Niesiołowski: prezydent prowokuje nominacją Bendera
Jako "prowokację" i "umyślną zaczepkę"
określił Stefan Niesiołowski (PO) decyzję prezydenta Lecha
Kaczyńskiego o powołaniu Ryszarda Bendera na marszałka seniora
Senatu. To "niegodziwa krytyka" - odpowiada Niesiołowskiemu
Krzysztof Putra (PiS).
25.10.2007 | aktual.: 02.11.2007 21:49
W środę prezydent Lech Kaczyński wyznaczył na 5 listopada pierwsze posiedzenie Sejmu i Senatu. Otworzą je marszałkowie- seniorzy, także wyznaczeni przez prezydenta. Pierwsze posiedzenie Izby Wyższej poprowadzi blisko związany z Radiem Maryja Ryszard Bender, który w kończącej się kadencji był senatorem LPR, a w następnej będzie senatorem PiS.
To jest gest nieprzyjazny, odreagowanie. Jak ktoś przegrywa, to jest w pewnym stresie psychicznym i to jest próba odreagowania tego stresu - mówił dziennikarzom w Sejmie Niesiołowski, w mijającej kadencji senator PO. Jak dodał, "w kategoriach politycznych to błąd".
Senat otwiera człowiek, który jest skompromitowany kłamstwem oświęcimskim. Ktoś taki nie powinien istnieć w polityce - dodał Niesiołowski. Jego zdaniem, "taką decyzję podejmują karły moralne".
Jeśli pan Stefan Niesiołowski używa takich sformułowań, to po prostu zdrowy nie jest - skomentował wypowiedź polityka PO obecny wicemarszałek Senatu Krzysztof Putra. Jego zdaniem, taką krytyka jest "niegodziwa" i kompromituje Niesiołowskiego "jako profesora, polityka i człowieka".
Można i trzeba mieć własne zdanie, ale nie można lżyć żadnego człowieka - dodał Putra.
Pytany, czy Bender nie jest postacią zbyt kontrowersyjną, aby otwierać pierwsze posiedzenie nowo wybranego Senatu, Putra zaznaczył, że "jest mnóstwo kontrowersyjnych ludzi w życiu publicznym", tymczasem każdy senator, także Bender, zdobył mandat z woli obywateli.
Z kolei Ryszard Bender w oświadczeniu przesłanym w czwartek PAP napisał, że "oskarżenie go o kłamstwo oświęcimskie jest szczególnie nikczemne ze względu na fakt, że wielu członków jego rodziny było w niemieckich obozach więzionych, nie wszyscy przeżyli".
Bender przypomniał, że siedem lat temu młodzieżówka Unii Pracy złożyła doniesienie do prokuratury o rzekomym popełnieniu przez niego "czynu określanego mianem kłamstwa oświęcimskiego". Prokuratura po przeprowadzeniu postępowania sprawę umorzyła ze względu na fakt, iż nie popełniłem tego czynu - podkreślił Bender. Jak tłumaczył w oświadczeniu, zarzut sformułowany wobec niego wiązał się z tym, że w audycji radiowej zacytował fragment wspomnień Jerzego Stadnickiego "Mój pamięciowy obraz Oświęcimia".
W złożonym w 2000 roku zawiadomieniu do prokuratury Federacja Młodych Unii Pracy napisała, że Bender w audycji z 13 stycznia w Radiu Maryja "publicznie i wbrew faktom" stwierdził: "Oświęcim nie był obozem zagłady, lecz obozem pracy - Żydzi, Cyganie i inni byli tam niszczeni ciężką pracą; zresztą nie zawsze ciężką i nie zawsze byli niszczeni, bo są relacje, iż w obozie posiłki bywały trzy razy dziennie, a chorzy dostawali delikatną zupę, mleko i biały chleb, a Żydzi często pełnili różne funkcje obozowe (np. kapo)".
W żadnym razie nie podważam tego, że w Oświęcimiu dokonano ludobójstwa. Tam dymiły krematoria; byłbym fantastą, gdybym twierdził co innego - tłumaczył w 2000 roku Bender.