Siedmiolatek odznaczony za uratowanie życia mamie

Do zdarzenia doszło dwa tygodnie temu. Pani Elżbieta była w domu tylko z synem, kiedy w łazience straciła przytomność. Chłopiec zadzwonił najpierw do dziadków, a kiedy ci nie odebrali, wykręcił alarmowy numer pogotowia. Karetka przyjechała błyskawicznie, bo Kuba powiedział dokładnie, co się stało i gdzie mieszka. Jego mama z powodu zatrucia spalinami z piecyka przez tydzień była w szpitalu.

Kobieta jest bardzo dumna z syna. Uczyłam go, gdzie ma dzwonić, jak się coś złego wydarzy. Ale nie przypuszczałabym, że to mi coś się stanie. Bardzo się cieszę się, że Kubuś był taki opanowany, bo przecież nawet dorośli często nie są w stanie zadzwonić w takiej stresującej sytuacji - powiedziała pani Elżbieta.

Kuba opowiadał później mamie, że bardzo się wystraszył i chciałby zapomnieć o tej sytuacji. Powiedział mi tylko, że bardzo mu się rączki trzęsły i nie wie jak to zrobił. Po wszystkim mocno przytuliłam i wycałowałam syna, żeby wiedział, jak bardzo go kocham, bo to najlepsze podziękowanie, jakie przyszło mi do głowy - opowiadała wzruszona kobieta.

W szkole Kuby zorganizowany został apel, na którym chłopiec w nagrodę za dzielną postawę dostał od burmistrza Świebodzic zegarek. Mamy nadzieję że podkreślenie zasługi Kuby sprawi, że inne dzieci będą go naśladowały- powiedziała sekretarz Urzędu Miasta w Świebodzicach, Anna Żygadło.

Jak powiedziała wicedyrektor SP Nr 3 w Świebodzicach Danuta Iwaniuk, w szkole stale prowadzone są specjalne pogadanki i apele dla uczniów, na temat podstawowych zasad bezpieczeństwa, w tym także korzystania z numerów alarmowych. Taki apel mają już uczniowie klas pierwszych i oczywiście trzeba im te informacje często powtarzać, żeby zapamiętali - dodała.

Policjanci ze Świebodzic podkreślają, że bardzo ważne jest, żeby dzieci umiały zachować się w takich trudnych sytuacjach. Katarzyna Czepli z Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy zapewnia, że każdy telefon od dziecka zgłaszającego jakiś wypadek jest traktowany poważnie. Oczywiście zdarzają się i głupie żarty, ale wszystkie sygnały sprawdzamy. Najważniejsze jest, żeby dziecko umiało powiedzieć, gdzie mieszka i co się stało - wyjaśniła Czepli.