Premier zlikwiduje premie i nagrody ministrom. Stanisław Pięta utrzymuje: należą się
Informacje o nagrodach dla przedstawicieli rządu zatrzęsły opinią publiczną. Premier Mateusz Morawiecki zareagował - postanowił je zlikwidować. Nie wszyscy uważają, że to słuszna decyzja. - Nagrody powinny być - podkreślił poseł PiS Stanisław Pięta.
07.03.2018 | aktual.: 28.03.2022 10:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Musi istnieć możliwość wynagrodzenia dobrze pracujących urzędników. Nagrody powinny być i uważam, że one się ministrom należą - zaznaczył w rozmowie z "Super Expressem" poseł Pięta.
Na jego słowa zareagował przedstawiciel Platformy Obywatelskiej Borys Budka. - To skandaliczne, co mówi poseł Pięta. Nagrody są za osiągnięcia, a PiS zrobił z nich jakieś dodatki do wynagrodzeń. Dobrze, że nagrody będą zlikwidowane - ocenił.
Przypomnijmy, że w kwestii nagród zdanie Pięty podziela minister środowiska Henryk Kowalczyk. Według niego, "ministrowie zarabiają za mało, a szczególnie podsekretarze stanu".
Od 65,1 tys. zł do aż 82,1 tys. zł - takie nagrody otrzymali w zeszłym roku ministrowie gabinetu Beaty Szydło. Do samej była premier trafiło ponad 65 tys. zł, ale rekordzistą jest były szef MSW Mariusz Błaszczak. Dostał ponad 82 tys. zł.
Premier chce zaoszczędzić oraz usprawnić państwo. Ogłosił koniec nagród dla ministrów i sekretarzy stanu. Poza tym zapowiedział ograniczenie liczby ministrów i wiceministrów o co najmniej 20 proc.
Źródło: "Super Express"