"Najazd na Nalczyk to bzdura"
Minister obrony Rosji Siergiej Iwanow
oświadczył w niedzielę, że w czwartkowym ataku na obiekty rządowe
w Nalczyku, stolicy Kabardo-Bałkarii, uczestniczyło lokalne
"bandyckie podziemie".
16.10.2005 14:05
Nie było najazdu na Nalczyk. To kompletna bzdura. Wszyscy bojownicy byli w Nalczyku. Ataku dokonało bandyckie podziemie - powiedział Iwanow, cytowany przez agencję RIA-Nowosti.
Według szefa rosyjskiego resortu obrony, nikt nie przyjechał do Nalczyku w ciężarówkach, nikt nie przywiózł broni. Rebelianci dostali rozkaz, wyciągnęli automaty, wsiedli do "Żiguli" i pojechali - tak jak im kazano - do sąsiedniej dzielnicy, małymi grupami - oznajmił Iwanow.
Minister zauważył, że po tym, jak zlokalizowano i zlikwidowano pierwszą grupę bojowników, służby specjalne złapały trop. Pozostali rebelianci zrozumieli, że muszą błyskawicznie wystąpić, bo jeśli tego nie zrobią, to za dwie-trzy godziny specsłużby zapukają do ich drzwi - wskazał Iwanow.
Jego zdaniem, "bojownicy nie mieli wyjścia". Musieli albo uciekać z Nalczyku, gdyż ich adresy były znane, albo zaatakować. Jestem przekonany, że oni nie planowali operacji według takiego scenariusza. Była ona spontaniczna i wymuszona -dodał minister.
W miniony czwartek 150-300 islamskich rebeliantów, uzbrojonych w broń automatyczną i granatniki, zaatakowało w Nalczyku m.in. siedzibę republikańskiego MSW, delegaturę FSB, komendanturę wojskową, komisariat milicji drogowej, koszary wojsk granicznych, dzielnicowe urzędy spraw wewnętrznych, kolonię karną i lotnisko.
Siły rządowe odparły atak, a bojownicy rozproszyli się po 300- tysięcznym mieście. Ostatnie punkty ich oporu siły federalne zdławiły dopiero w piątek.
Według oficjalnych danych, na ulicach stolicy Kabardo-Bałkarii poległo co najmniej 24 funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa i 12 cywilnych mieszkańców. Rannych zostało ponad 120 osób.
Władze republikańskie podają, że zginęło też 91 rebeliantów, w tym ich przywódca Iless Gorczchanow, bliski sojusznik radykalnego czeczeńskiego dowódcy polowego Szamila Basajewa.
Jerzy Malczyk