Ojciec dziecka "z probówki": dyskusja o in vitro to polityczny bełkot
Kwestia wiary, religii w dyskusji o in vitro? Kiedyś kościół nie dopuszczał transfuzji krwi, był przeciwny przeszczepom. Przeszczepy nie leczą. Więc co to za argumenty w sprawie in vitro, że to nie jest metoda leczenia? - mówił w programie #dziejesienazywo w Wirtualnej Polsce Marcin Blancard, ojciec dziecka poczętego metodą zapłodnienia pozaustrojowego.
11.12.2015 16:19
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł ogłosił koniec finansowania programu in vitro. Stwierdził, że rządu nie stać na program dofinansowania in vitro, dlatego będzie on działał tylko do połowy 2016 r. Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało także, że zmieni przyjętą w tym roku przez Sejm poprzedniej kadencji ustawę o in vitro.
Profesor Bogdan Chazan zwrócił uwagę, że wiele dzieci rodzących się dzięki metodzie in vitro ma wady rozwojowe, genetyczne. Wspominał o pomyłkach popełnianych w klinikach, między innymi w Szczecinie, gdzie kobieta urodziła nieswoje dziecko z wadami rozwojowymi. Stwierdził też, że metoda ta jest też szkodliwa dla młodych kobiet - dawczyń.
- Młode dziewczęta sprzedają swoje komórki jajowe, chcą w ten sposób zarobić, narażając siebie na zmniejszenie swojej rezerwy jajnikowej, a także na zaburzenia płodności w przyszłości - mówił prof. Chazan.
- A czy w przypadku normalnie poczętego dziecko nie ma żadnego ryzyka wady rozwojowej czy genetycznej? - pytał się Marcin Blancard. - Czy to oznacza, że mamy natychmiast mniej kochać to dziecko, nie chcieć go mieć? To bardzo dziwny argument ludzi, którzy chyba nigdy nie doświadczyli problemów z własnym dzieckiem.
Pytany co sądzi o toczącej się ostatnio dyskusji o in vitro Blancard odparł, że "odpowiedziałby szczerze, gdyby program był emitowany po godzinie 23".
- Staram się słuchać tego jak najmniej, bo jest polityczny bełkot - dodał Blancard.