Stanisław Ciosek: ja tylko zbieram informacje

Moim zadaniem jest zbieraniem informacji, a nie prowadzenie polityki, ja jestem doradcą, panowie, prezydenta, a nie politykiem kreującym decyzje - powiedział w Sygnałach Dnia ambasador Stanisław Ciosek.

22.10.2004 | aktual.: 22.10.2004 10:14

Sygnały Dnia: W naszym studiu Ambasador Stanisław Ciosek, Doradca Prezydenta Rzeczypospolitej ds. Międzynarodowych. Dzień dobry.

Stanisław Ciosek: Dzień dobry państwu.

Sygnały Dnia: Panie ambasadorze, powróćmy do informacji podanej przedwczoraj o tym, że jakoby mógł pan mieć coś wspólnego ze spotkaniem Jana Kulczyka z Władimirem Ałganowem. Pan to już komentował mówiąc, że nie umawiał pan, czy umawiał pan, bo już nie pamiętam, spotkanie Billa Clintona z Moniką Lewinsky.

Stanisław Ciosek: Tak, przedwczoraj to podał Fakt. Wczoraj na szczęście napisali, że się wściekłem czy wpadłem w złość, czy się rozsierdziłem. Rzeczywiście wpadłem w złość, bo czyste i wymyślone kompletnie, totalnie. Kpiłem z tego właśnie, porównując to do spotkania z panią Moniką Lewinsky, że tamtego też nie umawiałem. Bzdura totalna. I to jest najgorsza historia, że rzuci się gdzieś na podstawie nie wiadomo czego wymyśloną rzecz, kłamstwo czyste i idzie to do opinii publicznej jako pełen fakt. Ale też na szczęście się dowiedziałem z tych najświeższych badań opinii publicznej, że Komisja Śledcza traktowana jest przez ponad 70% Polaków jako forum gry i interesów partyjnych, a nie rzeczywistego wymiaru sprawiedliwości. Więc to mnie pocieszyło, że nie wszyscy wierzą takim bzdurom.

Sygnały Dnia: No tak, ale jednak członkowie Komisji twierdzą, że pana nazwisko przewija się w dokumentach, którymi dysponują.

Stanisław Ciosek: Tak, oczywiście, musi się przewijać, ponieważ zajmuję się polityką wschodnią, prowadzę tysiące rozmów, w tym i w sprawie niezwykle istotnej, dotyczącej polityki energetycznej, a więc zakupu ropy, gazu przez Polskę ze wschodu. Tak natura ułożyła, że surowce naturalne są na wschodzie kontynentu, a nie na zachodzie, jesteśmy skazani czy zmuszeni do kupowania, podobnie jak inne europejskie kraje, tylko tam. I rozpoznanie intencji, poglądów, zamiarów, stanu faktycznego partnerów jest niezwykle istotne. Podobnie jak byłem 7 lat ambasadorem w Moskwie i rozpoznanie tego, co chcą od nas i oczekują, jak nas widzą Rosjanie, nas, Polaków, było moim zadaniem. Podobnie teraz moim zadaniem jest rozpoznawanie tego, co na wschodzie dzieje się między Polską, interesami naszymi a wschodem. I prowadzę tysiące rozmów, nawet mam do siebie pretensję, że za mało.

Sygnały Dnia: A czy zna pan Władimira Ałganowa? Miał pan okazję z nim rozmawiać? Kiedy ostatni raz pan miał okazję?

Stanisław Ciosek: Tak. Wbrew historii politycznej w ubiegłym wieku i w ubiegłym minionym ustroju, tak by można określić.

Sygnały Dnia: Ostatnio nie?

Stanisław Ciosek: A gdzie, skądżeż. Pierwszy, oczywiście nie panowie by wiedzieli o takim fakcie, a tak jak to nazwał pan Kulczyk, spełniłbym obywatelski obowiązek i doniósł tam, gdzie trzeba. To jest święta sprawa, szpieg i tyle.

Sygnały Dnia: A Jan Kulczyk? Zna pana Jana Kulczyka?

Stanisław Ciosek: Też, oczywiście.

Sygnały Dnia: Też pan z nim nie rozmawiał ostatnio?

Stanisław Ciosek: Ostatnio nie, kilka lat temu. Wie pan, ja zbieram informacje jak taka pszczółka do ula, którą jest trudno, patrząc na mnie, sobie skojarzyć mnie ze pszczółką, natomiast miód i jego dystrybucja nie jest w moim ręku. Moim zadaniem jest zbieraniem informacji, a nie prowadzenie polityki, ja jestem doradcą, panowie, prezydenta, a nie politykiem kreującym decyzje. Decyzje są prezydenta, są w rządzie, Konstytucja, prawa w Polsce to określają.

Sygnały Dnia: A czy rosyjskie służby specjalne mogą mieć wpływ na bezpieczeństwo energetyczne Polski? Czy mogą próbować...?

Stanisław Ciosek: Ależ oczywiście, to jest oczywiste, Boże ty mój. W ogóle to śmieszą mnie takie te...

Sygnały Dnia: Czyli to pana nie zaskakuje, że szukają możliwości, jak by się tutaj dostać, wykupić...

Stanisław Ciosek: Surowce energetyczne są pilnowane, zarówno sprzedaż w przypadku Rosji, jak i kupno przez inne kraje, ponieważ to jest towar strategiczny, decydujący o losach państw, narodów, fundamentalny towar. Pilnowany jest przez służby specjalne i jednych, i drugich państw. Wszyscy pilnują tego swojego interesu. Po to płacimy swoje podatki służbom, żeby pilnowały naszych interesów. I to jest oczywiste. Ja miałem święte przekonanie, że rozmawiając z takim czy innym przedstawicielem takiego czy innego koncernu musiałem z góry założyć, że rozmawiam jakby z przedstawicielem państwa, czy to są służby specjalne, czy to jest w inny sposób związane z państwem. Ale z państwem, bo to są interesy tamtego państwa. Rosjanie pilnują jak oka w głowie handlu ropą, gazem i bronią. To są te trzy grupy towarów, które są niezwykle newralgiczne i dla ich ważne. I to jest oczywiste.

Sygnały Dnia: A czy sprzedaż któremuś z koncernów rosyjskich któregoś z naszych przedsiębiorstw zajmującego się w tym przypadku przerobem ropy, gazu może być politycznie niebezpieczne?

Stanisław Ciosek: Może być, ale nie musi. Między innymi ten temat próbowałem rozgryzać. I są takie metody. Póki co nie sprzedaliśmy tego nikomu i dzięki Bogu, że tak to się stało. Myślę, że rozumnie postąpiły władze państwa polskiego, podchodząc niezwykle ostrożnie do tego tematu. Naturalną rzeczą jest, że — i to Rosjanie nie kryją tego, że chcą kupić jak najwięcej instalacji do przerobu ropy naftowej i gazu. Powiadają w doktrynie swojej publicznej, między innymi w tych rozmowach mi to wyjaśniali — produkują, powiadają, surową ropę, inne państwa w Europie Środkowo-Wschodniej kupują to, przerabiają, zarabiają na tym, zbierają śmietankę, a w tym, powiadają, my nie uczestniczymy. Też chcemy w tym uczestniczyć, chcemy sobie kupić rafinerię i co tylko się da, żeby zysk z tego mieć, łącznie ze stacjami benzynowymi przecież. I to jest naturalne, ale to już jest nie tyle polityka, co biznes.

Czy to jest niebezpieczne? Czy tym można jakiś kraj zniewolić? Nie wiem. Jeśliby się chciało tego instrumentu używać, pewnie w jakimś tam stopniu można by wpływać, natomiast nie wierzę w to, żeby Rosjanie na przykład zakręcili kurek i nie dostarczali do nas czy do Europy Zachodniej surowców energetycznych, bo oni z tego przecież żyją. Ale trzeba mieć wyjście zapasowe w razie czego, strzeżonego, jak mówią, Pan Bóg strzeże. Więc to jest naturalna gra interesów politycznych, biznesowych. W przypadku Rosji biznes i polityka się ze sobą niezwykle silne splatają i to również m.in. było przedmiotem mojego zainteresowania w rozlicznych rozmowach, które prowadziłem i prowadzę, i prowadzić będę.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)