Luzowanie obostrzeń. Progi zakażeń ograniczają rząd
Jeśli dzienny limit zakażeń COVID-19 przekroczy 10 tys., rząd znów zaostrzy obostrzenia. Jeśli tak się nie stanie - mówią nieoficjalnie politycy z rządu - "odmrożone" w ten weekend branże będą mogły nadal funkcjonować w reżimie sanitarnym.
- Jeżeli wszystko będzie szło zgodnie z planem, to wkrótce z rozwagą, krok po kroku, będziemy odmrażać kolejne branże. Nie wolno nam ani przez chwilę zapomnieć, że od roku wspólnie walczymy o to, co najważniejsze. O zdrowie i życie naszych bliskich - powiedział w piątek wicepremier i minister rozwoju Jarosław Gowin.
Przekaz Gowina - biorąc pod uwagę jego wcześniejsze wypowiedzi - i tak był dość zachowawczy. Nasi rozmówcy z rządu twierdzą, że to minister rozwoju właśnie jest największym orędownikiem otwierania kolejnych branż gospodarki. I gdyby to od niego zależało - przekonują politycy obozu władzy - otwarto by wczoraj nie tylko stoki, boiska, korty, hotele, kina, teatry czy baseny, ale także - oczywiście w pełnym reżimie sanitarnym i limitach osobowych z tego wynikających - gastronomię.
Minister rozwoju jest jednak stopowany - twierdzą nasi rozmówcy. Przez kogo? Przez Radę Medyczną działającą przy premierze. A także przez samego szefa rządu, który ma trzymać rękę na pulsie i brać pod uwagę przede wszystkim opinie epidemiologów, a nie polityków. Zdanie lekarzy - mocno sceptycznych wobec otwierania gospodarki - podziela minister zdrowia Adam Niedzielski.
Z naszych informacji wynika, że resort zdrowia szacuje następująco: jeśli dzienna liczba zakażeń koronawirusem znów przekroczy 10 tys., to otwarte w piątek branże ponownie zostaną zamknięte.
Jeśli zostanie utrzymane status quo - zakażenia na poziomie 5-7 tys. dziennie - będzie można myśleć o dalszym luzowaniu. I to nie tylko gospodarczym: mowa także o powrocie do szkół kolejnych roczników uczniów.
Luzowanie obostrzeń. Ze szkołami ostrożnie
Jak wynika z naszych informacji, do szkół od 1 marca mogą wrócić uczniowie klas ósmych i maturzyści. Warunek? Utrzymanie obecnego dziennego limitu zakażeń. A także kilka innych czynników, w oparciu o które decyzje będzie podejmował rząd i Rada Medyczna.
Wiemy, że przedstawiciele rządowej administracji są zadowoleni z wyników testów przesiewowych wśród nauczycieli na obecność koronawirusa przeprowadzonych już po otwarciu szkół dla dzieci z klas 1-3.
Na zapleczu rządowym pojawił się nawet w ostatnich kilkunastu dniach scenariusz, by decyzję o otwarciu szkół dla starszych roczników (ósmoklasiści i maturzyści) przyspieszyć - ostatecznie jednak się wstrzymano. Wykluczony jest rychły powrót do szkół roczników 4-8 - czyli de facto całkowite otwarcie oświaty dla wszystkich.
- Będziemy śledzić przebieg organizacji szczepień wśród nauczycieli. Jeśli akcja przebiegnie sprawnie, do końca miesiąca będzie jasne, kiedy starsze roczniki przejdą na normalny tryb nauczania - mówi nasz rozmówca z administracji rządowej.
Oficjalne stanowisko rządu? - Przede wszystkim będziemy bacznie obserwować sytuację epidemiczną w kraju i w zależności od zmian, będziemy podejmować dalsze decyzje. Jeżeli nastąpiłby gwałtowny przyrost zachorowań, wtedy trzeba liczyć się z ponownym zamrożeniem niektórych branż, które będą mogły już za chwilę funkcjonować. Nie chcę mówić, których w pierwszej kolejności - mówi szef KPRM Michał Dworczyk.
Pandemia i obostrzenia. "Więcej będziemy wiedzieć za 10 dni"
Co na to epidemiolodzy? - Każdy krok rządu zostanie oceniony za około 10 dni. Wszystko zależy od ludzi. W jaki sposób będą korzystali z poluzowania obostrzeń - podkreśla prof. Włodzimierz Gut.
- Nie można otwierać wszystkiego naraz. Jakąś kolejność trzeba przyjąć. Jeśli jakieś otwarcie spowoduje wzrost zakażeń, to wtedy się cofamy. Bo jeśli otworzymy wszystko, to znów trzeba będzie wszystko zamykać - dodaje wirusolog.
Czy można spodziewać się wzrostu zakażeń w związku z poluzowaniem obostrzeń? - Powtarzam: wszystko zależy od ludzi. Jeśli będą przestrzegać reżimu, to nie powinno być tragedii. Zawsze podkreślam: wirusa przekazuje człowiekowi drugi człowiek. Wszyscy musimy przestrzegać reguł. Jeśli tego nie robimy, karzemy innych - przestrzega prof. Gut.
Obostrzenia zostaną na dłużej? Tak myśli Jarosław Kaczyński
Jak dowiedziała się WP, Jarosław Kaczyński sprzeciwia się zbyt szybkiemu znoszeniu obostrzeń. Prezes PiS obawia się, że w Polsce pandemia koronawirusa mogłaby mieć przebieg podobny jak na Zachodzie. W kilku krajach rządy musiały wprowadzać stan wyjątkowy. Lider Zjednoczonej Prawicy chce tego za wszelką cenę uniknąć.
- Jest jednym z największych przeciwników luzowania restrykcji. Wie, co działo się w innych krajach i co dzieje się dziś - mówi o Jarosławie Kaczyńskim jeden z jego współpracowników.
Jak dodaje: - COVID i tak zbiera u nas śmiertelne żniwo. Prezes ma świadomość, ilu ludzi umarło w 2020 roku.
Inny rozmówca z PiS: - Prezes wie, że upadają biznesy, ale stoi przy przekonaniu, że zbyt szybkie i szerokie otwarcie gospodarki to śmierć dziesiątek tysięcy ludzi. Dlatego nie spodziewam się realizacji scenariusza proponowanego przez opozycję, czyli na przykład szybkiego otwierania gastronomii.
"Apeluję do tych wszystkich, którzy nie chcą przyjąć do wiadomości, że parodniowy sukces w postaci jakiegoś zwiększenia produkcji czy ilości usług, które się sprzedaje, będzie kosztował życie wielu ludzi. I przedłużenie całej sprawy. Tak już zrobiono choćby w Portugalii. W tej chwili tam są kłopoty z wywożeniem zwłok. Trzeba tutaj działać w sposób ostrożny" - mówił kilka dni temu w rozmowie z telewizją wPolsce.pl Jarosław Kaczyński.