Polscy złodzieje znani ze swego fachu w Belgii
80% kradzieży z włamaniem popełniają w
Belgii złodzieje ze wschodniej Europy, z takich krajów jak Albania
czy Polska - pisze "Le Soir", powołując się na
doradcę premiera Belgii Guya Verhofstadta.
Cytowany przez brukselską gazetę doradca, profesor Brice de Ruyver, uważa, że wielu przestępców ze wschodniej Europy to tani podwykonawcy kradzieży czy napadów zlecanych przez gangsterów belgijskich.
Według niego, jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych 80 proc. przestępstw popełniali Belgowie lub osoby zamieszkałe na stałe w Belgii. Teraz napad na kierowcę luksusowego samochodu i odebranie mu pojazdu można zlecić przybyszowi z Europy Wschodniej za 1000 euro, zaś "likwidację" człowieka za niecałe 1500 euro.
Wynajęci do "brudnej" czy "mokrej roboty" sprawcy to "prawdziwi zawodowcy", którzy "przebywają w Belgii tylko przez czas niezbędny do realizacji kontraktu. Po wykonaniu roboty natychmiast wracają do Albanii czy do Polski. I pozostają bezkarni..." - ubolewa "Le Soir" w ślad za doradcą premiera.
"Nie dalej jak w zeszłym tygodniu w (brukselskiej dzielnicy) Forest brutalna kradzież samochodu była dziełem dwóch niepełnoletnich Polaków w wieku 15 i 16 lat" - podaje przykład belgijska gazeta.
Doradca premiera Belgii zwraca uwagę, że często nawet wykrycie szajki, jak to się udało ostatnio z albańskim gangiem we Flandrii, nie rozwiązuje sprawy, bowiem większość sprawców i część łupów trafia do Europy Wschodniej, zanim zdąży zareagować policja belgijska.(iza)