Strzelanina w San Bernardino w USA. Policja: nie wykluczamy terroryzmu
Dwoje sprawców środowej strzelaniny w Stanach Zjednoczonych, w której w San Bernardino, w Kalifornii, zginęło 14 osób a 17 zostało rannych, zostało zidentyfikowanych przez policję. Byli to zapewne jedyni sprawcy, oboje zginęli zastrzeleni przez policję.
Szef policji w San Bernardino, ok. 100 km na wschód od Los Angeles, Jarrod Burguan poinformował, że 28-letni mężczyzna to obywatel amerykański Syed Farook; towarzyszyła mu 27-letnia kobieta Tashfeen Malik, której obywatelstwo nie jest znane. Para najprawdopodobniej była małżeństwem albo zaręczona.
Zapewne byli to jedyni sprawcy, motyw nie jest jasny. - Nie wykluczyliśmy terroryzmu - zastrzegł Burguan. "Możemy powiedzieć, że dwoje sprawców" to dwie osoby, które zginęły po późniejszym pościgu - dodał. Policja ostrzelała samochód, którym uciekali.
Farook był zatrudniony w administracji hrabstwa San Bernardino, gdzie pracował dla wydziału zdrowia publicznego, i uczestniczył w świątecznym przyjęciu w Inland Regional Center, stanowym ośrodku pomocy niepełnosprawnym, w czasie którego doszło do strzelaniny. Komendant policji przekazał mediom, że Farook "uczestniczył w przyjęciu, z którego wyszedł w stanie wzburzenia". Następnie wrócił i otworzył ogień.
Według policji mężczyzna i kobieta, którzy zginęli w wymianie ognia z policją, byli ubrani w odzież militarną i mieli przy sobie długą broń. - Byli ubrani i wyposażeni w sposób, który wskazuje, że byli przygotowani - zaznaczył Burguan na konferencji prasowej.
Atak nie nosi znamion zamachów przeprowadzanych przez tzw. samotne wilki, ale odbiega w sposobie przeprowadzenia od ataków organizowanych przez Państwo Islamskie czy inne grupy dżihadystyczne - poinformowały amerykańskie władze. Jak wyjaśniono, na przykład sprawcy zamachów w Paryżu z 13 listopada rozmyślnie brali na cel miejsca publiczne, aby doprowadzić do maksymalnych strat. Tymczasem środowy atak był raczej obliczony na uderzenie w rodziny niepełnosprawnych i pracowników hrabstwa.
Był to najtragiczniejszy akt przemocy w USA dokonany przy użyciu broni palnej od czasu masakry w szkole Sandy Hook, w Newtown, w stanie Connecticut w grudniu 2012 r., w której zginęło 27 osób (w tym sprawca).
Jak powiedział Burguan, sprawcy byli doskonale przygotowani do ataku. Ok. godz. 11 czasu lokalnego otworzyli oni ogień do kilkuset ludzi zgromadzonych w Inland Regional Center, stanowym ośrodku pomocy niepełnosprawnym. Po dokonaniu masakry sprawcy uciekli czarnym samochodem sportowo-terenowym (SUV).
W ośrodku, będącym częścią całego kompleksu, odbywała się impreza świąteczna dla personelu okręgowego wydziału zdrowia.
Burguan poinformował, że władze San Bernardino zarządziły nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Zamknięto wszystkie lokalne szkoły oraz budynki władz miejskich i okręgowych. W szpitalach zarządzono stan pogotowia.
Prezydent Barack Obama wystosował kondolencje dla rodzin ofiar masakry i potępił jej sprawców wskazując, że do tego rodzaju tragicznych wydarzeń dochodzi w Stanach Zjednoczonych coraz częściej. W krótkiej wypowiedzi dla telewizji CBS Obama wskazał, że w żadnym innym kraju, poza USA, nie dochodzi tak często do masakr dokonywanych przy użyciu broni palnej.
- Nie powinniśmy akceptować tego stanu rzeczy i uważać go za normalny. Nie znamy motywów sprawców, ale możemy podjąć, wszyscy, na każdym szczeblu władzy, działania, aby do takich tragedii nie dochodziło tak często - powiedział Obama.
San Bernardino, to miasto liczące ok. 200 tys. mieszkańców, odległe o ok. 100 km na wschód od Los Angeles.