Macierewicz: mamy do czynienia z przestępstwem
Mamy do czynienia z przestępstwem – bo chyba tak trzeba określić opublikowanie całego stenogramu z utajnionego posiedzenia Rady Gabinetowej - ocenia gość "Salonu Politycznego Trójki", poseł PiS Antoni Macierewicz. W sobotę "Dziennik" ujawnił fragmenty stenogramu z Rady Gabinetowej z 14 stycznia. Dzień później Centrum Informacyjne Rządu opublikowało cały zapis dźwiękowy posiedzenia.
21.01.2008 | aktual.: 21.01.2008 13:16
Michał Karnowski: Panie ministrze, Panie pośle, z jakimi wrażeniami Pan czytał stenogramy z posiedzenia Rady Gabinetowej, ze spotkania prezydenta z ministrami?
Antoni Macierewicz: No, cóż, są tutaj dwie kwestie osobne. Po pierwsze, przebieg tej Rady, który wyraźnie wskazuje na to, że rząd przygotowuje w istocie wyprzedaż służby zdrowia i nie chce tego otwarcie powiedzieć, albo sam nie wie, że takie będą skutki – czego nie chcę sugerować, bo byłoby to oskarżanie tych ludzi o niewiedzę co do podstawowych mechanizmów gospodarczych, więc myślę, że wiedzą, tylko nie chcą tego uczciwie powiedzieć.
Ale w jakim fragmencie to wyszło?
- To jest proste. Kiedy pan prezydent pyta, jakie będą konsekwencje ewentualnego zadłużenia w tej nowej formule, wtedy kiedy będą spółki prawa handlowego, i wtedy rząd, pani Kopacz i pozostali ministrowie nie chcą odpowiedzieć.
A może po prostu nikt nie wie?
- To jest dosyć banalne. Wszyscy wiedzą, tak jak wiedzieli, co się stanie przy Narodowym Funduszu Inwestycyjnym, które też forsowało KLD w ’93, w ’94 roku. Też wszyscy wiedzieli, tylko nie chcieli odpowiedzieć. Dzisiaj czytam znakomity artykuł pana Jachowicza, który mówi, że to jest mechanizm przestępczy – Narodowy Fundusz Inwestycyjny. My to wtedy wiedzieliśmy, zresztą wszyscy w Polsce to wiedzieli, tylko elity chciały zawłaszczyć najlepsze polskie zakłady. Teraz sytuacja jest podobna. I to jest jedna warstwa. Ale jest oczywiście druga warstwa. To jest warstwa związana z pewną operacją medialną, która zaczęła się od jednego przecieku, a następnie mamy do czynienia z przestępstwem – bo chyba tak trzeba określić opublikowanie całego stenogramu z utajnionego posiedzenia Rady Gabinetowej.
Politycy Platformy twierdzą, że ten przeciek był na korzyść prezydenta…
- Ja nie wiem, co twierdzą – różne rzeczy twierdzą politycy Platformy i w tej sferze, zwłaszcza w ostatnim czasie różne rzeczy się dzieją. Mamy do czynienia z lawiną przecieków, o których politycy Platformy nie chcą mówić, że są przeciekami, dlatego że są przestępstwem. Zresztą prawdą jest, ze głównie to się dzieje na łamach „Gazety Wyborczej” i „Dziennika”, ale to już jest kwestia opcji dziennikarzy tych gazet i tych redakcji. To jest osobna sprawa. Za to chcę powiedzieć tak: ja wiem, jak wygląda sprawa klauzul dotyczących Rady Ministrów, one są wszystkie tajne lub ściśle tajne. Nie wiem, jak wygląda sprawa Rady Gabinetowej, materiały z Rady Gabinetowej. Jedyne, które widziałem, pracując w Komisji ds. Orlenu, to były zapisy z Rady Gabinetowej SLD, wtedy, kiedy przewodniczył pan Kwaśniewski i ona miała nałożoną klauzulę – „zastrzeżone”.
Czyli te stenogramy nie powinny ujrzeć światła dziennego?
- To jest osobna dyskusja. Na pewno ta sprawa powinna ujrzeć światło dzienne. Stanowisko rządu, to, że rząd przygotowuje pewną operację, o której nie chce otwarcie powiedzieć społeczeństwu, to powinno na pewno ujrzeć światło dzienne. Za to osobna sprawą jest to, że mamy do czynienia z pewną operacją medialną, w ramach której złamano prawo. O tym trzeba jasno powiedzieć.
Na czym ta operacja polega?
- Polega na tym, że najpierw się puszcza przeciek, a potem, usprawiedliwiając się tym, że coś już przeciekło, łamie się otwarcie prawo.
Pana zdaniem to gdzieś z rządu wyszły te przecieki, te stenogramy?
- Powiedziałbym, że to jest najprawdopodobniejsza hipoteza. Jak było naprawdę, nie wiem. (mg)