Ochroniarz pobił klienta, czy ten sam uderzył głową w słup. Znajomi szukają świadków zdarzenia
„Ochroniarzowi puściły nerwy. Rzucił Arturem o słup” – relacjonuje świadek. Manager klubu: „Ten człowiek był pijany. Pośliznął się i upadł”. Policja sprawdza co naprawdę wydarzyło się w klubie „Pod grubą Kaśką
Sandra, koleżanka pokrzywdzonego na portalu społecznościowym opisuje sytuację, do której doszło w warszawskim klubie w nocy z 12 na 13 lutego. Szuka również świadków, którzy pomogliby w śledztwie. - Od samego początku ochroniarz był do nas wrogo nastawiony – mówi WawaLove. - Jego koledzy siedzieli obok nas, a gdy jeden z nich próbował złapać mnie za tyłek, nie reagował. Feralne zajście miało miejsce jednak dopiero później. Na parkiecie kolega Sandry wdał się w szarpaninę z innym klientem lokalu. Gdy bójka się uspokoiła ochroniarz uznał, że to Artur jest winny awanturze, wykręcił mu ręce do tyłu i chciał wyprowadzić mężczyznę na zewnątrz. Kobieta tłumaczy, że takie wykręcenie rąk boli, więc chłopak wyrywał się ochroniarzowi, a następnie puściły pracownikowi klubu nerwy i miał cisnąć nim o filar. - Myśleliśmy początkowo, że Artur nie żyje. Leżał twarzą do ziemi, w kałuży krwi - relacjonuje Sandra. Tłumaczy, że poszukuje świadków, bo ochroniarz wszystkiego się wyparł, a Artur sam się pośliznął. Kobieta dodaje, że manager klubu nie zareagował na zajście na parkiecie, a karetkę wezwał mąż pani Sandry. Miał też stwierdzić, że nie będzie zeznawał.
Policja potwierdza, że otrzymała zgłoszenie o pobiciu.
- 32-letni mężczyzna podejrzany o pobicie został w czwartek zatrzymany. Ustalamy okoliczności. Przesłuchano również pokrzywdzonego, który przebywa w szpitalu - mówi WawaLove Robert Koniuszy, rzecznik śródmiejskiej policji.
Zobacz wideo: Znany aktor pobity w centrum Warszawy
Manager klubu "Pod grubą Kaśką" zdarzenie opisuje inaczej.
- Poszkodowany był pod nadmiernym wpływem alkoholu i wszczynał awantury z innymi klientami – mówi Aneta Marchewka-Modzelewska. Ochrona miała na niego kilka skarg, aż w końcu wszczął bójkę z jednym z gości, który był oficerem Wojska Polskiego. Manager podkreśla, że w trakcie wyprowadzania mężczyzny z klubu, ten mocno się szarpał i wyrywał ochroniarzowi. Następnie upadł na podłogę uderzając się w głową. - Historię o "uderzenia o słup" są zmyślone, ponieważ ochroniarz nie dałby rady rzucić mężczyzną, który waży 120 kg - tłumaczy Marchewka-Modzelewska.
Kobieta zaznacza, że pracownicy klubu zrobili wszystko co było w ich obowiązkach - wezwali karetkę i policję.