Ryzyko przenoszenia się Eboli drogą kropelkową? Mało prawdopodobne - twierdzi ekspert
Mało prawdopodobne, by wirus Ebola uległ tak dużej mutacji, że byłby w stanie przenosić się drogą kropelkową, ale też nie można takiego ryzyka wykluczyć - powiedział dr Paweł Grzesiowski z Centrum Medycyny Zapobiegawczej w Warszawie.
Grzesiowski, który jest również prezesem Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń, uważa, że musiałaby nastąpić duża zmiana w wirusie Eboli, żeby zaczął się on przenosić drogą powietrzną. Musiałby nauczyć się atakować komórki układu odpornościowego człowieka. Na razie jednak potrafi wniknąć jedynie do komórki układu pokarmowego.
- Oczywiście, takiej możliwości nie można całkowicie wykluczyć. Wydaje się jednak, że mutacja samego wirusa może do tego nie wystarczyć. Raczej musiałoby dojść do skrzyżowania się Eboli z innym drobnoustrojem, np. z wirusem grypy - twierdzi Grzesiowski. Może się to zdarzyć na przykład wtedy, gdy jakaś osoba zachoruje jednocześnie na gorączkę krwotoczną i na grypę.
Ebola dotąd przenosiła się głównie ze zwierząt na ludzi. Teraz, coraz częściej przenosi się między ludźmi i nie udaje się zatrzymać tej epidemii. Liczba zakażeń podwaja się każdego miesiąca. Jeśli nic się nie zmieni, a nic na to na razie nie wskazuje, za pół roku może być kilkadziesiąt tysięcy zakażonych osób - podkreśla specjalista.
W podobnym tonie podczas przesłuchania w kongresie wypowiedział się prof. Anthony Fauci z amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia (NIH). Jak poinformowała AP, ten jeden z najbardziej znanych na świecie specjalistów chorób zakaźnych podkreślił, że rzadko się zdarza, by jakiś drobnoustrój całkowicie zmienił sposób przenoszenia się na kolejne swe ofiary. - Na razie nie ma powodów do obaw. Stale badane są zmiany genetyczne Eboli i nie wskazują na to, że ulega on groźnej mutacji - powiedział.
Fauci dodał jednak, że najlepszym sposobem na zahamowanie mutacji drobnoustroju jest zatrzymanie w Afryce Zachodniej epidemii gorączki krwotocznej. Wirus, który się nie rozprzestrzenia, nie mutuje - podkreślił.
Specjalista odniósł się również do tego, czy wirus Ebola może być użyty jako broń biologiczna. Powiedział, że w laboratorium są prawie nieograniczone możliwości manipulowania wirusem, by zmienić sposób jego przenoszenia się. Mało jednak prawdopodobne jest, by udało się tego dokonać w domowym laboratorium. Osoby, które by tego próbowały, prawdopodobnie nie przeżyłyby tego - powiedział w kongresie Fauci.
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) ludzie zarażają się wirusem Ebola wyłącznie poprzez bezpośredni kontakt z krwią, narządami, wydzielinami lub innymi płynami ustrojowymi. Próbowano jednak badać, czy mogą one rozprzestrzeniać się również drogą kropelkową.
Grzesiowski przyznał, że nie ma jednak pewności, czy niektóre szczepy Eboli nie nabyły już umiejętności przenoszenia się drogą kropelkową. Jeśli nawet tak jest, to nie należy się obawiać, że będzie on w stanie rozprzestrzeniać się podobnie jak grypa. To raczej bym wykluczył, choć w biologii wszystko jest możliwe - dodaje.
Z eksperymentów dr. Garyego Kobingera z Public Health Agency of Canada opublikowanych w 2012 r. na łamach "Scientific Reports" wynika, że rozpylane przez zakażone Ebolą zwierzęta drobne kropelki śluzu są w stanie utrzymać się w powietrzu, ale nie są zdolne do przemieszczania się na większą odległość.
Dotychczasowe obserwacje w Afryce wskazują, że zakażenie wirusem gorączki krwotocznej występuje jedynie lokalnie i związane jest z przemieszczaniem się ludzi. Na razie nie jest ono przenoszone na większe odległości.
Grzesiowski podkreśla jednak, że nie musi być bezpośredniego kontaktu z chorym, żeby doszło do zakażenia. Podejrzewa się, że Ebola w Afryce Zachodniej przenosi się również poprzez środki transportu. W taksówkach i środkach komunikacji miejskiej pozostawiane są przez chorych resztki zakażonej krwi, za pośrednictwem której drobnoustrój przenoszony może być na inne osoby.