Szef polskiej policji zniknął. W jego obronie stanął jeden z ministrów
Jak nieoficjalnie ustaliła WP, po ostatnich wydarzeniach na Marszu Niepodległości i Strajku Kobiet wicepremier i prezes PiS Jarosław Kaczyński miał być zirytowany postawą szefa polskiej policji Jarosława Szymczyka. Generał na stanowisku pozostanie, otrzymał bowiem mocne wsparcie ze strony szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego. Polityk postanowił wziąć odpowiedzialność za protesty na siebie, za to szef policji zapadł się pod ziemię.
Według nieoficjalnych informacji Wirtualnej Polski, Kamiński miał zagrozić odejściem z rządu, gdyby Szymczyka chciano zastąpić nowym komendantem. - Obaj panowie są w ostatnim czasie w dobrych relacjach. Kamiński stoi murem za komendantem - mówi nasz informator.
Pogłoski o odejściu szefa policji pojawiły się już po pierwszych demonstracjach w ramach ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Reakcji i zdecydowanych działań miał domagać się osobiście wicepremier ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński.
– Prezesowi PiS nie podobało się "miękkie" zachowanie policji. Był zirytowany brakiem stanowczości i zdecydowania wśród mundurowych. Wytykał zbyt pobłażliwe traktowanie protestujących – mówi nam nasz informator.
Zobacz też: Strajk Kobiet. Przerażająca relacja Borysa Budki. "Policja odseparowywała tłum, potem użyli gazu"
Notowania szefa polskiej policji jeszcze bardziej spadły po Marszu Niepodległości. – Tu odwrotnie. Krytykowano go za to, że policja zbyt brutalnie rozprawiła się z atakującymi ich bandytami. Na Marszu poturbowano też dziennikarzy i fotografów relacjonujących zajścia – zauważa nasz rozmówca.
Policję otwarcie skrytykował również wiceprezes PiS, były minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. W katolickich mediach pojawiły się apele o wszczęcie postępowań wyjaśniających wobec osób odpowiedzialnych za zachowanie mundurowych.
Szymczyk milczał. Ale jego otoczenie już nie. W niektórych mediach pojawiły się informacje, że sam ustąpi ze stanowiska. Mówiło się, że był przeciwny zaostrzaniu policyjnych działań na Marszu Kobiet. Według ustaleń WP, szef polskiej policji nie miał jednak zamiaru rezygnować ze stanowiska. Już wtedy bronił go Kamiński, a informację wypuszczono, żeby pokazać komendanta z dobrej strony.
- Szymczyk teraz nie odejdzie jeszcze z innego powodu. Byłoby to przyznanie się do błędu przez PiS. Kierownictwo partii zaostrzyło działania mundurowych, domagał się tego prezes Kaczyński. Rezygnacja Szymczyka byłaby wizerunkową wpadką dla rządu - mówi nam nasz informator.
To właśnie Szymczyk z ministrem Kamińskim wynegocjowali dodatki dla policjantów za pracę podczas zgromadzeń. Dzięki nowym przepisom, policjant pełniący służbę w Centralnym Pododdziale Kontrterrorystycznym Policji "BOA” dostanie 1000-1500 zł dodatkowej premii. A mundurowy z oddziałów prewencji 500 zł. Przepisy wejdą w życie od nowego roku.
Według naszych informatorów, na giełdzie nazwisk na ewentualnego następcę Szymczyka wybija się coraz bardziej komendant stołeczny Paweł Dobrodziej. Właśnie za zdecydowane działania. Także za te na środowym proteście kobiet w Warszawie, na którym doszło do brutalnych scen z udziałem funkcjonariuszy z warszawskiego oddziału antyterrorystycznego.
- W naszych działaniach biorą udział policjanci wszystkich pionów od logistyki po prewencję i pion kryminalny. Zabezpieczenia są nasze, czyli Komendy Stołecznej Policji - potwierdza nam Sylwester Marczak, rzecznik KSP.
To komendant Dobrodziej nadzorował wysłanie rzeszy policjantów, którzy chronili dostęp do domu Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu. A później zdecydował się ukarać mundurowych, którzy dopuścili do zawieszenia na ogrodzeniu nieruchomości prezesa PiS wieszaków.
To w końcu on wydał komunikat adresowany do komendantów rejonowych i powiatowych oraz naczelników Komendy Stołecznej Policji, w którym jasno wskazuje, w jaki sposób funkcjonariusze mają reagować w przypadku blokowania ulic i zachowania uczestników Marszu.
To jednak nie on wydaje rozkazy, a nadal gen. Jarosław Szymczyk.