Proces Brunona Kwietnia. Niefortunny świadek obrony
Biegły z zakresu broni palnej zeznawał na procesie oskarżonego o przygotowywanie zamachu terrorystycznego Brunona Kwietnia. Biegły został wezwany na świadka przez samego Kwietnia, jednak jego zeznania nie poszły po myśli oskarżonego.
Brunonowi Kwietniowi chodziło o wyjaśnienie kwestii znalezionej u niego lufy do broni sportowej kal. 5,6 mm, którą opiniował biegły i uznał za istotny element broni wymagający pozwolenia.
- Według definicji i według mojej opinii lufa oprócz przewodu musi zawierać komorę nabojową. Lufa poddana ekspertyzie dotyczyła broni sportowej kal. 5,6 mm i dostosowanej do pistoletu TT wzór 33. Według mojej opinii nie ma amunicji, która by bezpośrednio pasowała do komory nabojowej tej lufy - złożył na wstępie oświadczenie Brunon Kwiecień.
- Więc w takim razie - czy można to nazwać bronią? - zapytał oskarżony. - Zaznaczam jednocześnie, że sam przewód z gwintem jest legalny w świetle obowiązującego prawa - dodał.
Jak wyjaśnił biegły, "zgodnie z ustawą o broni i amunicji aby lufę uznać za istotną część broni musi ona zawierać komorę nabojową". - W przypadku dowodowej lufy wykonana jest komora nabojowa 7,62 mm, ale były też nakładki - tulejki, badane w ramach tej opinii. Tulejki te, tzw. nakładki redukcyjne, umożliwiają wprowadzenie do nich naboi bocznego zapłonu kal. 5,6 mm Long Rifle. To bardzo często spotykana adaptacja broni sportowej bazującej na wzorze pistoletu 33. Tym samym ta lufa umożliwia po zamontowaniu jej w broni wystrzelenie pocisku z naboju bocznego zapłonu kal. 5,6 mm. Należy więc ten dowód uznać za istotną część broni, jak stwierdziłem w opinii - wyjaśnił biegły.
- To ja dziękuję, nie mam pytań - powiedział oskarżony. Sąd wykorzystał jednak obecność biegłego do wyjaśnienia charakteru innej broni, znalezionej podczas przeszukań lub wymienianej w korespondencji oskarżonego i zeznaniach innych świadków, jeżdżących np. z nim na giełdy militariów.
Według biegłego znalezione u Brunona Kwietnia w garażu trzy karabiny pneumatyczne i pistolet pneumatyczny, o które pytał sąd, nie stanowiły broni pneumatycznej i nie podlegały obowiązkowi rejestracji. Mogły służyć jedynie do strzelania rekreacyjnego.
Na pytanie sądu biegły stwierdził jednak, że można je poddać przeróbkom i zwiększyć energię pocisku do energii kinetycznej ponad 17 dżuli poprzez zmianę sprężyny w komorze sprężania. - Wtedy byłaby to broń pneumatyczna podlegająca obowiązkowi rejestracji. Przeróbki takie są często spotykane - stwierdził biegły.
"To wybiega poza zakres moich kompetencji"
- Czy wyobraża pan sobie zamach na sejm przy użyciu wiatrówek o energii powyżej 17 dżuli? - spytał Brunon Kwiecień.
- Wydaje mi się, że to wybiega poza zakres moich kompetencji - odpowiedział biegły.
Prokuratura nie znalazła broni u Brunona Kwietnia, twierdzi jednak, powołując się m.in. na spis znaleziony w mieszkaniu i zeznania świadków, że Kwiecień posiadał 35 sztuk broni palnej. "Wiem, że smutni panowie mogą się zainteresować tą korespondencją. Ale ja mam na tyle dobrze towar schowany, że się ich nie boję. Poza tym w prawie jest zasada domniemania niewinności" - pisał oskarżony o swoim zbiorze w jednym z e-maili.
Brunon Kwiecień odpowiada przed sądem za przygotowywanie od lipca do listopada 2012 r. ataku terrorystycznego na konstytucyjne organy RP, nakłanianie w 2011 r. dwóch studentów do przeprowadzenia zamachu oraz nielegalne posiadanie broni i handel nią. Według śledczych, doktor chemii, były pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, zamierzał zdetonować w pobliżu Sejmu 4 tony materiałów wybuchowych na bazie saletry, umieszczonych w pojeździe skot. Do eksplozji miało dojść podczas posiedzenia z udziałem prezydenta, premiera i ministrów - w trakcie rozpatrywania w Sejmie projektu budżetu.
W śledztwie Kwiecień przyznał się do tego, że przygotowywał i opracowywał zamach na gmach Sejmu, natomiast nie poczuwa się do winy i twierdzi, że inspirowała go inna osoba. Nie przyznał się do podżegania studentów ani do posiadania broni i handlu nią. Przed sądem wyraził zgodę na publikowanie jego wizerunku i pełnych danych osobowych. Grozi mu kara do 15 lat więzienia.