PolskaMiller to ma klawe życie

Miller to ma klawe życie

Beztroskie spacerki po Waszyngtonie, spokojna praca w renomowanym
instytucie, piękny apartament blisko Białego Domu - przekonaliśmy się, że były premier Leszek Miller, zamiast siedzieć w Sejmie i odpowiadać na pytania komisji śledczych, prowadzi luksusowe życie w stolicy USA.

10.03.2005 06:15

Chętnie porzucił problemy, których w Polsce nie umiał rozwiązać jako premier i poseł SLD. Teraz ma znacznie lepszą fuchę - przez 4 miesiące w renomowanym Instytucie Woodrow Wilson ma pracować nad projektem "Rola nowej Polski na terenie wschodniej Europy".

Sprawdziliśmy, jak wygląda ta praca. W poniedziałek Miller przyszedł do pracy krótko przed godz. 11, ale już o 15 był wolny. A we wtorek zamiast do pracy, wybrał się... na zakupy z żoną. Więc Millerowie siedzą głównie w domu. Ale komu chciałoby się wychodzić z takiej posiadłości! Instytut wynajął im mieszkanie w luksusowym apartamentowcu The Landburgh w samym centrum Waszyngtonu. Choć bez ochrony rządowej, Miller nie musi się tu niczego obawiać - jego mieszkanie położone jest tuż obok budynku FBI. Żaden niespodziewany gość nie będzie niepokoił naszego VIP-a - czuwa nad tym strażnik na portierni.

Ale w końcu zwykli śmiertelnicy tu nie mieszkają. Apartament kosztuje średnio 3900 dol. miesięcznie. Jak wygląda mieszkanko Millerów? Piękny pokój gościnny połączony z kompleksem kuchennym, gustownie urządzona sypialnia i łazienka, wszystko wyposażone do ostatniego szczegółu. W cenę wliczone jest cotygodniowe sprzątanie, wymiana pościeli i ręczników. Poza tym do dyspozycji lokatorów jest elegancki "party room" (jeśli ktoś chce urządzić przyjęcie dla znajomych), basen, siłownia i sauna. Korytarze wyściełane są miękkim dywanem, a na ścianach wiszą obrazy znanych artystów. Ale jednak nie wszystko jest jak dawniej.

Kilku luksusów Miller musiał się pozbyć. W Waszyngtonie nie ma samochodu ani kierowcy. Do pracy musi chodzić piechotą. To tylko 15 minut spacerem, ale w Waszyngtonie dni bywają teraz mroźne. Premier, który nie chciał znaleźć pieniędzy na warszawskie metro, może teraz przekonać się, że to bardzo wygodny środek transportu. Millerowie mają karty abonamentowe na kolejkę i chętnie nią jeżdżą. Premier, któremu w Warszawie BOR-owcy nosili walizki przed odjazdem, teraz musi dźwigać wszystko sam. Nawet siatki ze spożywczego z produktami na kolację.

Elżbieta Konefał

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)