Ślady tortur na ciele zabitego dziennikarza
Ciało birmańskiego dziennikarza Ko Par Gyi, zastrzelonego przez wojsko w październiku, mają na sobie ślady pokazujące, że był torturowany przed śmiercią - poinformowała jego żona. Mężczyzna miał m.in. złamaną czaszkę i szczękę.
06.11.2014 07:41
Ko Par Gyi został zatrzymany przez birmańską armię, gdy we wrześniu przygotowywał materiał na temat starć wojska z rebeliantami separatystycznej mniejszości etnicznej Karenów w stanie Mon w środkowej Birmie. W ubiegłym tygodniu armia poinformowała, że zastrzeliła go 4 października, kiedy próbował odebrać jednemu z żołnierzy broń podczas próby ucieczki.
Jego żona, Ma Thandar, która jest działaczką praw człowieka w Birmie, powiedziała, że ona, inni aktywiści i prawie stu żołnierzy, policjantów i przedstawicieli władz uczestniczyło w środę w ekshumacji zwłok.
- Nie widziałam rany postrzałowej, ale nie mogłam też od razu rozpoznać jego twarzy, ponieważ szczęka i zęby były złamane, co wskazuje na tortury - powiedziała Thandar. Na ciele męża kobieta dostrzegła też dwa ślady ran najwyraźniej od jakiegoś ostrego przedmiotu. Zastrzegła jednak, że nie były to rany postrzałowe.
Karenowie, o których pisał Ko Par Gyi, stanowią 7 proc. mieszkańców Birmy; od ponad 60 lat walczą z rządem o niepodległość. Narodowa Unia Karenów to jedno z kilkunastu etnicznych ugrupowań zbrojnych, występujących przeciwko birmańskim władzom. Podczas gdy Karenowie domagają się niepodległości, inne mniejszości zabiegają o autonomię. Od 1988 r. większość z nich podpisała porozumienia rozejmowe z armią birmańską. Karenowie wykluczyli jednak zawarcie ugody z juntą. Mniejszość Karenów w przeciwieństwie do buddyjskiej reszty kraju to w większości chrześcijanie.
W marcu 2011 r. rządzący w Birmie od 1962 r. wojskowi przekazali formalnie władzę popieranej przez nich administracji cywilnej. Prezydent Thein Sein zaczął wówczas znosić niektóre ograniczenia dotyczące mediów. Rozpoczął też dialog z demokratyczną opozycją, osiągnął pojednanie z mniejszościami etnicznymi oraz wprowadził prawo do organizowania strajków i tworzenia związków zawodowych.
Nowe władze od tego czasu próbują przekonywać Zachód o swoich reformatorskich zamiarach. Organizacje monitorujące wolność prasy alarmują jednak, że w kraju wciąż dochodzi do zastraszania i zatrzymywania dziennikarzy, zwłaszcza na prowincji, a wszystko wskazuje na to, że sytuacja systematycznie pogarsza się.