To znacznie częściej niż w ubiegłym roku. W wakacje głównie są to loty do wypadków drogowych i osób topiących się w morzu. - Teraz, kiedy jest dobra pogoda, to się szczególnie odczuwa. Więcej wylotów jest na plaże. Przypadki, w których możemy pomóc, dają więcej satysfakcji - przyznaje lekarz LPR, Piotr Wiśniewski. - Niestety czasami wylatuje się do takich sytuacji, że rodzina przyjechała na wakacje nad morze, przychodzi pierwszego dnia na plażę i ktoś się topi. Ojciec pomaga i też się topi, ratując dziecko. To są takie przypadki, które się pamięta na zawsze - dodaje lekarz.
Jak mówi ratownik medyczny Paweł Klein, pracownicy LPR muszą mieć twardą psychikę i być w 100 procentach zaangażowani w to, co robią. - W pamięci zostają przede wszystkim wyloty do małych dzieci. Sam jestem rodzicem, więc to przeżywam, ale próbujemy pracę zostawiać tutaj, nie przynosić jej do domu. W ostatnim czasie mieliśmy szczególną akcję w rejonie Mechelinek. Motolotniarz spadł na klif, trzeba było go przetransportować do centrum urazowego - mówi ratownik.
Śmigłowiec ratowniczy do najdalszych zakątków Pomorza jest w stanie dolecieć w niecałe pół godziny. W Polsce mamy 18 baz Lotniczego Pogotowia Lotniczego. Całodobowe dyżury, oprócz Gdańska, pełnią bazy w Warszawie, Wrocławiu i Krakowie. W trudnej pracy ratownikom medycznym z LPR pomaga śmigłowiec Europcopter EC135. W całym kraju mamy 23 takie maszyny.
