się, gdyby Twoje dziecko było jedynym katolikiem w klasie samych ateistów. Wyobraź sobie, że uczniowie ateiści co roku obchodzą razem z wychowawcą-ateistą święta o nazwie Darwinalia. Podczas Darwinaliów tradycją jest wyznawanie niewiary, śpiewanie piosenki 'Bóg nie istnieje' i dzielenie się opłatkiem w kształcie litery A. (...) Kiedy dzieci wyróżniają się jakąś cechą, często przeżywają tę swoją 'inność'. Tym dotkliwiej, jeśli nie jest ona rozumiana przez rówieśników, ich rodziców i przez nauczycieli".
Dorota Wójcik, Fundacja Wolność od Religii

W polskiej publicznej szkole miejsca dla ateisty po prostu nie ma. Uczniowie, również ci niewierzący, słyszą "Kto się nawróci, ten się nie smuci" Arki Noego, na godzinie wychowawczej oglądają próby jasełek, a na akademiach słuchają biskupów. Według raportu Fundacji na zajęcia z etyki, jeśli już są, czekają po kilka godzin. Uczy osoba, która akurat ma okienko. Kwalifikacje - już niekoniecznie.

RELIGIA ALBO NIC

Kozetka w gabinecie pielęgniarki jest wielkości dziecięcego łóżka. Czwórka licealistów siedzi, wpatrzona w odrapaną ścianę. Zza niej ryczy wiertarka. Remont sali obok większości uczniów nie przeszkadza, bo jest po 15:00 i wszyscy poszli do domu.

Oprócz tych, którzy czekali na etykę.

Godzinę, może dwie. Zależy od planu lekcji. Naprzeciwko kozetki siedzi pedagożka, starając się w tym gabinecie zorganizować cokolwiek na kształt zajęć. Nie dostała klasy, bo po co cała sala dla tak małej grupy.

To były jedyne chyba zajęcia z etyki w tym roku szkolnym. Po nich wszyscy zrezygnowali, sala rzeczywiście nie okazała się potrzebna.

To było 10 lat temu, w powiatowym mieście na południu Polski, w sporej szkole, w której znaczna część uczniów należała do mniejszości niemieckiej. Czy po dekadzie coś się zmieniło?

Był taki rok, w którym Dorota Wójcik, prezeska Fundacji Wolność od Religii, wypisała z etyki swoje dzieci. Musiałyby czekać na nią 4 lekcje i spędzać w sumie 10 godzin w szkole. To nie było 10 lat temu, tylko całkiem niedawno. W tym roku w szkole dziecka Doroty w miejsce Halloween siostry katechetki zorganizowały Dzień Aniołków. Uczniowie przebrani za aniołki chodzili podczas lekcji od klasy do klasy, rozdawali cukierki i śpiewali piosenki Arki Noego. Niewierzący syn Doroty usłyszał m.in:

"Kto się nawróci, ten się nie smuci: Każdy święty chodzi uśmiechnięty. Tylko nawrócona jest zadowolona: Każda święta chodzi uśmiechnięta…"
Robert Friedrichfragment piosenki zespołu Arka Noego

Fundacja jego mamy w ubiegłym roku opublikowała raport dotyczący roli religii w szkole. Przepytano prawie 2100 osób – nauczycieli, rodziców i dzieci. Niecałe 40 procent odpowiedziało, że etyki nie było w pierwotnym planie zajęć 1 września. Kiedy już się pojawiła, to najczęściej wczesnym rankiem lub późnym popołudniem. Ponad jedna trzecia uczniów musiała czekać na etykę kilka godzin po zajęciach. 57 procent odpowiedziało, że szkoła informuje o możliwości chodzenia na takie lekcje, ale można odnieść wrażenie, jakby dyrekcja do tego zniechęcała.

MEN nie podaje, jak szkoły radzą sobie z zapewnieniem dzieciom możliwości nauki etyki. W sprawie interweniował nawet Rzecznik Praw Obywatelskich. Na swojej stronie pisze:

"Gromadzenie tych danych przez MEN jest konieczne, by móc ocenić, jaka jest rzeczywista dostępność lekcji religii mniejszościowych i etyki. Resort nie prowadzi takich statystyk, co uzasadnia obawą przed nieuprawnionym przetwarzaniem danych osobowych. RPO uznaje to za bezzasadne".
Rzecznik Praw Obywatelskich

Dwójka dzieci to za mało, żeby stworzyć grupę – słyszy Anna spod Krakowa w szkole swoich córek przez pierwsze sześć lat ich nauki w podstawówce. Dyrekcja rozkłada ręce – rozporządzenie MEN wymaga siedmiu osób, by ruszyć z zajęciami. Córki Anny, Pola i Mila, lekcje religii muszą przeczekiwać. Na religii.

- W końcu starsza córka, Pola, trafiła do szkoły, w której etyka była w planie lekcji od początku roku. Jak ja się cieszyłam! Zapisałam ją, poszła na pierwsze zajęcia, po których pani powiedziała jej, że już nie musi chodzić i że to będzie dla niej lepsze, bo na etyce siedzą sami niegrzeczni chłopcy. Pola zrezygnowała. Dopiero pod koniec semestru dyrekcja poinformowała, że są jeszcze inne grupy, do których córka może dołączyć.

Z pierwszych zajęć nastoletnia Pola wraca zachwycona. Opowiada, że przez godzinę rozmawiali o zwierzątkach. Kto w klasie ma psa, a kto kota i jak się nazywają. O etycznym traktowaniu zwierzaków czy adopcji ze schronisk już nie.

Po zwierzątkach Anna daje etyce ostatnią szansę, bo kolejne zajęcia mają dotyczyć praw kobiet. Ale później przychodzi seria zastępstw i odwołanych lekcji. Wypisuje Polę z przedmiotu, który i tak w praktyce nie istnieje.

ETYK W KOLORATCE

Z lekcji religii za to wypisuje swoją córkę Magda. - Paranoja, to przecież zajęcia nieobowiązkowe! - denerwuje się. Jej dziecko chodzi do drugiej klasy jednej z krakowskich podstawówek. - Zapytałam dyrekcję, czy jest możliwość zapisania jej na etykę. Po jakimś czasie dostaję wiadomość od księdza. Pyta, czy córka nie chciałaby chodzić na etykę, bo pani dyrektor poprosiła go o poprowadzenie takich zajęć. Księdza. Ręce mi opadły.

Jacek ma niecałe 30 lat. W podstawówce w dużym wojewódzkim mieście prowadzi lekcje języka polskiego. I etyki, do której nie ma uprawnień

- Rozpaczliwie szukałem pracy, więc wpisałem w CV, że mogę jej uczyć. W końcu na studiach polonistycznych miałem zajęcia z filozofii i etyki literatury. Okazało się, że to i tak dobrze. Przede mną tymi lekcjami zajmowała się anglistka. Wybrali ją, bo akurat miała okienko. – opowiada Jacek. A przepisy mówią jasno – trzeba mieć przynajmniej podyplomówkę z etyki lub filozofii.

Jacek zaznacza, że szkoła, w której pracuje, jest bardzo dobra, ale kompletnie nie radzi sobie z organizacją zajęć dla dzieci nie chodzących na religię.

Myślał, że z etyką będzie jak z polskim. Przychodzi do szkoły, dostaje gotowy plan zajęć, grupę, a potem prowadzi lekcje. Po pierwszych dwóch tygodniach września zapytał dyrekcję, kiedy będzie ta etyka. "Ustalimy to później" - usłyszał.

Jacek czeka miesiąc. Znowu pyta. "Niech pan poczeka, nie spieszy nam się" - brzmi odpowiedź. A potem pani wicedyrektor dziwi się, że nauczyciel etyki nie zebrał jeszcze grupy.

Jacek rusza po salach. Zapisuje się 16 osób. Na pierwsze zajęcia przychodzi jedna, na drugie - troje. Etyka jest od 14:45 do 16:30, dzieciakom nie chce się czekać. Jackowi też. Dyrekcja nie widzi problemu, ocenia, że najwyraźniej uczniów nie interesują te zajęcia. Etyki nie ma. Co robią niewierzący uczniowie w okienku w zajęciach? Idą do biblioteki albo snują się po szkole i grają na telefonach.

SZKOŁA PROSI DO KOŚCIOŁA

Nie to, żeby szkoły nie organizowały uczniom czasu. Organizują, nawet poza budynkiem szkolnym. Na przykład jak jest ważne święto, to szkoła wychodzi do kościoła na mszę – wskazuje w raporcie Fundacji ponad 60 proc. badanych. A 46 proc. dodaje: zdarza się, że rekolekcje adwentowe i inne wydarzenia związane z religią są organizowane zamiast lekcji.

Siepraw, Małopolska, początek roku szkolnego. Rodzice dostają informację, że dzieci mają być na obchodach 11 listopada. "Oczekuje się 100% frekwencji, a w przypadku nieobecności prosi się o rzetelne usprawiedliwienie" - napisała dyrekcja Szkoły Podstawowej im. Tadeusza Kościuszki. W liście przedstawiła także plan uroczystości:

"16.00 Poświęcenie tablicy upamiętniającej mieszkańców Sieprawia, którzy zginęli na froncie podczas I Wojny Światowej (cmentarz)
16.15 Poświęcenie pomnika św. Jana Pawła II i bł. Anieli Salawy
16.30 Msza Św. w Sanktuarium bł. Anieli Salawy
18.00 Program artystyczny"

Drugi koniec Polski, Osielsko, woj. kujawsko-pomorskie. Fundacja interweniuje w sprawie akcji "Milion Dzieci Modli się na Różańcu". Akcję organizuje Papieskie Stowarzyszenie Pomocy Kościołowi, organizacja zajmująca się pomocą humanitarną katolikom na całym świecie. Nauczyciele idą z dziećmi do kościoła. Dzieci nie chodzące na religię zostają w świetlicy i się nudzą.

"Dlaczego obowiązkiem zaprowadzenia uczniów do kościoła rzymskokatolickiego i opieki nad uczniami zostali obciążeni nauczyciele, którzy powinni prowadzić lekcje z przedmiotów dydaktycznych?" - pyta Fundacja w liście do dyrekcji Szkoły Podstawowej w Osielsku.

Jeśli uczeń nie może przyjść do kościoła, kościół przyjdzie do niego:

"Zdarzyło się tak, że rekolekcje zorganizowano w szkole. A spowiedź w salach lekcyjnych. Dokładnie tak, msza była w sali gimnastycznej, a spowiedź w klasie"
Fragment listu ucznia do Fundacji Wolność od Religii

W IMIĘ OJCA, SYNA I PATRONA

Z raportu: 18 procent szkół współorganizuje pielgrzymki, w 15 procentach odbywają się Dni Papieskie. Do 32 procent placówek na uroczyste okazje zaprasza się osoby duchowne, by wygłosiły przemówienia. 71 procent badanych styka się w szkołach z symboliką katolicką. Połowa badanych przyznaje, że przed Bożym Narodzeniem w trakcie lekcji odbywają się próby do jasełek - niekoniecznie prowadzone przez katechetę.

- Około dwóch tysięcy publicznych placówek oświatowych nosi imię Jana Pawła II lub innego świętego katolickiego. W statutach tych szkół wpisuje się, że dzieci wychowywane są zgodnie z nauką głowy Kościoła katolickiego, że uroczystość Dnia Patrona jest związana z wyjściem na mszę lub przynajmniej apelem, na którym przyjmowani są z atencją dostojnicy kościelni - wymienia Dorota Wójcik. Opisuje korytarze szkolne obwieszone religijnymi komunikatami czy dewocjonaliami oraz gabloty tematyczne nauczycieli religii (ci od etyki gablot ponoć nie mają).

"NIKT NIE PROTESTOWAŁ"

- Ja jestem z południa Polski. Na południu Polski są takie pobożne tereny jak Orawa albo Podhale, gdzie klasa jest tak naprawdę jednowyznaniowa, gdzie szkoła jest zgromadzeniem religijnym, to znaczy ci ludzie mają wszyscy takie same przekonania, ale w Krakowie tak już nie jest. Szkoła nie musi być środowiskiem wiary. Myślę, że najpoważniejsza zmiana, jaka nas czeka (...) to jest, żeby katechezę, która prowadzi do wtajemniczenia chrześcijańskiego, wyrwać ze szkoły i przenieść ją z powrotem do środowiska wiary, jakim jest parafia - wspólnota w Kościele - tak arcybiskup łódzki Grzegorz Ryś mówił podczas Przystanku Jezus, odbywającego się w trakcie Przystanku Woodstock w Kostrzynie nad Odrą. Jego pogląd jest jednak odosobniony – Episkopat od lat sprzeciwia się jakimkolwiek próbom usunięcia religii ze szkół.

- Religia w szkole spełnia swoje zadanie. Chodzą ci, którzy chcą. Wielu nie miałoby styczności z duchownym i religią, gdyby była organizowana w salkach parafialnych - mówi ksiądz prof. Robert Nęcek, były katecheta i wykładowca na Uniwersytecie Jana Pawła II w Krakowie. I dodaje: - Jeśli religia jest dobrze prowadzonym przedmiotem, czyli wykłada ją katecheta z powołania, młodych chętnych do nauki nie brakuje. Jeśli się przykładamy i młodzież to widzi, to też się angażuje. Tak jest z każdymi innymi zajęciami

Na religię wróciła Kasia z Kędzierzyna-Koźla (woj.opolskie). - Nie byłam zadowolona z zajęć z etyki w liceum, musiałam czekać na nie kilka godzin po lekcjach i niewiele z nich wynosiłam. Postanowiłam wrócić na religię, cała klasa przekonywała mnie, że warto. Ksiądz Marcin, który ją prowadził, wiedział, że jestem niewierząca, ale nigdy tego nie skomentował. Rozmawialiśmy na różne tematy, nawet takie jak in vitro i choć się nie zgadzaliśmy ze sobą, to na lekcjach było miejsce na dyskusję. Zaproponował nawet wspólne wydawanie gazetki parafialnej - z tym że tematy religijne pojawiały się tylko na pierwszej stronie, a na kolejnych ja i inni uczniowie mogliśmy pisać o muzyce, filmie, książkach czy wydarzeniach w mieście. Kiedy ksiądz odchodził z parafii, przyszło go pożegnać mnóstwo osób - nawet ci niezaangażowani w życie kościoła.

Na pytanie o jasełka czy Dni Papieskie ksiądz Nęcek odpowiada, że nigdy nie spotkał się z protestami uczniów dotyczącymi takich wydarzeń.

- W wielu przypadkach większy kłopot jest z rodzicami. Dzieci nie mają wobec takich uroczystości uprzedzeń. Rodzice widzą zagrożenia tam, gdzie ich nie ma. Natomiast dzieci i młodzież potrafią pokonywać przeszkody, nie widzą nic zdrożnego w tym, że ktoś chodzi na religię czy na nią nie chodzi, bo liczy się to, jakim jest się człowiekiem. Druga sprawa - jeśli większość osób chce wydarzeń związanych z religijnością w szkołach, to trudno, by się kryła z tym w katakumbach. Żyjemy w kraju demokratycznym - podkreśla.

- Młodzież szkolna często ma w zwyczaju wybierać rozwiązania mniej wymagające. Znam przypadek, że część uczniów przeniosła się z religii na etykę, bo uważała, że ksiądz zbyt wiele wymaga. Po pewnym czasie wrócili na religię - okazało się, że etyka to dwa razy więcej nauki - dodaje ks. Nęcek.

RODZICE CHCĄ RELIGII, DZIECI NIE

Przekonaniu duchownych, że młodzieży religia w szkole nie przeszkadza, a wręcz się podoba, przeczą wyniki badania na panelu Ariadna dla Wirtualnej Polski z 2018 r., według którego ponad połowa badanych (51 proc.) jest zdania, że lekcje religii powinny odbywać się poza szkołą, np. w przykościelnych salach katechetycznych, a katecheci nie powinni być wychowawcami klas.

Z kolei z sondażu Kantar Public wynika na pierwszy rzut oka, że większość Polaków (49 proc. wobec 39 proc. przeciw) chce pozostawienia religii w szkołach. Sprawa się komplikuje, gdy sprawdzimy, o których Polaków chodzi. Otóż w większości pozostawienia religii w szkołach chcą rodzice (52 proc. osób w wieku od 35 do 54 lat). Za to aż 61 proc. badanych w wieku 15-19 lat jest za tym, by nauczanie rzymskiego katolicyzmu ze szkół zniknęło.

A jak to wygląda w innych krajach? W Niemczech w szkołach swoje lekcje mają przedstawiciele każdej z największych religii - chrześcijanie wszystkich wyznań, judaiści i muzułmanie. W Irlandii z wiarą katolicką identyfikuje się 78,3 procent społeczeństwa, choć w obliczu serii skandali pedofilskich, które zachwiały miejscowym Kościołem, irlandzkie media podkreślają, że to wierność samej wierze, a nie instytucji.

Tę zmianę podejścia widać też w szkole. Do niedawna ateista w liceum był tam zmuszony w czasie religii siedzieć w bibliotece albo z tyłu klasy - jednocześnie nie mógł słuchać muzyki ani odrabiać zadania domowego. Teraz szkoły mają obowiązek zaproponowania takim licealistom alternatywnych zajęć - niekoniecznie związanych z etyką czy moralnością. Na podobną zmianę nie mogą na razie liczyć uczniowie podstawówek, w ponad 90 procentach prowadzonych przez Kościół katolicki.

Hiszpania również zmienia zasady nauczania religii w szkołach. W listopadzie rząd oświadczył, że poprzednią reformę edukacji trzeba zrewidować, a w niektórych aspektach znacząco poprawić. Według planu, religia, dotychczas obowiązkowa w szkołach średnich, będzie przedmiotem dodatkowym, nieliczącym się do średniej. Pojawi się także nowy przedmiot - zarówno w podstawówkach, jak i szkołach ponadpodstawowych - "wychowanie do wartości obywatelskich i etycznych".

KOMUNIA I CO DALEJ?

Listopad 2018. Akcja "Różaniec w szkole" w Ruścu (woj. mazowieckie). Październik 2018, szkoła w Kampinosie (woj. mazowieckie) organizuje w sali gimnastycznej spotkanie z biskupem Piotrem Jareckim. Maj 2018, Bochnia (woj. małopolskie): ksiądz odmawia modlitwę przed rozpoczęciem egzaminu maturalnego. Do Fundacji pisze o tym jeden z uczniów:

"Może to drobiazg, ale czułem się okropnie, bo przyszedłem do świeckiej szkoły napisać ważny egzamin dojrzałości i po rozpoczęciu procedury informacyjnej ksiądz, który jest tylko członkiem komisji, urządza sobie modły"
List ucznia do fundacji Wolność od Religii

Październik 2018 r. Małopolska kurator oświaty, Barbara Nowak występuje w obronie neutralności ideologicznej szkół. "Kształcenie i wychowanie służy rozwijaniu u młodzieży poczucia odpowiedzialności, miłości Ojczyzny oraz poszanowania dla polskiego dziedzictwa kulturowego, przy jednoczesnym otwarciu się na wartości kultur Europy i świata" - cytuje ustawę o systemie oświaty z… 1991 roku. Jej apel nie dotyczy jednak modlitw w trakcie lekcji czy wizyt biskupów w szkołach. Kurator Nowak chodzi o Tęczowy Piątek i organizację imprez halloweenowych.

Aby przekonać dyrektorów o szkodliwości imprez na rzecz środowisk LGBT czy tych, które nie wpisują się w kalendarz chrześcijańskich świąt, kurator Barbara Nowak pisze: "Szkoła (...) nie może być przekształcana w miejsce indoktrynacji dzieci i młodzieży poglądami jednej ze stron sporu światopoglądowego".

- Największy problem będzie w przyszłym roku - Magda, mama drugoklasistki, przewraca oczami. - Wtedy wypada komunia. Rodzice już teraz szaleją. Ustawiają sale na przyjęcia, sprowadzają buty z Włoch, licytują, kto będzie miał lepiej i bardziej wystawnie. Ja powiedziałam mojej, że w dzień komunii dostaje ode mnie kasę i zabieram ją do parku rozrywki. Żeby nie czuła się inna - podkreśla.

W podkrakowskiej wsi, w której mieszka, tylko ona nie przyjmuje księdza po kolędzie. We wsi jest jeszcze jedna niewierząca mama, ale machnęła ręką i posyła dziecko na religię. Córka Magdy, Asia, w pierwszej klasie powiedziała katechecie, że nie kocha Boga. W końcu go na oczy nie widziała. Kochać można mamę, tatę, babcię. A nie kogoś obcego. Po wakacjach na religię już nie wróciła.

  • Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.
Źródło artykułu:WP magazyn
Komentarze (0)