Nie będzie "antyputinowskiej" piosenki na Eurowizji
Piosenka "We Don't Wanna Put In", którą Gruzja zaproponowała na tegoroczną Eurowizję, nie może wziąć udziału w konkursie, ponieważ narusza jego regulamin - ogłosili przedstawiciele konkursu.
Gruzja może teraz albo zmienić słowa piosenki, albo zaproponować inny utwór, który będzie ją reprezentował na majowym konkursie w Moskwie. Taką decyzję podjęła tzw. Grupa Referencyjna Eurowizji, do której zadań należy kontrola konkursu. Powołała się ona na punkt regulaminu zabraniający tekstów i gestów o charakterze politycznym.
Utwór, który gruzińscy telewidzowie wybrali, by reprezentował ich kraj w 54. edycji konkursu Eurowizji, wywołał spore zamieszanie, bo angielski tytuł i refren można zrozumieć jako "nie chcemy Putina". Tymczasem stosunki między Tbilisi i Moskwą są napięte od sierpnia, kiedy rosyjskie wojska weszły do Osetii Południowej - zbuntowanej prowincji Gruzji.
Piosenkę w rytmie disco wykonuje zespół "Stefane&3G" - solista o imieniu Stefane i chórek trzech dziewcząt. Stefane, który był też współautorem "We Don't Wanna Put In", nie zaprzeczał, że tytuł jest grą słów z aluzją do rosyjskiego premiera.
Piosenka doczekała się reakcji nawet ze strony rzecznika Władimira Putina. Jak przekazywał gruziński portal Civil.Ge, Dmitrij Pieskow powiedział, że ewentualne aluzje w piosence byłyby "chuligaństwem". Rzecznik dodał ironicznie, że nikt w Moskwie nie będzie śpiewał "Żegnaj, nasz słodki Misza", jak w hymnie igrzysk w Moskwie z 1980 roku, by uczynić aluzję do prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego.
Na stronie internetowej Eurowizji pojawiły się już komentarze do decyzji Grupy Referencyjnej. Chwalą ją internauci z Rosji i Belgii, a autor wpisu z Ukrainy ubolewa: "to już nie będzie interesująca piosenka".