Kurtyka: ujawnianie nazwisk agentów przez pokrzywdzonych nie jest dziką lustracją
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka uważa, że publikowanie przez pokrzywdzonych nazwisk agentów służb specjalnych PRL nie jest dziką lustracją. To jest zgodne z prawem - powiedział Kurtyka. Lubelska "Solidarność" zapowiedziała na poniedziałek
opublikowanie listy ponad stu pracowników i współpracowników byłej
SB.
16.03.2006 16:15
Kurtyka, który spotkał się w Lublinie z działaczami "Solidarności" i byłymi opozycjonistami powiedział dziennikarzom, że "sympatyzuje z taką formą lustracji".
Ja uważam, że to jest w tym momencie jedyna prawnie dopuszczalna forma lustracji. Nie ukrywam, że z tą formą sympatyzuję, albowiem osoby, które były kiedyś prześladowane przez agentów i funkcjonariuszy wreszcie uzyskały możliwość poinformowania - bądź też nie, to jest ich wybór - społeczeństwa, o tym, kto je prześladował - powiedział prezes IPN.
Zwrócił uwagę, że agenci, których personalia ujawnia pokrzywdzonym IPN, to agenci czynni. Sposób dochodzenia do identyfikacji tych agentów jest taki, że najpierw osoba pokrzywdzona uzyskuje materiały archiwalne, w których są pseudonimy agentów donoszących na osobę pokrzywdzoną i dopiero później IPN identyfikuje, kto się krył za danym pseudonimem. A więc można powiedzieć, że jeżeli osoba pokrzywdzona ujawnia agenta, to ten agent był czynny, czyli na osobę pokrzywdzoną donosił. Nie był to więc najpewniej agent, który podpisał zobowiązanie, a później odmówił współpracy - wyjaśnił Kurtyka.
Każda grupa obejmująca osoby pokrzywdzone, które mają noty wydane przez IPN, może z informacjami zawartymi w tych notach zrobić, co jej się podoba. Jest to ich prawo. Jeżeli zatem grupa osób pokrzywdzonych podejmie decyzje o ujawnieniu agentów, których personalia są zawarte w tych notach, to ma do tego prawo - dodał.
Działająca przy zarządzie regionalnym "Solidarności" w Lublinie grupa "Ujawnić prawdę" skupiająca działaczy dawnej opozycji zapowiedziała, że w poniedziałek opublikuje listę nazwisk byłych funkcjonariuszy i współpracowników służb specjalnych PRL. Nazwiska domniemanych agentów już pojawiają się w internecie.
Mamy ponad sto osób na liście pracowników i współpracowników SB, nazwiska ciągle jeszcze do nas spływają. Jest to robione na podstawie not przekazywanych poszkodowanym przez IPN. Robimy to, co powinno być zrobione już w latach 90-tych, po to żeby życie w Polsce było troszkę czystsze. W tej chwili ci ludzie są na wysokich stanowiskach, tak nie powinno być - powiedział rzecznik lubelskiej "Solidarności" Cezary Czarnocki.