Ojciec dziecka "z probówki": dyskusja o in vitro to polityczny bełkot
Kwestia wiary, religii w dyskusji o in vitro? Kiedyś kościół nie dopuszczał transfuzji krwi, był przeciwny przeszczepom. Przeszczepy nie leczą. Więc co to za argumenty w sprawie in vitro, że to nie jest metoda leczenia? - mówił w programie #dziejesienazywo w Wirtualnej Polsce Marcin Blancard, ojciec dziecka poczętego metodą zapłodnienia pozaustrojowego.
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł ogłosił koniec finansowania programu in vitro. Stwierdził, że rządu nie stać na program dofinansowania in vitro, dlatego będzie on działał tylko do połowy 2016 r. Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało także, że zmieni przyjętą w tym roku przez Sejm poprzedniej kadencji ustawę o in vitro.
Profesor Bogdan Chazan zwrócił uwagę, że wiele dzieci rodzących się dzięki metodzie in vitro ma wady rozwojowe, genetyczne. Wspominał o pomyłkach popełnianych w klinikach, między innymi w Szczecinie, gdzie kobieta urodziła nieswoje dziecko z wadami rozwojowymi. Stwierdził też, że metoda ta jest też szkodliwa dla młodych kobiet - dawczyń.
- Młode dziewczęta sprzedają swoje komórki jajowe, chcą w ten sposób zarobić, narażając siebie na zmniejszenie swojej rezerwy jajnikowej, a także na zaburzenia płodności w przyszłości - mówił prof. Chazan.
- A czy w przypadku normalnie poczętego dziecko nie ma żadnego ryzyka wady rozwojowej czy genetycznej? - pytał się Marcin Blancard. - Czy to oznacza, że mamy natychmiast mniej kochać to dziecko, nie chcieć go mieć? To bardzo dziwny argument ludzi, którzy chyba nigdy nie doświadczyli problemów z własnym dzieckiem.
Pytany co sądzi o toczącej się ostatnio dyskusji o in vitro Blancard odparł, że "odpowiedziałby szczerze, gdyby program był emitowany po godzinie 23".
- Staram się słuchać tego jak najmniej, bo jest polityczny bełkot - dodał Blancard.