Ratownicy GOPR odnaleźli turystów, zaginionych w rejonie Babiej Góry
Goprowcy odnaleźli czworo turystów, którzy zgubili się w niedzielę rano na szczycie Babiej Góry. Schodzą do schroniska na Markowych Szczawinach. Jedna z turystek jest transportowana na noszach - powiedział rzecznik beskidzkiej grupy GOPR Patryk Pudełko.
- Kobieta jest wyziębiona, ale nic jej nie zagraża. Nie była już w stanie iść, dlatego znosimy ją na noszach. Pozostali idą o własnych siłach - powiedział.
Czwórka turystów biwakowała na szczycie Babiej Góry, gdzie spędzili noc. Rano próbowali zejść, ale w trudnych warunkach zgubili drogę i wezwali telefonicznie pomoc. Później rozdzielili się. Dwójka postanowiła schodzić z góry. Jak relacjonował Pudełko, ratownicy napotkali ich po drodze na szczyt. Druga para, w tym kobieta, która nie była w stanie kontynuować marszu, pozostała na miejscu, oczekując na pomoc. Wkrótce zostali odnalezieni.
Warunki turystyczne w rejonie Babiej Góry są bardzo trudne. Wieje silny, porywisty wiatr i pada śnieg. Widoczność nie przekracza 30 m. Temperatura w rejonie szczytu wynosi minus 10 stopni C. W rejonie schroniska na Markowych Szczawinach leży 30 cm śniegu, ale wraz z wysokością grubość pokrywy śnieżnej jest większa. Miejscami sięga 100 cm.
To kolejna akcja poszukiwawcza na Babiej Górze w ostatnich kilku dniach. Najpoważniejszą goprowcy przeprowadzili we wtorek, gdy z rejonu Gówniaka, jednego z pięciu szczytów grzbietowych Babiej Góry, znieśli na noszach trzech turystów z Mysłowic. Jeden z nich był w stanie bardzo ciężkim. Z objawami hipotermii II stopnia trafił do krakowskiego Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej. Pozostali zostali przewiezieni do szpitala w Suchej Beskidzkiej.