Polityka"Pranie pieniędzy to według Tuska małżeńska awantura"

"Pranie pieniędzy to według Tuska małżeńska awantura"


Znam metody działania mojego byłego męża w biznesie. Myślę, że przeniósł je na grunt polityczny. Są to wieloletnie, wielopoziomowe, bardzo kosztowne związki wspólników od milczenia. Sposób transferowania pieniędzy przez pana Palikota, który obecnie nie podlega żadnemu nadzorowi polskich urzędów, daje mu bardzo dużą swobodę i niezależność. Być może na tym polega jego atrakcyjność. Nowatorskie metody przeniesione przez pana Palikota z biznesu najwyraźniej bardzo podobają się politykom.

"Pranie pieniędzy to według Tuska małżeńska awantura"
Źródło zdjęć: © PAP

02.06.2009 | aktual.: 02.06.2009 16:58

Z Marią Nowińską byłą żoną posła PO Janusza Palikota rozmawia Anita Gargas

Maria Nowińska domaga się od byłego męża, Janusza Palikota, 40 milionów złotych. Tyle miała stracić, gdy przed rozwodem w 2005 roku Palikot poprzez niejasne operacje finansowe wyprowadził część wspólnego majątku za granicę. Chodzi m.in. o udziały w spółce Jabłonna SA, która była właścicielem 82%. akcji Polmosu Lublin (z jego najważniejszą marką, wódką Żołądkowa Gorzka). W 2004 roku ponad połowę udziałów w Jabłonnie kupiła tajemnicza spółka z Luksemburga, zarejestrowana na dzień przed transakcją. Jej udziałowcem była z kolei fundacja JP Family z Curacao na Karaibach. Zdaniem Nowińskiej, udziały Jabłonny sprzedano po zaniżonej cenie, a „układanka biznesowa została stworzona tak, by pozacierać ślady prowadzące do Palikota”. Od ponad roku prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo.

W zeszłym tygodniu „Dziennik” poinformował, że z anonimowych maleńkich firm w rajach podatkowych Palikot otrzymuje milionowe pożyczki. W 2007 roku poseł PO założył w Luksemburgu spółkę, która zaraz pożyczyła mu pieniądze. Sama pożyczyła je od innej spółki, o której wiadomo jedynie, że ma skrzynkę pocztową na Cyprze, a jej udziałowcem jest fundacja z Karaibów. Owa fundacja używa tego samego adresu co fundacja JP Family – ta od lubelskiego Polmosu. Podmioty z tego łańcuszka mają wspólnego zarządcę z Amsterdamu. W sobotę Palikot zapowiedział pozew przeciwko „Dziennikowi” i złożył premierowi pisemne wyjaśnienie w tej sprawie. – Są to zarzuty wynikające z konfliktu małżeńskiego z pierwszego małżeństwa posła Palikota. Twierdzi on, że w większości zostały już rozstrzygnięte przez sąd – stwierdził Donald Tusk.

W styczniu Nowińska napisała list do premiera, w którym pytała, czy to jej pieniądze posłużyły do sfinansowania działalności PO oraz wydanej w czasie kampanii wyborczej w 2005 roku książki Tuska „Solidarność i duma”. Donald Tusk zaprzeczył.

Grozi pani premierowi Donaldowi Tuskowi sądem. Dlaczego?

Tak. Jestem zbulwersowana tym, że premier komentuje sprawę niejasnych operacji finansowych pana Palikota po pobieżnym zapoznaniu się z jego tłumaczeniami, i nawet nie próbuje ich weryfikować.

Wypowiedź pana premiera, że przejrzał wyjaśnienia pana Palikota i uznał je za wiarygodne, jest czytelnym sygnałem dla prokuratury, że sprawa została zbagatelizowana. Tu nie padają żadne rozkazy i żadne wskazówki, ale problem został „oswojony”. Prokuratura ma skomplikowaną sytuację: z jednej strony poseł, autorytet, ale z drugiej – poważne zarzuty pod jego adresem. Prokuratura musi zachować się odpowiednio do wagi problemu. Tym bardziej że czas biegnie i część spółek, przez które pan Palikot wyprowadzał pieniądze, została zlikwidowana, opieszałość w tym względzie skończy się tym, że proces będzie miał znaczenie tylko historyczne. W takiej sytuacji wypowiedź premiera Tuska jest czytelnym sygnałem dla prokuratury, ujmowaniem powagi zarzutom i ich bagatelizowaniem.

Powiedziała pani kiedyś, że Tuska i Palikota łączy nierozerwalna więź. Na czym ona polega?

Nie jestem w stanie zgłębić szczegółów tego specyficznego, wiernego związku. Znam metody działania mojego byłego męża w biznesie. Myślę, że przeniósł je na grunt polityczny. Są to wieloletnie, wielopoziomowe, bardzo kosztowne związki wspólników od milczenia, które muszą trwać. Przynosi im to obopólną korzyść. A rozstanie wróży katastrofą.

Dlaczego są kosztowne i muszą trwać?

Bo obsługa na granicy prawa lub nawet poza prawem wszelkich tzw. fundacji i spółek tak, aby te struktury wyglądały na skomplikowane związki z kapitałem zagranicznym, koniecznie bezimiennym, dużo kosztuje. Osoby, które reprezentują te spółki, kładą na szali swoją wiarygodność zawodową i niejednokrotnie nawet ją poświęcają, uchylając się od jakichkolwiek informacji, torpedując działania sądów poprzez zasłanianie się tajemnicą adwokacką. Właśnie tak postrzegają swoją obsługę prawną.

Określiła pani Janusza Palikota jako nieformalnego kasjera Platformy Obywatelskiej. Co konkretnie miała pani na myśli?

Nasz wspólny majątek był wyceniany w 2004 roku na 300 milionów złotych. Obecnie można zobaczyć w oświadczeniach, jak wygląda sytuacja majątkowa posła Palikota: dominują długi i pożyczki od firm cypryjskich. Stwierdzenie, że przeszedł do polityki, bo jest osobą całkowicie niezależną i może zająć się reformowaniem państwa, wydaje się nieaktualne. Finansowanie i wspieranie kampanii PO poprzez różnego rodzaju akcje medialne warte miliony złotych, wkładki w gazetach, mnożenie liczby billboardów być może można odczytać jako osobiste zaangażowanie i fanaberie pana Palikota, ale była to bardzo realna siła, która wspomagała Platformę i pomogła PO ograniczyć finansowanie partii z budżetu. Gdyż być może finansowanie całkiem spore odbywa się drogami mniej formalnymi, ale bardzo skutecznymi. Polityka okazuje się bardzo kosztowna.

Co to znaczy „drogi mniej formalne”?

Mam tu na myśli sposób transferowania pieniędzy przez pana Palikota, który obecnie nie podlega żadnemu nadzorowi w rozumieniu polskich urzędów. Daje to panu Palikotowi bardzo dużą swobodę i niezależność. Być może na tym polega jego atrakcyjność. Nowatorskie metody przeniesione przez pana Palikota z biznesu najwyraźniej bardzo podobają się politykom. Politycy PO widzą w działaniach posła powiew nowoczesności.

Na co w wiernym związku z Tuskiem może liczyć lubelski polityk?

Mój były mąż szybko zmienił pozycję w ławach sejmowych. W mojej ocenie zamienił Sejm w przytulisko dla siebie. Immunitet ma dla niego ogromne znaczenie. Sytuacja, w której postępowanie prokuratorskie dotyczy posła z pierwszych ław sejmowych, szefa komisji, która ma reformować prawo, jest trudna dla prokuratury. I ja to rozumiem. Utrata immunitetu spowoduje, że zostanie potraktowany jak normalny obywatel, który dopuścił się nadużyć.

Kwestią posła Palikota próbowała pani zainteresować rozmaite instytucje. Na przykład już w lutym 2008 roku zawiadomiła pani komisję etyki o nieprawidłowościach w jego zeznaniach majątkowych. Ta przekazała sprawę do marszałka Bronisława Komorowskiego. Była reakcja?

Marszałek Komorowski obiecał przekazać oświadczenia pana Palikota do weryfikacji przez właściwe służby. Ale to się nie zdarzyło.

Może dlatego, że Komorowski i Palikot znają się wiele lat, m.in. ze wspólnych wyjazdów do leśniczówki.

Bronisław Komorowski wiele razy gościł w naszym domu, był nawet na komunii jednego z moich synów. Można powiedzieć, że ja również cieszę się znajomością z panem marszałkiem. Rozumiem, że pan marszałek chciałby teraz akurat tę znajomość wykreślić. Nie zmienia to faktu, że pismo skierowane oficjalną drogą powinno być potraktowane z należytą starannością. Jednak oświadczenia majątkowe przez nikogo nie są weryfikowane i jako takie są fikcyjne.

Czuję się jak obywatel całkowicie pozbawiony możliwości obrony. Przez sześć lat, od kiedy toczą się moje procesy, żaden sąd nie zrobił nic w mojej sprawie, a pan Palikot sukcesywnie krok po kroku wyprowadzał nasz majątek. Równocześnie manipulował faktami. Kiedy w zeszłym tygodniu dziennikarze opisali przepływy finansowe z jego udziałem, przedstawił to jako efekt konfliktu małżeńskiego. Tymczasem opisane przepływy odbywały się w ostatnich dwóch latach, a wyprowadzenie wspólnych akcji naszych firm miało miejsce na przełomie lat 2003 i 2004. Powstawanie kolejnych firm skutecznie utrudnia śledztwo i pozwala sprowadzać pieniądze do Polski pod postacią pożyczek. Klasyczne pranie pieniędzy, co według premiera Donalda Tuska jest tylko awanturą małżeńską. Szokujące jest to, że pan premier akceptuje, iż żony w Polsce mogą być oszukiwane. A jak by się czuł, gdyby jego żona zniknęła na Cyprze z dorobkiem ich całego życia?

A co by było, gdyby padł zarzut, że to poseł PiS ukrył na Cyprze majątek przed żoną? Można sobie wyobrazić zatroskanie Platformy.

Posłowie Platformy w ostatnich dniach dzwonią do mnie i mówią, że rozumieją problem i dziwią się, iż postępowania trwają tak długo, że solidaryzują się ze mną, ale nie mogą się publicznie wypowiedzieć. Fakt ten zaprzecza tezie o rzekomej wolności słowa w Platformie. Zdaje się, że, jak pisano, to PiS miał być partią zamordyzmu. Tymczasem, jak się okazuje, wolność wypowiedzi dotyczy tylko kolorowego pana posła, i to pod warunkiem, że atakuje pana prezydenta Kaczyńskiego i przez to podnosi słupki wyborcze PO. Wolność słowa w szeregach Platformy kończy się tam, gdzie zaczynają się pojawiać trudne tematy.

Dlaczego dopiero teraz zdecydowała się pani nagłośnić te sprawy?

Zwracanie się do mediów nie jest łatwe, traktuję to jako ostateczność. Ale na tym etapie, po wielu latach spędzonych w sądach, widzę, że jest to jedyna siła, która może pokazać, w jakim kraju żyjemy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)