Skandal z Polską w tle. Znów problemem są wizy
Polscy przedsiębiorcy z Filipin w sierpniu ubiegłego roku ostrzegli Ministerstwo Spraw Zagranicznych, że za umawianie spotkań w sprawie wiz oczekiwane są łapówki. Twierdzą, że proceder jest kontynuowany - mimo ujawnienia afery wizowej z czasów PiS. Urzędnicy mówią, że oferty "pomocy" w uzyskaniu wizy to oszustwo, ale placówka była kontrolowana. Sprawę omawia największy filipiński program interwencyjny.
- Mamy zagwarantowaną pracę w Polsce, ale wyjazd marzeń nie może się spełnić. Od 8 miesięcy czekamy na termin spotkania w sprawie wizy w polskiej ambasadzie w Manili. Te terminy spotkań są blokowane dla zwykłych ludzi i sprzedawane poprzez oferty w internecie - tak w popularnym programie interwencyjnym telewizji UNTV z Filipin skarży się grupa kilkunastu Filipińczyków. Emisja odbyła się 28 listopada, program był transmitowany na YouTube.
"UNTV News and Rescue" to hit telewizji podobny do polskiej "Sprawy dla Reportera" Elżbiety Jaworowicz. Jest skandal, padają ostre zarzuty, a prowadzący nie gryzą się w język. Program osiąga wysokie notowania na platformie YouTube - ma ponad 4,5 miliona subskrybentów i łączną liczbę ponad 2,7 miliarda wyświetleń.
Współprowadzący program policjant ostro skomentował skargi pod adresem polskiej placówki. - Ile macie płacić? 30 tys. peso? Skandal. A normalna opłata za spotkanie w polskiej ambasadzie wynosi 500 peso? To sprawa dla prokuratury! Oszustwo! Zajmiemy się tym - zapewnia policjant, komentujący sprawę w studiu. Łączy się z policjantką z wydziału do spraw przestępczości międzynarodowej. Ta deklaruje, że zajmie się sprawą po złożeniu skargi.
30 tys. peso filipińskich to w przeliczeniu ponad 2,1 tys. zł - równowartość dwóch miesięcznych pensji w regionie. 500 peso filipińskich to z kolei w przeliczeniu około 35 zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Program UNTV trwa ponad godzinę i wielokrotnie padają w nim skargi na korupcyjny system, jaki mieli - jak przekonują bohaterowie - stworzyć polscy urzędnicy oraz firma BLS International, która w imieniu ambasady organizuje spotkania wizowe. Chociaż w Polsce kilka tygodni temu zakończyła prace komisja śledcza w sprawie afery wizowej z czasów PiS, na Filipinach znowu zbierają się czarne chmury.
Polak nie weźmie tej pracy. Dla Filipińczyków to marzenie
- Od miesięcy nie ma innego sposobu na uzyskanie polskiej wizy dla pracownika z Filipin niż kupienie za łapówkę terminu spotkania z urzędnikami. Ostrzegłem nasz konsulat, że terminy są sprzedawane poprzez internetowe oferty - mówi Wirtualnej Polsce Paweł, przedsiębiorca od lat mieszkający w Manili na Filipinach. Pracuje tam, pomagając polskim firmom w rekrutacji pracowników. Chce zachować anonimowość.
Niedawno przeprowadził rekrutację dla pracodawcy z branży hotelowej. Kilka kobiet, ma już ustalone warunki z pracodawcą w Polsce. Są dla nich wydane zezwolenia na pracę. Teraz muszą one wystąpić o wizę pracowniczą. Niestety od kilku miesięcy nie udaje się zapisać na żaden termin rozmowy.
Jest też inny przedsiębiorca Marcin, polski pośrednik szukający pracowników z Filipin i krajów Afryki. Niedawno dla polskich firm znalazł kilkadziesiąt osób. W kraju czeka na nich robota przy krojeniu i filetowaniu kurczaków oraz praca w hotelu w Polsce. Wyjazd blokuje brak wiz.
- Dlaczego Filipińczycy? - pytamy.
- Polak już nie weźmie takiego zajęcia. To harówka za płacę minimalną. Podejmą się tylko cudzoziemcy. Firmy liczą, że jak przyuczą kogoś do pracy, to popracuje choćby rok, dwa - tłumaczy. - Filipiny to świetny rynek taniej siły roboczej. Ludzie są solidni i pracowici. Pod względem obsługi wizowej jest najgorzej ze wszystkich znanych mi miejsc na świecie - komentuje.
Spadek po PiS. Internetowe zapisy na pracę w Polsce
Organizacją spotkań wizowych w imieniu ambasady RP zajmuje się firma BLS International, znany na całym świecie pośrednik takich zadań. MSZ jeszcze za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy (w kwietniu 2023 roku) poinformowało, że ambasada RP na Filipinach oraz firma BLS International rozpoczęły współpracę. Na Filipinach powstały dwa centra obsługi wizowej.
Pracownicy BLS raz w miesiącu otwierają tzw. internetowy kalendarz spotkań, a osoby ubiegające się o wizę mogą zapisać się na spotkanie. Rozmowa polega na sprawdzeniu danych kandydata, jego kwalifikacji zawodowych, znajomości języków obcych. Kończy się przyznaniem oceny w skali od 1 do 10. Im więcej punktów tym większa szansa na wizę. MSZ zleca tę usługę pośrednikom, aby nie angażować własnych pracowników do tysięcy wywiadów z chętnymi do wyjazdu do Polski.
Właśnie ten kalendarz jest przyczyną awantury. Kto nie da rady się zapisać, ma czekać miesiąc na kolejną okazję i otwarcie serwisu. Dwóch polskich przedsiębiorców, ale też właściciel agencji pracy z Filipin poskarżyli się Wirtualnej Polsce, że kalendarz już w chwili otwarcia jest zapełniony. To samo powiedzieli Filipińczycy w programie telewizyjnym UNTV. Policjanci obecni w studiu oświadczyli, że zajmą się wyjaśnieniem zarzutów w skardze.
Rozmówcy zarzucają, że pracownicy centrum wizowego mający dostęp do zapisów sprzedają terminy spotkań. Jak mówią - ceny mają dochodzić do tysiąca dolarów, bo spotkanie po wizę to jak szansa na bilet do raju. Poniżej internetowa reklama, osób oferujących "pomoc" w uzyskaniu wizy do Polski.
"Agencje: Prime Goal, Hardearned, Best Works ogłaszają się w serwisach społecznościowych, sprzedając terminy na rozmowy w sprawie wiz do Polski. Jeden termin kosztuje 8000 peso. Proceder musi się odbywać się z udziałem kogoś z centrum wizowego, kto ma dostęp do spotkań w kalendarzu" - twierdzi Polak z Manili. Cytat pochodzi z e-maila, jaki skierował do pracowników ambasady. Dowodów jednak na udział urzędników w sprawie brak.
W rozmowie z WP wskazał na oferty zakupu spotkań wizowych z mediów społecznościowych. Ponadto był centrum wizowym, gdzie zagadnął dwie kobiety, a te zwierzyły się, że były na spotkaniu, za które trzeba było zapłacić 7 tys. peso. Na początku września przedsiębiorca skierował skargę poprzez formularz Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Do dziś domaga się wyjaśnienia sprawy dostępności terminów na spotkania wizowe.
"Ponadstandardowe zainteresowanie". 20 tys. osób ma zezwolenie na pracę
Ministerstwo Spraw Zagranicznych odpowiada Wirtualnej Polsce, że urzędnicy dyplomacji borykają się z "ponadstandardowym zainteresowaniem uzyskaniem wiz przez obywateli Filipin". Z jednej strony urzędy wojewódzkie w Polsce wydały aż 20,3 tys. zezwoleń na pracę dla Filipińczyków (dane za I poł. 2024 r.). Tymczasem w systemie rejestracyjnym po wizę pracowniczą, zostało udostępnionych łącznie 6049 terminów spotkań na złożenie wniosku (dane za okres od 1.01- 30.09 2024 r.). Wydano 3788 wiz z prawem do pracy w Polsce.
"Z uwagi na duży popyt a małą podaż miejsc, dostępne miejsca są rezerwowane w kilka minut od momentu ich udostępnienia" - wyjaśniają urzędnicy.
Wirtualna Polska zapytała Ministerstwo Spraw Zagranicznych w jaki sposób reaguje na skargi dotyczące procedur wizowych. Urzędnicy przez miesiąc przygotowywali odpowiedź. Twierdzą, że oferty zakupu spotkań są ich zdaniem po prostu internetowym oszustwem.
MSZ podkreśliło, że pod koniec marca 2024 r. zarówno urząd konsularny w Manili, jak i punkt przyjmowania wniosków wizowych poddane zostały kontroli, podczas której "nie stwierdzano zaniedbań w zakresie procesu wizowego".
Komisja do spraw afery wizowej. Filipiny to jeden z wątków
Filipiny i placówka w ich stolicy Manili przewijały się w aferze wizowej ujawnionej latem 2023 roku podczas rządów Zjednoczonej Prawicy. W kwietniu 2024 roku byli urzędnicy polskiej dyplomacji zeznawali w przed sejmową komisją śledczą.
Aleksander Parzych, były konsul w Manili, potwierdził, że pomiędzy grudniem 2022 a kwietniem 2023 roku odebrał kilkanaście e-maili z MSZ z prośbą o przyjęcie wniosków od obywateli Filipin w przyspieszonej procedurze. Wiadomości pochodziły od asystentki byłego wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka.
Jarosław Szczepankiewicz, były chargé d’affaires RP na Filipinach, potwierdził, iż wiadomości wywołały konsternację wśród urzędników. - Spowodowały otwarcie godzin na przyjęcie tych osób z tzw. "listy Wawrzyka" - powiedział komisji. W tej chwili zarzuty w sprawie tzw. afery wizowej objęły dziewięciu podejrzanych m.in. byłego wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka i jego współpracownika Edgara K.
Konsekwencją ujawnienia afery wizowej miało być wymówienie umów wszystkim firmom outsourcingowym, którym wcześniej powierzono zadania związane z przyjmowaniem wniosków wizowych. Zadeklarował to jeszcze przed wyborami w 2023 roku Zbigniew Rau (z PiS), były szef MSZ.
BLS International nadal obsługuje proces wizowy.
Poprosiliśmy o stanowisko biuro prasowe firmy BLS International. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Na stronie centrum wizowego BLS Poland Visa zamieszczono komunikat podpisany przez konsula Tomasza Danela.
"Otrzymaliśmy zgłoszenia dotyczące nieautoryzowanych stron trzecich lub podmiotów sprzedających terminy wizyt. Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Manili stanowczo potępia takie nielegalne działania (...). Chociaż rozumiemy frustrację, jaką mogą powodować te trudności, uprzejmie prosimy, aby wszelkie skargi dotyczące dostępności terminów nie były kierowane do BLS International, ponieważ organizacja ta nie kontroluje procesu rezerwacji terminów. Zarzuty dotyczące oszustw przeciwko BLS International są nieprawdziwe" - pada w komunikacie.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski