M. Środa: wybawiciele prawej ludzkości święcą triumfy
Uff! Możemy spokojnie jechać na wakacje! Robota została wykonana: zło jest zidentyfikowane i prześladowane jak należy, dobro cieszy się chwałą czystości! Donosiciel Maleszka osaczony kona, agent Bolek wije się, a wybawiciele prawej ludzkości święcą triumfy, nie dość, że w pełni zasłużone to jeszcze płodne, bo chwała zwycięstwa spływa wszak nie tylko na ich dobrotliwe oblicza, ale również na oblicza i umysły innych giermków Prawdy.
30.06.2008 | aktual.: 30.06.2008 11:16
I tak na przykład waleczny redaktor Ziemkiewicz dzięki swojej niesłychanej przenikliwości, inteligencji i wiedzy dochodzi do wniosku, że Maleszka nie tylko donosił na kolegów, ale również, że kształtował nasze umysły, że „to właśnie on, w większym stopniu niż sami autorzy tekstów sformatował umysły wykształciuchów traktujących organ Michnika jako źródło prawdy objawionej” (Rzeczpospolita, 28-29 czerwca). Trudno mi co prawda zrozumieć dlaczego tylu prawicowych dziennikarzy – w tym nieodmiennie redaktor Ziemkiewicz - jest przekonanych o jakiejś nadzwyczajnej sile i wszechstronnym wpływie organu Michnika, bo nawet rozumiejąc męską zazdrość uważam, że jej przedmiot jest nieco przerysowany, to w pełni podzielam przedwakacyjny zamiar odfajkowania wszystkiego za jednym zamachem. Niech już ten Maleszka będzie prawdziwym demonem zła, a totalne oplucie Wałęsy niech stanie się kamieniem węgielnym nowej RP. V? VI? Wszystko jedno, byleby bez Wałęsy, bez Solidarności, bez Michnika, bez zdrowego rozsądku.
W szkolnych podręcznikach zamiast rocznicy Nobla Wałęsy będziemy odtąd święcili wyjazd Wildsteina do Paryża, no i jego chwalebny przyjazd. Nieco zmieni się fakty (jeśli bowiem fakty nie zgadzają się z Prawdą, to tym gorzej dla faktów) i poda się, że dzisiejszy bohater mediów i IPN-u, musiał uciekać z Polski przed prześladowcami nasłanymi przez Maleszkę i cierpiał katusze oraz biedę na wygnaniu w strasznym pełnym zomo Paryżu. W tym czasie w Polsce wszyscy dobrze się bawili – jak to w stanie wojennym bywało! - brakowało im tylko kuchenki mikrofalowej, po którą udał się do Bronka podstępny kapuś z Krakowa. Co robił z kuchenką mikrofalową Maleszka w kraju, w którym nie można było kupić nawet szmalcu? To pozostanie wielką tajemnicą, która będzie legitymizowała dalsze istnienie IPN-u. Instytut Pamięci rychło też nam uprzytomni, że jedynymi bohaterami Polski podziemnej i jej wybawicielami, byli – oczywiście pod wodzą braci Kaczyńskich - redaktorzy Semka, Ziemkiewicz, a nawet Lisowski, który co prawa jest bardzo
młody, niemniej - jak mówi wieszcz – „dzieckiem w kolebce, kto łeb urwał hydrze, ten młody – zdusi centaury”. I dusi.
Może nie jest dobrze naigrywać się z najnowszej interpretacji najnowszych historii Polski, dokonanej przez dzielnych dziennikarzy i IPNowskich badaczy. Ale nic innego nie można zrobić z serwowanym nam ostatnio przez całą prawicowa prasę naiwnym przekonaniem, że zwykły donosiciel uosabia całe zło powojennej Polski, że narodowy bohater jest zdrajcą i że ludzka zawiść, małostkowość i potrzeba odegrania się za brak politycznego znaczenia, może być głównym motorem historii najnowszej. Bo ja nie widzę w donosicielu demona zła, raczej współczuję Bronkowi, że miał takich przyjaciół, nie uważam, żeby słabości młodego Wałęsy rzutowały na jego historyczną rolę i brzydzę się ludzką zawiścią, której pełno widzę wokół siebie, zwłaszcza w prasie.
Może w lipcu popada i zmyje to wszystko. I nie chodzi o to byśmy zobaczyli Polskę czyściutką, ale byśmy na jej historię patrzyli się z uwzględnieniem właściwych miar i proporcji, bo naprawdę nie jest aż tak zdeformowana, jak ją niektórzy malują.