PolitykaMedioznawcy o projekcie PiS: to upartyjnienie mediów

Medioznawcy o projekcie PiS: to upartyjnienie mediów

• Medioznawcy krytykują zmianę ustawy o radiu i telewizji
• Prof. Wiesław Godzic: książkowy przykład upartyjnienia, będą czystki
• Dr hab. Dorota Piontek: powrót do pewnych założeń funkcjonujących w PRL

Medioznawcy o projekcie PiS: to upartyjnienie mediów
Źródło zdjęć: © WP

To upartyjnienie mediów, propozycja zmierzająca do zmiany istoty funkcjonowania mediów i ich ideologizacji - tak medioznawcy oceniają projekt zmian w ustawie o radiofonii i telewizji autorstwa PiS.

Projektem nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji autorstwa grupy posłów PiS może jeszcze na wtorkowym posiedzeniu zająć się Sejm. Projekt przewiduje wygaśnięcie mandatów dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych Telewizji Polskiej i Polskiego Radia.

Zgodnie z propozycją członków zarządów i rad nadzorczych będzie powoływał minister skarbu państwa. Jak wskazano w uzasadnieniu, wygaszenie mandatów dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych 17 spółek radiofonii regionalnej "będzie następować stopniowo, w miarę zmian dokonywanych w składach ich organów". Nowe przepisy miałyby wejść w życie w dniu ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.

"Powinno być odwrotnie"

W ocenie prof. Wiesława Godzica z Uniwersytetu SWPS to "dziwaczna i niezrozumiała propozycja". - Niezrozumiałe jest rozpoczynanie od spraw kadrowych, gdy doskonale wiadomo, że rozmaici ludzie są dobrzy do różnych rzeczy. Jeśli nie określi się, jaki jest cel tej telewizji, jakiego rodzaju obywatela chce wychować, to zapewne nie trafi się z tym kierownikiem, prezesem - powiedział.

- Powinno być odwrotnie - najpierw robimy "okrągły stół" społeczny, ustalimy, ile nam tej telewizji publicznej potrzeba, bo ona staje się w tej chwili już taką telewizją hybrydową, łączącą się z internetem. Najpierw trzeba ustalić, jaki ma być program, zakres, zacząć od misji. A potem ewentualnie wybierzemy - nawet według tej dziwnej receptury wskazanej przez PiS - człowieka, który by to realizował - stwierdził Godzic.

- Brak publicznej debaty w przypadku takiego podmiotu jakim ma być telewizja publiczna jest zadziwiający - podkreślił ekspert.

"Książkowy przykład upartyjnienia"

Zwrócił też uwagę na rolę Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która "jest przecież organem konstytucyjnym". - Nie wiadomo, jakie byłyby właściwie jej uprawnienia. Ja bym powiedział, że została jej tylko walka o wolnośćwolność słowa. Bo jeśli wyboru dokonuje się wśród jednej partii politycznej, prawdopodobnie wolność słowa będzie zaburzona - zauważył medioznawca. Jak dodał, "wystarczyło poczekać do wiosny i np. negatywnie ocenić sprawozdanie KRRiT, i zrobić to w białych rękawiczkach".

- Zawsze ocenialiśmy telewizję publiczną jako twór polityczny, ale w tej chwili mamy książkowy przykład jej upartyjnienia - ocenił ekspert.

- Myślę, że po wyborze nowych władz w mediach publicznych zrobią oni absolutną czystkę. Nie wiem za bardzo, na jakiej podstawie ludzie będą oceniani, ale na pewno to pójdzie dalej - podkreślił medioznawca.

Jak dodał, problemem jest też to, według jakich reguł ma funkcjonować telewizja publiczna, która powinna być "telewizją najlepszej jakości". - A teraz, kiedy kryterium doboru będzie partyjność, zapewne na tej jakości ona straci, co może spowodować odwrócenie odbiorców od niej. PiS może rzeczywiście załatwić w sensie negatywnym całą ideę tej telewizji, jeśli będzie nadawała słuszne, ale słabo zrobione programy, których ludzie nie będą chcieli oglądać. Bo PiS może dużo, ale nie może nakazać oglądania telewizji - zauważył prof. Godzic.

"Powrót do PRL"

Zdaniem medioznawcy z UAM dr hab. Doroty Piontek zmiany przewidziane w projekcie PiS zmierzają do zmiany istoty funkcjonowania mediów. Jak dodała, w najbliższym czasie "na rynku medialnym czeka nas dużo zmian". - Które będą się skłaniały bardziej ku ideologizacji mediów niż funkcjonowania, które miałoby rzeczywiście służyć licznym i zróżnicowanym potrzebom społeczeństwa - powiedziała Piontek.

- Chciałam przypomnieć, że zgodnie z normami sformułowanymi w latach 30. XX w. media publiczne miały przede wszystkim informować, edukować i dostarczać rozrywki. Natomiast w tej propozycji te nowe media publiczne mają przede wszystkim edukować i to w duchu pewnych zasad sformułowanych przez wiodącą teraz siłę polityczną - powiedziała ekspertka.

Według niej kiedy media publiczne zmienią statut, będą traktowane przede wszystkim jako "instytucje nadbudowy, czyli edukacyjne czy ideologiczne". - I to jest powrót do pewnych założeń funkcjonujących w PRL - zauważyła. - Wtedy media traktowano przede wszystkim jako instytucje ideologiczne, a nie takie, które tworzą pewne dobro, rywalizujące z ofertą innych nadawców na rynku. Także zmienia się tu pewien system funkcjonowania tych mediów oraz relacja między nadawcami i odbiorcami - zaznaczyła Piontek.

Jednak jej zdaniem nie uda się doprowadzić do takich zmian na rynku mediów, które spowodowałyby rzeczywistą jego monopolizację przez "nowe media publiczne". - Sądzę, że to nie będzie koniec działań PiS na rynku mediów. Myślę, że będą też podejmowane działania, które miałyby w jakimś sensie ograniczyć możliwości funkcjonowania mediów komercyjnych - uważa ekspertka.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (180)