Skąd IS bierze "składniki" do swoich ładunków wybuchowych? Raport CAR prześledził łańcuch dostaw
• Z czego IS produkuje swoje improwizowane urządzenia wybuchowe (IED)?
• Według raportu CAR terroryści zdobywają potrzebne komponenty na cywilnym rynku
• W łańcuchu dostaw takich elementów zidentyfikowano ponad 50 firm z 20 krajów
10.03.2016 | aktual.: 10.03.2016 19:21
Ładunki takie określa się skrótem IED, od angielskiego improvised explosive device - improwizowane urządzenia wybuchowe. W Polsce "ajdiki" mogą się kojarzyć z przydrożnymi minami pułapkami, które były dużym zagrożeniem dla naszych żołnierzy podczas zagranicznych misji w Iraku czy Afganistanie. IED to jednak nie tylko ukryte przy ruchliwych trasach bomby, to właściwie każde ładunki, które nie zostały skonstruowane w konwencyjny sposób. Są one jednak równie niebezpieczne i śmiertelne. Właśnie takiej broni używa Państwo Islamskie w Syrii oraz Iraku. Jak twierdzi Conflict Armament Research (CAR), dotowana przez UE organizacja, która analizuje dane na temat uzbrojenia wykorzystywanego podczas konfliktów zbrojnych, IS wytwarza i stosuje IED na "quasi-przemysłową skalę".
W swoim ostatnim raporcie CAR starało się odpowiedzieć na pytanie, skąd dżihadyści zdobywają elementy do budowy improwizowanych ładunków. Badacze organizacji przez 20 miesięcy, począwszy od lipca 2014 r., ustalali szlaki zaopatrzeniowe IS, analizując broń używaną przez dżihadystów, m.in. podczas bitew o iracki Kirkuk, Mosul, Tikrit czy syryjskie Kobane, i to, co odkrywano na terenach, odbitych z ich rąk. CAR opisuje, że współpracowało z siłami, które walczyły w Iraku i Syrii z islamistami kalifatu, w tym Kurdami i szyickimi milicjami.
Okazuje się, że IED tworzone przez IS są mocno "kosmopolityczne" - chemikalia z Brazylii czy Turcji, detonatory z Indii lub Europy, pozostała elektronika z Japonii, a nawet USA. CAR udało się ustalić, że sieć zaopatrzenia elementów do "ajdików" dżihadystów tworzy co najmniej 51 przedsiębiorstw z 20 krajów. Część z nich to producenci danych elementów, inne to firmy pośredniczące w ich dystrybucji i sprzedaży.
I tak np. wiosną zeszłego roku pod Tikritem irackiej brygadzie walczącej z IS udało się odkryć fabryczkę IED z pojemnikami z pastą aluminiową i nawozami azotowymi. Te pierwsze, jak opisuje CAR, zostały wyprodukowane między sierpniem a październikiem 2014 r. w Brazylii, Rumunii i Chinach, a następnie sprzedane do różnych firm w Turcji. Każda z nich zaprzeczyła, by eksportowała produkty dalej do Syrii i Iraku.
Dżihadyści często wykorzystywali też do tworzenia zdalnie odpalanych ładunków jeden z modeli Nokii, który był dostępny na bliskowschodnim rynku. Osiem z dziesięciu telefonów tego typu przejętych po IS i zbadanych przez CAR było dostarczanych przez producenta do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Takie schematy powtarzają się przy innych komponentach IED wykorzystywanych przez IS, choć niektóre z nich były zdobywane przez dżihadystów w samym Iraku.
"Słabe ogniwo"
CAR podkreśla w swoim raporcie, że nie oznacza to, że dane firmy czy kraje celowo i bezpośrednio wspierały Państwo Islamskie. Na to dowodów nie ma. Część przedsiębiorstw udzieliła nawet na prośbę CAR informacji tej organizacji o swoich sieciach sprzedaży i dystrybutorów w regionie.
Jak to więc możliwe, że składniki, z których można zbudować bombę, trafiają w ręce dżihadystów? Jak zaznacza raport CAR, składniki IED są tanie i łatwe do zdobycia, a na handel większością z nich nie trzeba specjalnych rządowych licencji, jak w przypadku broni. Chemikalia używane do konstrukcji IED są wykorzystywane np. w rolnictwie, a detonatory w przemyśle górniczym. Niestety, te "cywilne" towary wykorzystują właśnie terroryści.
"W wszystkich zidentyfikowanych przypadkach producenci danych komponentów w sposób legalny handlowali nimi z regionalnymi firmami. Te z kolei sprzedawały je mniejszym podmiotom gospodarczym. Pozwalając jednostkom lub grupom związanym z IS nabywać komponenty używane do produkcji IED, te małe podmioty wydaję się być najsłabszym ogniwem w całym łańcuchu" - czytamy w raporcie.
Na liście krajów producentów składników przyszłych bomb znalazły się więc m.in. kraje Bliskiego Wchodu, ale też Indie, Chiny czy państwa Europy, USA i wiele innych. Raport podkreśla tutaj szczególną rolę Turcji, gdzie aż 13 firm zostało powiązanych z komponentami, z których powstawały IED. Przedsiębiorstwa te albo były ich producentami albo kupowały je od zagranicznych dostawców. Według CAR większość z nich zaopatrywała lokalny rynek i nie eksportowała towarów do Syrii i Iraku. Potrzebne elementy były jednak kupowane w Turcji i po prostu wywożone do sąsiednich państw, przez co Turcja stała się - jak ocenia raport - "lejem" dla elementów do produkcji IED.
Analitycy z CAR podkreślają jeszcze jedną rzecz: szybkość, z jaką dane "składniki" IED mogą wpaść w ręce terrorystów. W niektórych przypadkach wystarczy miesiąc od momentu, gdy dany element trafi na regionalny rynek.
Dyrektor CAR James Bevan, z którym po publikacji raportu rozmawiał brytyjski dziennik "The Independent", przyznał, że za każdym razem, gdy siły walczące z IS odbijają jakiś teren, to jest on usłany IED. - To większa skala niż podczas obserwowanych ostatnich konfliktów - przyznał. Sam raport CAR alarmuje, że takie pozostawione ładunki pułapki to nie tylko zagrożenie dla wyzwalających dane tereny sił, ale też dla cywilów, którzy chcą powrócić do swoich domów. Źle wróży również to, że - jak opisuje "The Independent", powołując się na Bevana - dżihadyści cały czas mają eksperymentować z nowymi typami improwizowanych urządzeń wybuchowych.