"Reakcja Donalda Tuska na nagrania 'Wprost' dziwną mieszaniną"
Reakcja premiera Donalda Tuska na nagrania opublikowane przez "Wprost" to dziwny miszmasz nonszalancji i dystansu oraz dyskretne straszenie tajemniczym wrogiem - uważa politolog dr Rafał Chwedoruk z UW. Ocenił, że ta sprawa negatywnie odbije się na popularności PO. Jak z kolei mówił Olgierd Annusewicz z Ośrodka Analiz Politologicznych UW, pozostawienie Bartłomieja Sienkiewicza w rządzie było błędem premiera. Poseł PiS Mariusz Antoni Kamiński, odnosząc się do konferencji Tuska, stwierdził, że "premier napluł całemu społeczeństwu w twarz".
16.06.2014 | aktual.: 16.06.2014 17:57
- Takiej bezczelności z ust premiera nigdy nie słyszałem - stwierdził Kamiński, odnosząc się do konferencji prasowej Donalda Tuska poświęconej ujawnionym przez "Wprost" podsłuchom. - Chcemy odsunąć premiera Tuska od władzy. Rozpoczynamy negocjacje z innymi partiami na temat kandydata na premiera rządu technicznego - powiedział.
Chwedoruk: tym razem wrogiem jest ktoś tajemniczy
- Premier po raz kolejny stosuje metodę, w której z jednej strony mówi: "Polacy, nic się nie stało", a z drugiej zaś strony pokazuje wroga. Tylko tym razem wrogiem nie jest nieśmiertelne Prawo i Sprawiedliwość, ale ktoś tajemniczy, kto to nagrał i kto jest autorem tego wszystkiego - powiedział Chwedoruk.
- Najbardziej martwi mnie to, że premier nie odnosi się do stanu państwa. Nie mamy tutaj jednoznacznego komunikatu, że to jest niereprezentatywne dla stanu państwa, albo że to sygnalizuje poważne problemy, i że będziemy sprawdzać co z tym zrobić. Nie padają pytania, jak można rozwiązać te problemy, co trzeba zmienić na styku rząd - bank centralny, czy pytania dotyczące kwestii zabezpieczania przez służby specjalne czołowych polityków - tłumaczył politolog.
- To dziwny miszmasz wręcz pewnej nonszalancji i dystansu z jednej strony, a z drugiej strony dyskretnego straszenia tajemniczym wrogiem. Mam wrażenie, że ta konferencja prasowa być może z punktu widzenia PR jest skonstruowana logicznie, natomiast merytorycznie niestety, nawet jeśli to porównamy z obroną Donalda Tuska np. w czasie afery hazardowej, to myślę, że tu nie otrzymaliśmy tego, co wówczas; wtedy przynajmniej pan premier dostrzegł istnienie jakichś problemów - powiedział Chwedoruk, dodając też, że "to nie ludzie są głównymi bohaterami w tym wszystkim, tylko mechanizmy funkcjonowania państwa".
W jego ocenie strategia premiera dotycząca opublikowanych nagrań polega na polaryzacji społeczeństwa. - Każdy obserwujący będzie miał tylko dwie możliwości. Albo będzie mógł uznać, że oczywiście Donald Tusk i rząd powinni po prostu odejść, albo będzie musiał się z nimi utożsamić, bo jeśli ten rząd upadnie, no to przyjdą siły polityczne jeszcze gorsze od Platformy Obywatelskiej. Na ile ta praktyka będzie skuteczna w realiach latach 2014 i 2015 - to jest bardzo ciekawe, ale nie ulega wątpliwości, że nie będzie ona aż tak bardzo skuteczna jak przez te minione siedem lat - zwrócił uwagę Chwedoruk, oceniając przy tym, że sprawa ta negatywnie odbije się na popularności PO w sondażach.
- Donald Tusk wiele wygrał przez ostatnie tygodnie i miesiące. Wygrał wojnę domową wewnątrz partii, wygrał ze swoją partią wybory do Parlamentu Europejskiego, co umocniło jego przywództwo i wewnątrz partii i państwa, i wszystko to stracił. To znaczy przez ostatnie parędziesiąt godzin Donald Tusk wrócił do stanu z roku 2013, a więc do czasów, gdy Platforma Obywatelska była w sondażach trwałym numerem dwa, a nie numerem jeden - dodał.
Annusewicz: te słowa powrócą
Z kolei Olgierd Annusewicz z Ośrodka Analiz Politologicznych UW ocenia, że pozostawienie Sienkiewicza w rządzie było błędem premiera. Ekspert uznał, że po opublikowaniu przez tygodnik "Wprost" nagrania rozmowy ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką dymisja szefa MSW była niezbędnym minimum, którego premier nie wypełnił.
- Trudno jest dzisiaj poważnie traktować premiera akceptującego sytuację, w której jego minister spraw wewnętrznych utrzymuje, że państwo, którym Donald Tusk zarządza, istnieje tylko teoretycznie. To jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Premier może bardzo lubić i cenić ministra Sienkiewicza, natomiast to jest trochę tak, że ktoś nam pluje w twarz, a my mówimy, że deszcz pada - komentował Annusewicz.
Według niego premier słusznie ocenia, że podczas rozmowy nie doszło do naruszenia prawa. - Natomiast budzi moje zdziwienie minister spraw wewnętrznych, który mówi, że państwo istnieje tylko teoretycznie, a jego szef nie ma z tym problemu i nazywa to przykrą sprawą. - Gdyby było tak, że Donald Tusk odwołałby Bartłomieja Sienkiewicza, to z punktu widzenia komunikacyjnego temat właściwie jest skończony i nie będzie mieć wpływu na preferencje głosujących w wyborach parlamentarnych - uznał Annusewicz.
- Zostawiając ministra Sienkiewicza w rządzie premier będzie narażony na to, że słowa jego ministra o tym, że państwo istnieje tylko teoretycznie, będą powracać i będą premierowi wypominane - mówił. Według Annusewicza brak dymisji ministra Sienkiewicza oznacza, że "premier przyzwala na to, by jego ministrowie w ten sposób mówili i nie spotka ich za to żadna kara".
- Wizerunkowo to jest ryzykowne i odbije się na premierze negatywnie, nie wspominając ministra Sienkiewicza, o którym każdy będzie mógł teraz powiedzieć, że jest ministrem tylko teoretycznie - komentował.
- Premier stracił to, za co go zawsze bardzo ceniłem - umiejętność wychodzenia z kryzysowych sytuacji - uznał Annusewicz.
Ekspert spodziewa się, że trudno będzie premierowi pozyskać w wyborach parlamentarnych niezdecydowany elektorat. - Twardy elektorat Platformy nadal w większości będzie na tę partię głosować, nie podejrzewam, by tu się coś zmieniło. Wcześniej jednak twierdziłem, że PO ma dużą szansę, by nadal odgrywać istotną rolę, jeśli nie dalej rządzić. Teraz twierdzę, że jeśli to się zmieni, to dlatego, że Donald Tusk nie potrafił dzisiaj zachować się w sposób bardziej zdecydowany - uznał.
Ekspert odniósł się również do słów premiera, który przestrzegł tych, którzy chcą się przyłączyć do obalania rządu, "żeby przemyśleli, czy na pewno chcą być wspólnikami tych, którzy zaczęli całą tę sprawę". - Proszę sobie poszukać analogii w okresie po II RP - komentował ekspert. - To jest ten typ języka: ten, kto nas atakuje, to jest wróg ludu, który nie śpi i spiskuje - ocenił.
Maliszewski: Tusk nie ugasił pożaru
- Donald Tusk nie ugasił pożaru - tak wystąpienie premiera komentuje politolog Norbert Maliszewski. Zdaniem eksperta nadal mamy dość spore pole do spekulacji. Nie wiadomo kto nagrywał, czy - i kto - pojawi się w nowych taśmach. Chociaż premier starał się bagatelizować sprawę, Polacy nie będą się czuli bardziej bezpiecznie - uważa.
Norberta Maliszewskiego trochę zdziwiło to, że minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz nie poniósł odpowiedzialności politycznej za to, co mówił. Premier nawet wyznaczył go do wyjaśnienia okoliczności powstania tych nagrań i znalezienia odpowiedzialne za to osoby. Zdaniem Maliszewskiego Sienkiewicz powinien być w jakiś sposób odsunięty od tej sprawy, szczególnie że w kancelarii premiera jest zaufany człowiek Tuska - Jacek Cichocki - jako były szef MSW znający się na sprawie.
Nie dziwi natomiast zupełne odsunięcie Sławomira Nowaka. Zdaniem politologa polityczny czyściec byłego ministra transportu z pewnością wydłużył się teraz o kolejne kilka lat. Zdaniem Norberta Maliszewskiego posunięcia Donalda Tuska pozwolą mu zareagować w przyszłości, kiedy być może pojawią się kolejne nagrania z podsłuchów. W razie czego minister Sienkiewicz i tak może stracić stanowisko i stać się kozłem ofiarnym. Jeżeli natomiast nic więcej się nie wydarzy, to będziemy mieć do czynienia z "rozwadnianiem" sytuacji.
W najbliższym czasie największym beneficjentem obecnego zawirowania politycznego będzie opozycja. Szczególnie, że zdaniem politologa będziemy mieć tutaj do czynienia z serialem, który będzie mieć wiele odcinków.
Nagrania, które wstrząsnęły sceną polityczną
W poniedziałek premier Donald Tusk - odnosząc się do opublikowanych przez "Wprost" nagrań rozmów m.in. szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza i szefa NBP Marka Belki - powiedział, że nie widzi potrzeby dymisjonowania Sienkiewicza. W ocenie Tuska pierwsza analiza rozmowy Belki i Sienkiewicza nie wskazuje na przekroczenie prawa. - Niezależnie od tego, w jak w paskudny sposób wyrażali swoje opinie i oceny, to raczej rozmawiali o tym, jak pomóc państwu polskiemu, a nie jak zaszkodzić - dodał. Premier mówił też, że po raz pierwszy od 1989 r. mamy do czynienia z zorganizowanym nielegalnym podsłuchem, którego celem byli politycy partii rządzącej.
Tygodnik "Wprost" upublicznił nagranie, na którym słychać, jak szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz rozmawia z prezesem NBP Markiem Belką i szefem jego gabinetu, b. ministrem Sławomirem Cytryckim o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS; Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz nowelizacji ustawy o banku centralnym.
"Wprost" upublicznił także zapis rozmowy Sławomira Nowaka z Andrzejem Parafianowiczem, byłym wiceministrem finansów i byłym szefem Głównego Inspektoratu Informacji Finansowej. Rozmowa miała dotyczyć kontroli finansów żony Nowaka. Nowak w poniedziałek wystąpił z PO. Premier ocenił zaś, że kariera Nowaka zakończyła się definitywnie.