Siedem lat więzienia za pomoc w zabójstwie ministra Dębskiego?
Kary 7 lat i 11 miesięcy więzienia zażądał przed Sądem Okręgowym w Warszawie prokurator, dla Haliny G. - "Inki", oskarżonej o pomoc w zabójstwie byłego ministra sportu Jacka Dębskiego. Oskarżyciel uznaje, że podsądnej należy się nadzwyczajne złagodzenie kary za współpracę z organami ścigania.
06.03.2006 | aktual.: 06.03.2006 16:22
Przed sądem zostały wygłoszone mowy końcowe w procesie. Wyrok zostanie wydany w przyszły poniedziałek.
Pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej, którą jest żona byłego ministra, żąda dla oskarżonej nie mniej niż 15 lat więzienia. Zdaniem pełnomocnika "Inka", oskarżona o udział w zabójstwie byłego ministra sportu - nie pomagała, lecz współuczestniczyła w zabójstwie Jacka Dębskiego.
Pełnomocnik wdowy po Jacku Dębskim, powiedział przed sądem, że Halina G. miała pełną świadomość udziału w zabójstwie w 2001 roku. Według mecenasa Andrzeja Werniewicza od zachowania "Inki" tak naprawdę zależało, czy Jacek Dębski zginie, czy nie.
Według Werniewicza, oskarżonej nie należy się nadzwyczajne złagodzenie kary, o co wnosił wcześniej przed sądem prokurator Arkadiusz Matusiak. Adwokat uważa, że nie wniosła ona swymi słowami nic nowego do spraw "Baraniny" i innych gangsterów związanych z tym mafijnym bossem spod Wiednia.
Adwokaci oskarżonej, przekonywali sąd, że ich klientka zasługuje na łagodną karę, bo zerwała ze światem przestępczym i współpracuje z organami ścigania. Oskarżona miała prawo zakładać, że Jacek Dębski nie zginie, nigdy wcześniej nie uczestniczyła w zdarzeniu, które zakończyło się czyjąkolwiek śmiercią - mówił adwokat. Uważa on, że zleceniodawca zbrodni Jeremiasz Barański wydawał wcześniej "Ince" różne polecenia, więc nie było nic zaskakującego w tym, że wykonała je i tym razem, gdy nocą 11 kwietnia 2001 r. wyszła przed lokal, w którym bawił się Dębski, ten zaś poszedł za nią i wówczas zginął.
W opinii obrony Halina G. została cynicznie wykorzystana i zmanipulowana przez zleceniodawcę zabójstwa - Jeremiasza Barańskiego pseudonim "Baranina".
Dębski zginął w kwietniu 2001 r. w Warszawie. Nocą wyszedł z Haliną G. z lokalu nad Wisłą, gdzie świętował urodziny. Tam płatny morderca zastrzelił b. ministra sportu. Śledczy ustalili, że zrobił to Tadeusz Maziuk "Sasza", który działał na zlecenie Jeremiasza Barańskiego "Baraniny", mafijnego bossa mieszkającego pod Wiedniem. "Sasza" i "Baranina" odebrali sobie życie po aresztowaniu. "Baranina" miał przywłaszczyć sobie 400 tys. dolarów Dębskiego, któremu wmówił, że są bliską rodziną i że dobrze zainwestuje te pieniądze.
Prokurator przekonywał, że "Inka" dobrze wiedziała, co mogą oznaczać słowa "Baraniny", że Dębski musi być "ukarany za nielojalność" - mogło chodzić tylko o śmierć, do której kobieta przyczyniła się wystawiając b. ministra na strzał. Jednocześnie oskarżyciel podkreślał, iż "Inka" składając zeznania w śledztwach przeciw "Baraninie" oraz członkom jego gangu, przyczyniła się do rozwikłania tamtych spraw.
Dlatego według oskarżyciela należy się więc jej nadzwyczajne złagodzenie kary - stąd wniosek o 7 lat i 11 miesięcy więzienia dla oskarżonej, czyli o miesiąc poniżej dolnej granicy zagrożenia karnego za zabójstwo.
Jest to już drugi proces w tej sprawie. O powtórzeniu go zdecydował w marcu 2004 roku Sąd Apelacyjny, który uchylił poprzedni wyrok.