Rada Bezpieczeństwa ONZ wzywa do rozmów pokojowych w Jemenie
Rada Bezpieczeństwa ONZ wydała w niedzielę oświadczenie, w którym wezwała strony konfliktu w Jemenie do podjęcia rozmów pokojowych. ONZ ostrzega, że Jemenowi grozi wojna domowa.
W oświadczeniu Rady Bezpieczeństwa potępiono rebeliantów z ugrupowania Huti, którzy przejęli kontrolę nad znaczną częścią Jemenu. Rada potwierdziła swe poparcie dla jemeńskiego prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego.
Zagrożono podjęciem "dalszych środków" przeciwko tym, którzy będą stwarzać przeszkody na drodze do pokoju. W listopadzie zeszłego roku Rada Bezpieczeństwa nałożyła sankcje na dwóch przywódców ugrupowania Huti i na poprzedniego prezydenta Jemenu Alego Abd Allaha Saleha.
Specjalny wysłannik ONZ Dżamal Benomar ostrzegł, informując Radę Bezpieczeństwa łączem wideo z Kataru, że wydarzenia w Jemenie prowadzą to państwo "na skraj wojny domowej". Jego zdaniem Jemenowi może grozić "scenariusz iracko-libijsko-syryjski". Podkreślił, że "jedyną opcją jest pokojowy dialog".
Walka o władzę w Jemienie
W Jemenie trwa walka o władzę między Hadim a kontrolującym stolicę państwa Sanę szyickim ugrupowaniem Huti, które jest sprzymierzone z poprzednim prezydentem.
Hadi wezwał w sobotę Huti do opuszczenia budynków rządowych, które zajęli w Sanie. Było to pierwsze telewizyjne wystąpienie prezydenta od czasu, gdy w zeszłym miesiącu uciekł z Sany do Adenu. Ugrupowaniu Huti zarzucił dokonywanie zamachu stanu. Oświadczył też, że jego ucieczka do Adenu miała na celu zachowanie jedności Jemenu.
W Sanie Huti wymusili na Hadim deklarację zrzeczenia się prezydentury i przetrzymywali go przez miesiąc w areszcie domowym.
W niedzielę Huti i bojownicy lojalni wobec b. prezydenta Alego Abd Allaha Salaha zajęli lotnisko w Taizzie, trzecim co do wielkości mieście Jemenu. Saą też doniesienia, żę wysyłają swe siły do Adenu.
Obecna dezorganizacja aparatu państwowego w liczącym 25 milionów mieszkańców Jemenie jest spuścizną po jego wieloletnich dyktatorskich rządach, czemu w 2011 roku kres położyła społeczna rewolta.
W związku z pogarszającą się sytuacją w dziedzinie bezpieczeństwa USA wycofują z bazy lotniczej Al-Anad w Jemenie ostatnich 100 żołnierzy amerykańskich sił specjalnych, uczestniczących w operacjach przeciw Al-Kaidzie i sprzymierzonym z nią ugrupowaniom terrorystycznym - poinformowała w sobotę telewizja CNN.
W lutym, gdy Huti przejęli kontrolę nad stolicą, USA zamknęły swoją ambasadę w Sanie.
Jemen boryka się też z dżihadystami, którzy często atakują siły bezpieczeństwa oraz szyitów. W piątek w trzech samobójczych zamachach bombowych na dwa meczety w Sanie zginęły co najmniej 154 osoby, a kilkaset zostało rannych. Do ataków przyznało się Państwo Islamskie w Jemenie, które zagroziło kolejnymi atakami na Huti.
Zobacz także: Jeden z zamachowców na magazyn "Charlie Hebdo" studiował w Jemenie