Prezydent: konflikt na Ukrainie może być odmrożony
Prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że od 2015 r. polska misja szkoleniowa w Afganistanie będzie liczyła 150 żołnierzy i będzie mniej kosztowna. Prezydent podkreślił potrzebę wspierania Ukrainy na drodze reform. Zauważył, że trwa tam teraz "pauza strategiczna", która jest pewnym zamrożeniem konfliktu. Ale - jak mówił - w każdej chwili ten konflikt może być ponownie odmrożony, jeśli będą takie interesy rosyjskie. Bronisław Komorowski zachęcał również do wspólnego świętowania 11 listopada.
11.11.2014 | aktual.: 11.11.2014 09:46
Komorowski rano w radiowych "Sygnałach Dnia" podkreślił, że Polska jest ważnym krajem wspólnoty międzynarodowej, zarówno europejskiej, jak i natowskiej. Jak dodał, dlatego będziemy brali udział w misjach zewnętrznych, ale "na miarę naszych realnych możliwości".
Prezydent zauważył przy tym, że "Polska zdecydowanie odeszła od niedobrego pomysłu tzw. polityki ekspedycyjnej i kształtowania armii polskiej pod kątem głównie zadań poza obszarem natowskim". - Dzisiaj możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że kształtujemy armię nie pod kątem działań gdzieś na antypodach świata, ale pod kątem potrzeb obrony własnego terytorium i terytoriów innych krajów członków Sojuszu. Zadania zewnętrzne, takie jak Afganistan, Afryka Środkowa czy inne ewentualnie, to będą zadania dodatkowe - zaznaczył.
We wtorek rząd ma zdecydować o wysłaniu do prezydenta wniosku o użycie polskich żołnierzy w nowej misji doradczej, a nie bojowej w Afganistanie. Wniosek o użycie Polskiego Kontyngentu Wojskowego w misji "Resolute Support" zakłada wysłanie do 150 żołnierzy i pracowników wojska na pierwsze półrocze 2015 roku.
Komorowski zwrócił uwagę, że 150 Polaków pojedzie jako instruktorzy armii afgańskiej. Podkreślił, że będzie to nasz kraj kosztowało o wiele mniej niż operacja wojskowa w Afganistanie, która kosztowała parę miliardów złotych. - To były te miliardy, które mogły być wydane na modernizację techniczną polskich sił zbrojnych pod kątem naszych potrzeb obronnych, a zostały wydane, w moim przekonaniu, bez wystarczającego uzasadnienia, jeśli chodzi o sumę na operacje na antypodach świata - ocenił prezydent.
Komorowski pytany był też o sytuację na wschodzie Ukrainy. Jak powiedział, mamy teraz tam "do czynienia z taką pauzą strategiczną", która jest pewnym zamrożeniem konfliktu. Ale - jak mówił - w każdej chwili ten konflikt może być ponownie odmrożony, jeśli będą takie interesy rosyjskie. Być może jednak w czasie "tego uspokojenia względnego" uda się uzyskać jakieś elementy natury politycznej, do tego dąży świat zachodni - zaznaczył Komorowski.
Wyraził przy tym potrzebę dalszego wspierania Ukrainy na drodze reform: samorządowej, systemu ekonomicznego, własnego systemu obronnego.
Prezydent przekonywał, że cały świat stoi na stanowisku prawa Ukrainy do niepodległości i nienaruszalności integralności terytorialnej.
Komorowski zachęcał także podczas wywiadu do wspólnego świętowania 11 listopada. Pytany o apele, by tego dnia nie składał kwiatów przed pomnikiem Romana Dmowskiego, powiedział, że należy uznać za równoprawne tradycje obozu narodowego, który wtedy, w 1918 roku, odegrał ogromną rolę w budzeniu świadomości narodowej, aspiracji państwowych, odzyskiwaniu niepodległości.
Prezydent ocenił, że ten, kto tego nie rozumie, po prostu nie zna historii Polski. - To nie znaczy, że wszyscy mamy mieć takie same sympatie, utożsamiać się z tym samym obozem - mówił Komorowski. Dodał, że on i jego rodzina mają tradycje konserwatywno-piłsudczykowskie. Ale - jak podkreślił - szanuje i lewicowe tradycje niepodległościowe i prawicowe.
Wczesnym popołudniem, podobnie jak w dwóch poprzednich latach, ulicami Warszawy przejdzie marsz "Razem dla Niepodległej" z udziałem prezydenta. Trasa marszu przebiegać będzie ulicami: Królewską, Krakowskim Przedmieściem, Nowym Światem, i Alejami Ujazdowskimi. Komorowski złoży kwiaty przed pomnikami zasłużonych dla niepodległości.
Na tym polega zamysł, aby uczyć się wzajemnie szacunku dla odmiennych tradycji rodzinnych, odmiennych tradycji środowiskowych, a nie wypychać się nawzajem - konkludował prezydent.