Mejza w zakonie. Rycerze, nie kompromitujcie pamięci o Janie Pawle II [Opinia]
Łukasz Mejza jako Rycerz Jana Pawła II z całą pewnością nie służy pamięci o polskim papieżu. Budowanie zakonu świeckich na jednostronnych zaangażowaniach politycznych szkodzi zaś bezstronności Kościoła - pisze Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski.
03.12.2024 11:12
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Jak Jacek Kurski do spółki z arcybiskupami Sławojem Leszkiem Głódziem i Markiem Jędraszewskim zrobili wiele, by ośmieszyć instytucje orzeczenia nieważności małżeństwa i zaszkodzić małżeństwu w ogóle, tak Łukasz Mejza i generał Zakonu Rycerzy Jana Pawła II Krzysztof Wąsowski zrobili wiele, by ośmieszyć ideę budowania tożsamości duchowej na ideach papieża z Polski.
Trudno inaczej określić fakt, że do zakonu, który nieustannie podkreśla swoje przywiązanie do idei Karola Wojtyły, przyjęto polityka, który jest zaprzeczeniem wartości, którymi kierował się - zarówno w polityce, jak i w życiu osobistym i religijnym - Jan Paweł II.
Wybiórcze traktowanie nauczania Kościoła
Jest to tym bardziej smutne, że Zakon Rycerzy Jana Pawła II powstał - o czym nieczęsto się pamięta - jako skutek rozłamu w Zakonie Rycerzy Kolumba, których władzom wspomniany właśnie Wąsowski (wraz z grupą współpracowników) zarzucił tolerowanie członków polityków, którzy nie dorastają do standardów katolickich, bo nie są wystarczająco przeciwni aborcji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Teraz założony na znak protestu przeciwko rzekomemu lub realnemu uwikłaniu innych w politykę, sam ulega dokładnie takiemu samemu uwikłaniu i zaprasza do członkostwa człowieka, którego postawa polityczna jest nie do pogodzenia z nauczaniem Jana Pawła II.
O czym mówię? Odpowiedź jest dość prosta. Łukasz Mejza stał się znany jako człowiek, który czerpał korzyści finansowe z promowania niesprawdzonych i nienaukowych metod pseudomedycznych, obiecujący "złote góry" chorym dzieciom i ich rodzinom i czerpiący z rozbudzania w nich fałszywych nadziei konkretne korzyści finansowe. Czy taką postawę da się pogodzić z katolicką nauką społeczną? Czy jest ona do pogodzenia z bardzo głęboką etyką medyczną Kościoła, której jednym z autorów był Jan Paweł II?
Oczywiście nie znajdziemy w dokumentach Kościoła bezpośredniego odniesienia do sytuacji, w której polityk czy handlowiec oferuje niesprawdzone i nienaukowe terapie, którymi fałszywie rozbudza nadzieje. Nie wynika to jednak z tego, że Jan Paweł II czy inni papieże się na to zgadzali, ale z tego, że jest to oczywiste oszustwo, oferowanie czegoś, czego się nie ma, to jest niemoralne nie tylko w medycynie, ale w każdym biznesie. Jeśli zaś oferuje się fałszywe nadzieje, sprzedając niesprawdzone pseudoterapie osobom w trudnym stanie zdrowia, to popełnia się dodatkowe zło moralne, jakim jest krzywda na już i tak dotkniętych chorobą.
Czy poseł Mejza budował "nową kulturę życia"?
Uważne wczytanie się w dokumenty Jana Pawła II pozwala znaleźć także inne odniesienia, które mogą posłużyć do oceny moralnej działania Mejzy. "Nigdy nie wolno tracić z oczu celu, jakim jest prawdziwe dobro człowieka; nigdy nie wolno ulec pokusie oderwania medycyny czy postępu naukowego od zasad i wartości, bo mogłyby się one zamienić w niebezpieczną formę 'technologicznej kontroli' życia" - mówił Jan Paweł II do delegacji Włoskiej Ligi Walki z Rakiem.
I aż trudno nie zadać pytania, czy to, co proponował chorym dzieciom i ich rodzinom poseł Mejza nie było właśnie pokusą zarabiania na chorobie oderwaną od zasad i wartości?
Warto też przypomnieć, a akurat ten dokument Rycerze Jana Pawła II z pewnością znają, zapisy z "Evangelium vitae" Jana Pawła II, gdzie papież zachęcał do tworzenia "nowej kultury życia". Na czym miała ona polegać?
"(…) postulowana tu odnowa kultury wymaga od wszystkich odważnego przyjęcia nowego stylu życia, którego wyrazem jest opieranie konkretnych decyzji — na płaszczyźnie osobistej, rodzinnej, społecznej i międzynarodowej — na właściwej skali wartości: na prymacie 'być' nad 'mieć' i osoby nad rzeczą. Ten odnowiony styl życia domaga się także zmiany postawy — z obojętności na zainteresowanie drugim człowiekiem oraz z odrzucenia go na akceptację: inni ludzie nie są konkurentami, przed którymi trzeba się bronić, ale braćmi i siostrami, zasługującymi na solidarność i na miłość; wzbogacają nas samą swoją obecnością" - pisał Jan Paweł II.
I znowu trudno nie zadać pytania, czy wprowadzanie w błąd rodzin chorych dzieci i czerpanie z tego korzyści jest czy nie jest zgodne z tymi zasadami? Czy to rzeczywiście jest zgodne z papieskim nauczaniem, czy nie?
Krótka pamięć generała
Odpowiedź na to pytanie jest dość oczywista, a zakon, który powstał, bo jego założyciel uznał, że w innej, podobnej męskiej organizacji katolickiej, za słabo egzekwowano zasady katolickiego nauczania, powinien być szczególnie wyczulony na to, by we własnych szeregach, także - szczególnie wobec polityków - egzekwować zasady moralności w życiu publicznym.
Tym razem tak się nie stało. Dlaczego? Bo jak wyjaśniał generał zakonu Krzysztof Wąsowski, on nie ma wiedzy na temat działań posła w przeszłości. - Nie wiem, co pan poseł robił w przeszłości, nie mamy takich informacji - powiedział mediom.
Zobacz także
Trudno mi oczywiście polemizować ze stanem wiedzy Wąsowskiego, nie mam pojęcia, czy czyta on czy nie medialne doniesienia i na ile jest poinformowany o wydarzeniach w polskim życiu publicznym. Zakładam jednak, że człowiek mocno zaangażowany w to życie, żywo komentujący pewne kwestie w prawicowych mediach, a także towarzysko związany z prawą stroną sceny politycznej, coś jednak o sprawie Mejzy słyszał.
A jeśli tak, to powinno to przed nim samym postawić pytanie, czy przyjęcie takiej osoby do zakonu służy rzeczywiście pamięci o Janie Pawle II? I czy służy samemu zakonowi?
Ja mam nieodparte wrażenie, że nie, bo wiąże pamięć o papieżu z jedną stroną sceny politycznej, a usprawiedliwiając podejrzane interesy posła, pomija istotny element nauczania Jana Pawła II, jakim była troska o chorych i poprawną etykę medyczną. Poseł Mejza jest tu raczej antyprzykładem.
Smutny proces upolityczniania instytucji katolickiej
I piszę to wszystko z dużym smutkiem. Znam i cenię przynajmniej kilku Rycerzy Jana Pawła II, w tym także generała zakonu. Rozumiem (choć chodzenie w dziwacznych strojach zdecydowanie nie jest dla mnie) potrzebę budowania formacji dla mężczyzn i przyjmuję do wiadomości to, że wielu świeckich katolików lubuje się - ja nie muszę - w symbolice militarnej czy rycerskiej. Jest też dla mnie czymś oczywistym, że w polskim Kościele musiały - aż dziw, że jest ich tak niewiele - wyrosnąć wspólnoty czy instytucje związane z Karolem Wojtyłą. I dlatego tym bardziej martwi mnie wystawianie tej ciekawej (choć zdecydowanie nie do mnie skierowanej) propozycji na medialne pośmiewisko.
Jeśli celem zakonu i jego założyciela ma być promowanie myśli papieskiej, to zdecydowanie się to w ten sposób nie udaje. Jeśli zaś cele są inne - mam nadzieję, że nie - i chodzi o zbudowanie religijnej instytucji, w której cieple mogą się grzać nawet najbardziej skompromitowani politycy prawicy, to trzeba postawić pytanie instytucjom Kościoła, czy rzeczywiście patronem takiego stowarzyszenia świeckich powinien być papież z Polski.
Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".