MSZ Rosji krytykuje naloty USA na pozycje Państwa Islamskiego w Syrii
Jako "próbę rozwiązywania własnych zadań geopolitycznych" określiło rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych rozpoczęte minionej nocy przez USA i kraje sojusznicze ataki lotnicze na pozycje Państwa Islamskiego (IS) w Syrii. Tymczasem władze w Damaszku przyznały, że zostały uprzedzone w liście od amerykańskiej dyplomacji o nalotach kilka godzin przed ich rozpoczęciem.
Oświadczyło, że działania te "naruszają suwerenność państw regionu, potęgują napięcie i jeszcze bardziej destabilizują sytuację".
Resort spraw zagranicznych Rosji oznajmił, że "działania takie mogą być podejmowane wyłącznie w ramach prawa międzynarodowego". "Przewiduje to nie formalne jednostronne 'powiadomienie' o atakach, lecz uzyskanie precyzyjnie wyrażonej zgody rządu Syrii lub podjęcie stosownej decyzji przez Radę Bezpieczeństwa ONZ" - zaznaczył.
Rosyjskie MSZ podkreśliło, że "walka z terroryzmem na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej wymaga skoordynowanych wysiłków ze strony całej wspólnoty światowej pod egidą ONZ". "Próby rozwiązywania własnych zadań geopolitycznych z naruszeniem suwerenności państw regionu, jedynie potęgują napięcie i jeszcze bardziej destabilizują sytuację" - dodało.
Oświadczyło, że "inicjatorzy jednostronnych scenariuszy siłowych ponoszą całą odpowiedzialność prawno-międzynarodową za ich skutki".
Syria: USA zapowiedziały naloty w liście
Syryjskie MSZ poinformowało w oświadczeniu, że Stany Zjednoczone uprzedziły Damaszek o planowanych nalotach na pozycje dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS). Resort dyplomacji zapewnił też, że jest gotowy na współpracę w walce z terrorystami.
"Minister spraw zagranicznych otrzymał list od swego amerykańskiego odpowiednika, przekazany przez irackiego szefa dyplomacji, w którym poinformowano, że Stany Zjednoczone i ich niektórzy sojusznicy planują ataki (na IS) w Syrii. (...) Doszło do tego na kilka godzin przed początkiem nalotów" - napisano w oświadczeniu syryjskiego MSZ, które odczytano na antenie państwowej telewizji.
To pierwsza oficjalna reakcja przedstawicieli władz prezydenta Baszara al-Asada na prowadzone przez amerykańskie siły powietrzne bombardowania dżihadystów z IS.
Damaszek poinformował jednocześnie, że mimo nalotów sił Syria nie zaprzestanie walczyć z dżihadystami na wschodzie i północy kraju. Zapowiedział też dalszą koordynację działań "na najwyższym szczeblu" z irackim rządem. Wyraził także gotowość do międzynarodowej współpracy w walce z islamistami.
USA miały wsparcie krajów arabskich
Niespełna dwa tygodnie po ogłoszeniu przez Baracka Obamę strategii walki z IS siły zbrojne USA i państw sojuszniczych rozpoczęły w nocy z poniedziałku na wtorek ataki lotnicze na pozycje IS w Syrii. Urzędnicy w Pentagonie poinformowali, że celem kampanii jest pozbawienie bojowników bezpiecznego schronienia, jakim cieszą się w Syrii.
Wojsko Stanów Zjednoczonych potwierdziło, że naloty na syryjskie pozycje dżihadystów z IS zostały przeprowadzone przy wsparciu Jordanii, Bahrajnu, Arabii Saudyjskiej, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.