Rosyjski oligarcha aresztowany
Prezes rosyjskiego koncernu naftowego Jukos i zarazem najbogatszy człowiek w Rosji Michaił Chodorkowski został aresztowany, gdy prokuratura generalna postawiła go w stan oskarżenia.
25.10.2003 | aktual.: 25.10.2003 20:33
Decyzję o nałożeniu aresztu na 40-letniego biznesmena, którego majątek wycenia się na 8 do 11 mld dolarów, podjął moskiewski sąd rejonowy. Areszt - zgodnie z prawem - może potrwać do dwóch miesięcy, jednak na wniosek prokuratury można go przedłużać aż do 1,5 roku.
"Szefowi Jukosu zarzuca się popełnienie szeregu przestępstw, w tym przywłaszczenie w znacznych rozmiarach (mienia państwowego) z zastosowaniem oszustwa oraz uchylanie się od płacenia podatków" - powiedział cytowany przez agencję Interfax przedstawiciel prokuratury.
Dodał, że zarzuty dotyczą zarówno koncernu Jukos, jak i Chodorkowskiego jako osoby fizycznej. Biznesmenowi zarzuca się też świadome niewypełnienie wyroku sądowego, doprowadzenie innych osób do strat majątkowych, fałszowanie dokumentów oraz "wielokrotnie dokonane przywłaszczenie lub defraudację".
Z wypowiedzi rozmówcy Interfaksu wynika, że przynajmniej część oskarżeń wobec Chodorkowskiego pokrywa się z oskarżeniami wobec jego bliskiego współpracownika Płatona Lebiediewa, który od początku lipca przebywa w areszcie i któremu zarzuca się nielegalne przejęcie w 1994 roku jednego z przedsiębiorstw. Przedstawiciel prokuratury twierdzi też, że łączne straty skarbu państwa, spowodowane przez Chodorkowskiego i Lebiediewa, wynoszą około miliarda dolarów.
Jukos zareagował na aresztowanie swojego prezesa oświadczeniem, w którym działania prokuratury uznał za "ordynarny gwałt" i ocenił jako "poniżające dla całego rosyjskiego systemu ochrony prawa".
Koncern oświadczył również, że pod nieobecność Chodorkowskiego Jukosem mają rządzić Jurij Bejlin (odpowiedzialny za wydobycie ropy), Michaił Brudno i Piotr Zołotariow (odpowiedzialni za przetwarzanie ropy i sprzedaż) oraz Amerykanin Steven Theede (koordynowanie działalności operacyjnej).
Sam Chodorkowski przekazał przez swojego adwokata Antona Drela czekającym pod budynkiem sądu dziennikarzom, że uważa się za niewinnego i "nie żałuje niczego, co zrobił".
Konflikt wokół Jukosu trwa od początku lipca, kiedy to aresztowano Lebiediewa, i obejmuje kilka niezależnych od siebie śledztw, związanych z działalnością kompanii, m.in. z niepłaconymi - zdaniem prokuratury - podatkami.
Spora część analityków uważa, że Chodorkowski padł ofiarą swoich ambicji politycznych. Z jednej strony publicznie zapowiadał finansowanie z własnej kieszeni liberalnej opozycji, z drugiej zaś przejście w 2008 roku z biznesu do polityki.
Data ta "niebezpiecznie" pokrywa się z wyborami prezydenckimi, kiedy to ma się rozstrzygnąć kwestia następcy obecnego przywódcy Władimira Putina. Według niemal wszystkich obserwatorów, jego reelekcja w przyszłym roku wydaje się pewna.
Znany kremlowski analityk Gleb Pawłowski dopatrywał się w sytuacji wokół Jukosu działań kremlowskiej frakcji "czekistów", zwanych także "petersburskimi". To grupa byłych wysokich funkcjonariuszy KGB, którzy przyszli na Kreml wraz z Putinem.
"Czekiści" - zdaniem Pawłowskiego - sprzymierzeni z resortami siłowymi oraz częścią polityków i hierarchów rosyjskiej Cerkwi prawosławnej to główni wrogowie innej frakcji, tzw. rodziny, czyli osób bliskich byłemu prezydentowi Borysowi Jelcynowi, z których wywodzi się większość oligarchów.
Z frakcją tą powszechnie kojarzony jest także Chodorkowski, choć on sam w jak największym stopniu próbował udowadniać swoją niezależność w sporach na Kremlu.