"Polski nie stać na taki system emerytur pomostowych"

Polski nie stać ani w obecnych, ani w żadnych warunkach na taki system emerytur pomostowych, jaki w tej chwili mamy, i że tam były bardzo duże ustępstwa. Ja znam relacje pani minister Fedak z tych rozmów w komisji trójstronnej. Tam były bardzo duże ustępstwa - komentuje awanturę wokół pomostówek gość "Sygnałów Dnia" Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego.

30.10.2008 | aktual.: 30.10.2008 12:24

Jacek Karnowski: Pani minister, jak pani skomentuje awanturę wokół pomostówek? Okupacja budynku Ministerstwa Pracy przez związkowców, chcieli spotkania z premierem na miejscu, premier nie przybył, no ale mają wyjść z tego budynku za kilkanaście minut.

Elżbieta Bieńkowska: No, z tego, co słyszałam, pan premier zapraszał ich tam do Centrum Dialogu na Limanowskiego. Ja uważam, że Polski jest absolutnie nie stać ani w obecnych, ani w żadnych warunkach na taki system emerytur pomostowych, jaki w tej chwili mamy, i że tam były bardzo duże ustępstwa. Ja znam relacje pani minister Fedak z tych rozmów w komisji trójstronnej. Tam były bardzo duże ustępstwa. Zresztą państwo też to znają, ponieważ wiadomo, jaki był projekt rządowy na początku i jak on w tej chwili wygląda. No ale słyszeliśmy też zdania drugiej strony, czyli pracodawców, na ten temat, więc takie jest moje zdanie.

Pojawiło się w tej dyskusji pojęcie praw nabytych, że pewne zawody, pewne grupy społeczne nabyły prawa do pomostówek i w związku z tym nie należy ich odbierać.

- Nie, jeszcze raz przypomnę, że Polska ma najbardziej rozbudowany system emerytur pomostowych w Europie i to jest nawet w sytuacji całkiem dobrej ekonomicznej Polski, przecież wszyscy mamy dzieci i wiemy, co się za kilka lat stanie, jakby ilość emerytów w Polsce i młodych, każdy zna takich emerytów, ja mam 44 lata i znam ludzi, którzy są na emeryturze w moim wieku, więc to jest zupełnie niedopuszczalne, a już dla naszych dzieci to będzie nie do udźwignięcia.

Polityka prorodzinna, pro... znaczy sprzyjająca większej liczbie dzieci, czyli zmniejszająca tę... inaczej – polepszająca sytuację demograficzną nie wydaje się być w centrum uwagi. Premier o tym mało mówi. To nie jest, oczywiście, temat chwytliwy medialnie, ale temat arcyważny. Czy to nie jest czas, żeby za to się porządnie zabrać?

- Ale to jest...

Bo staniemy przed wyborem: albo ciąć świadczenia socjalne, ponosić tego koszty, albo pozwolić na masową emigrację, która też ma złe strony przecież.

- Tak, ale przecież to jest temat, który mi się mieści jakby w ogólnej sytuacji gospodarczej i ekonomicznej. Wszyscy widzimy i zresztą widać to po danych, że przyrost naturalny w Polsce rośnie. Zresztą widać to po ilości dzieci wszędzie, więc...

Chociaż rośnie mniej niż powinien...

- Mniej niż powinien, tak.

...biorąc pod uwagę to, że w tym wieku rozrodczym jest boom, ta górka. Ona powinna znowuż dać górkę, a tymczasem daje tylko taką niewielką falę.

- Tak, natomiast jest projekt urlopów macierzyńskich tych dłuższych jeszcze. Ja ze swojego doświadczenia wiem, że to była jakby najwygodniejsza dla mnie rzecz, najbardziej potrzebna, jeśli chodzi o posiadanie małego dziecka. Tak długi urlop macierzyński i na tyle, że po pół roku można było dopiero do pracy wrócić. To była bardzo ważna rzecz.

Czy takie bodźce rzeczywiście działają, jak urlopy macierzyńskie, bezpieczeństwo socjalne? Czy to nie jest tak, że jest mało dzieci, bo mamy do czynienia z pewnymi zmianami cywilizacyjnymi, tak? Znaczy jest taka cywilizacja egoizmu, skupienia się na sobie, na swojej karierze.

- E, wcale nie. Przecież widzimy Francję na przykład, gdzie...

Imigranci nadbijają.

- Tak, wcale nie imigranci i w Polsce też ja widzę coraz więcej rodzin właśnie z trójką dzieci, więc wydaje mi się, że ta ogólna sytuacja ekonomiczna plus urlopy macierzyńskie plus możliwość znalezienia opieki dla dzieci, czyli żłobki, przedszkola i to wszystko sprawia, że ta ilość dzieci będzie rosnąć.

To fascynujący temat, ale pani jest ministrem...

- Fascynujący, tak.

...rozwoju regionalnego, więc...

- Wracamy do...

Z pewnością jeszcze o demografii w Sygnałach porozmawiamy. Kryzys na świecie, giełdy spadały, teraz rosną w górę, złotówka, no, jednak się osłabiła. Ale dla pani resortu to jest dobra wiadomość, ponieważ za euro, określoną liczbę euro, którą mamy przydzieloną, mamy więcej złotówek.

- Więcej złotówek, tak. To jest taka sytuacja, że przez ostatnie pół roku czy więcej pytano mnie z taką trwogą w głosie, co się dzieje, ponieważ złotówka się umacnia i będziemy mieli mniej pieniędzy. Ja z uporem maniaka powtarzam, że to jest normalna sytuacja w kraju, który nie jest w strefie euro czy w kraju, który nie jest przynajmniej na tym etapie przygotowawczym, ponieważ kraje nadbałtyckie mają stały kurs euro już i one przynajmniej mają stały kurs, więc jakby wiedzą, po ile przeliczać pieniądze. My się poruszamy w takiej sytuacji, że każdą transzę, która do nas przychodzi z Brukseli, przeliczamy po kursie sprzed ostatniego dnia roboczego z poprzedniego miesiąca. I tak to wygląda. I przez ostatnie pół roku mówiliśmy o tym, że możemy zrealizować mniej projektów.

W tej chwili możemy zrealizować więcej, ale ja naprawdę ani w tamtej sytuacji, ani w tej jakby specjalnie do tego wagi nie przykładam. Oczywiście, każde 10 eurocentów czy 20 eurocentów, bo nawet wczoraj to liczyliśmy, to są dziesiątki i setki milionów złotych, więc to jest dla nas z punktu widzenia... Ja tylko przypomnę – w tym roku kończymy wydawanie tego starego budżetu Unii Europejskiej i dla nas z punktu widzenia tego starego budżetu to jest o tyle w tej chwili ważne, że nam się nagle pojawia więcej pieniędzy, a my musimy te pieniądze wydać do końca grudnia.

A jeżeli będą cięcia budżetowe, czy nie zabraknie w Polsce pieniędzy na ten wkład własny w inwestycje?

- Nie, nie. Ten wkład, jeśli chodzi o instytucje publiczne, to ten wkład to jest 15%. To jest naprawdę niewiele i widzimy i po tych programach, które były do tej pory realizowane i po tych, które się w tej chwili zaczynają, że pieniądze dotacyjne – i to jest zupełnie oczywiste – pieniądze dotacyjne, jakimi są pieniądze Unii Europejskiej, cieszą się takim zainteresowaniem, że to byłaby ostatnia rzecz, z której by ludzie zrezygnowali.

A z kolei tam, gdzie mówimy o przedsiębiorcach, bo są na przykład takie kawałki w programach, gdzie jest obowiązkowy kredyt bankowy i tutaj też było zaniepokojenie. Nie nasze w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego, bo my to wiemy, ale jest też zaniepokojenie, pojawiało się w pytaniach dziennikarzy, czy tam, gdzie jest ten obowiązkowy kredyt bankowy, to nie będą przedsiębiorcy mieli jakby trudniejszego dostępu do tego kredytu. No więc my o tym wiemy, że tacy przedsiębiorcy, którzy mają dotacje z Unii Europejskiej, są dla banku pożądanymi klientami, oni mają połowę czy 60% na inwestycje własną pieniędzy danych i już zagwarantowanych, w związku z tym na przykład jeżeli porównujemy to z tą obowiązkową jedną trzecią w kredytach hipotecznych, to jest w ogóle... to jest klient jakby wymarzony dla banku, więc nie obawiamy się tego.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)