"Mówił po angielsku, był wyluzowany...". Kulisy wizyty Morawieckiego w Niemczech
Mieszane odczucia po wizycie Mateusza Morawieckiego w Niemczech. - Mamy jeszcze w pamięci wizytę Beaty Szydło. Widać zmianę na lepsze... - zdradzają w nieoficjalnych rozmowach tamtejsi dyplomaci. Jest jednak kilka "ale".
17.02.2018 | aktual.: 17.02.2018 08:50
Kulisy wizyty Morawieckiego w Niemczech opisuje "Gazeta Wyborcza".
Na wstępie przypomina, ze dwa lata temu Szydło, tak jak teraz Morawiecki, spotkała się z kanclerz Angelą Merkel i wygłosiła przemówienie w berlińskiej Fundacji Koerbera. Premier odpierała wtedy zarzuty o łamanie przez rząd PiS praworządności i naruszanie wolności mediów.
W ciągu tych dwóch lat stosunki polsko-niemieckie mocno się pogorszyły. Przyznali to w rozmowach z "Wyborczą" nawet Polscy dyplomaci. Stwierdzili, że dyskusje o wielu kwestiach dwustronnych trzeba zaczynać z Niemcami praktycznie od początku.
- Mamy jeszcze w pamięci wizytę Beaty Szydło. Widać zmianę na lepsze. Premier mówił po angielsku, był wyluzowany, można z nim było bezpośrednio dyskutować - relacjonowali z kolei rozmówcy z kręgów niemieckiej dyplomacji.
"Nie położył na stole żadnej oferty"
Ale temat, który najbardziej obciąża nasze stosunki z Niemcami, czyli naruszanie przez Polskę praworządności, poruszany był na marginesie. - Morawiecki przyjechał poprawić atmosferę i kupić czas. To pierwsze na pewno się udało. Natomiast nie położył na stole żadnej oferty - komentowali rozmówcy "Wyborczej" z kręgów dyplomatycznych.
Niemcy odnieśli się też do zapowiedzi Morawieckiego. Dopytywany w Fundacji Koerbera o kompromis, na jaki byłby w stanie pójść w trwającym od dwóch lat sporze z Unią Europejską, powiedział, że polski rząd wkrótce przygotuje "białą księgę" w tej sprawie. - Zobaczymy, jaka będzie odpowiedź i jaki będzie wspólny mianownik - mówił, dodając, że Komisja Europejska powinna odłożyć emocje na bok, bo tylko wtedy zrozumie istotę reform.
- Zabrzmiało to tak, jakby piłka była po stronie Brukseli, a to przecież Polska musi ustąpić, by się dogadać - powiedzieli niemieccy rozmówcy "Wyborczej".
"Musimy przypominać rzeczy oczywiste"
Morawiecki mówił też podczas dyskusji w fundacji o nowelizacji ustawy o IPN. Uzasadniał konieczność jej wprowadzenia walką o prawdę. - Nie było polskiego gestapo, polskiego SS ani polskich obozów śmierci - mówił. Dodał nawet, że w czasie antysemickiej nagonki z 1968 r. Polska nie istniała - zamiast niej był reżim komunistyczny.
- Doszło do tego, że w sprawie historii musimy przypominać rzeczy oczywiste, że Niemcy są odpowiedzialni za Holocaust, a obozy śmierci były niemieckie - podsumowali niemieccy rozmówcy "Wyborczej".