Polska"Komorowski nie musi pedałować w tandemie z Tuskiem"

"Komorowski nie musi pedałować w tandemie z Tuskiem"

Nie było nam dane przeżyć pasjonującej kampanii wyborczej. Możemy być co najmniej zadowoleni, że nie było w niej dużo błota. Kandydaci nie wzbudzali entuzjazmu. Jeden strażak, jeden myśliwy, jeden bliźniak, jeden święty, kilku zawodowych politycznych wariatów. Wszyscy biali, wszyscy mężczyźni, wszyscy katolicy - pisze profesor Magdalena Środa, filozof, etyk.

"Komorowski nie musi pedałować w tandemie z Tuskiem"
Źródło zdjęć: © AFP

05.08.2010 | aktual.: 06.08.2010 08:49

Prezydent, którego wybraliśmy będzie "Nie" prezydentem. Nie będzie bowiem mężem opatrznościowym, nie będzie wielkim wodzem, nie będzie miał aspiracji do światowego przywództwa. Nie będzie - mam nadzieję - motywowany obroną jakiś zagrożonych wartości czy obsesyjnym kultywowaniem polskości. Nie będzie miał też charyzmy i autorytarnego brata. I Bogu dziękować.

Po fatalnej prezydenturze Lecha Kaczyńskiego, Bronisław Komorowski będzie miał łatwe zadanie. Wystarczy by się nie obrażał, nie szkodził, nie pokazywał całemu światu narodowych i prywatnych kompleksów, nie był śmieszny, nie mówił ciągle "nie".

Mamy sytuację wyjątkową. Jarosław Kaczyński po doświadczeniach monopolityczno-rodzinnej władzy swojej i brata przestrzegał przed kolejnym monopolem. Sądzę jednak, że monopol nam dziś nie zaszkodzi. Wielu Polaków liczy na - przynajmniej - kilka miesięcy spokoju, a Platforma Obywatelska ma ogromną szansę coś wreszcie zrobić. Za długo budowała fasady, za często wskazywała winnych poza sobą. Teraz straciła alibi. Reformy zacząć czas!

Z drugiej strony, Komorowski nie musi pedałować w tandemie z Tuskiem. Może i zapewne będzie się starał wybić na niezależność. Jest ambitny i nie sądzę by składał meldunki premierowi i szukał u niego rad. Również Tuskowi powinno zależeć na ponadpartyjnym, silnym prezydencie, nie myślę więc, by wtrącał się w decyzje Komorowskiego. Choć nie ulega wątpliwości, że panująca nam litościwie trójca: Marszałek - Prezydent - Premier to coś więcej niż tylko państwowi funkcjonariusze i koledzy z ław sejmowych. O głębokich, prywatnych relacjach powinni teraz zapomnieć.

Jestem pewna, że od momentu zaprzysiężenia Komorowski będzie pracował na siebie. Jak powinien być ten piąty prezydent III RP (lub trzeci prezydent III RP, bo Jaruzelski należał do PRL-u, a Kaczyński do IV RP)? Przede wszystkim powinien wzmocnić państwo neutralizując polityczne wpływy i gry Kościoła. Ostatnie miesiące pokazały jak mało jest państwa w państwie i jak wielka jest władza Kościoła. To wstyd żyć w kraju, w którym najwyższa władza daje się wodzić na pasku przez hierarchów i niemo wysłuchuje impertynencji, które płyną z ambon. Silne państwo to państwo rygorystycznie przestrzegające zasad neutralności, choć szanujące religijność obywateli. Mam nadzieję, że Komorowski zakończy etap serwilistycznych relacji z Kościołem (które budowali wszyscy jego poprzednicy), zrobi to dobrze i jego prezydenturze, i państwu i Kościołowi. Obywatelom i wiernym.

Po drugie powinien nauczyć się dobrze reprezentować Polskę i być partnerem na salonach politycznych Europy i świata, a nie petentem lub kogutem. Prezydent nie musi mieć wielkiej władzy, choć umiejętnie powinien sprawiać wrażenie ze ją ma. Salonowa polityka potrafi być skuteczna, gdy prezydent "dobrze reprezentuje", a inni za niego ciężko pracują przygotowując wizyty, kontakty etc. Znajomość języków obcych jest absolutnie konieczna. Na wielkich salonach ważne sprawy załatwia się bez tłumacza. Aleksander Kwaśniewski podczas swojej prezydentury pobierał lekcje angielskiego. Teraz daje w tym języku wykłady.

Po trzecie. Równowaga i równość. Polska jest niebezpiecznie i nieprzyjemnie przechylona na prawo. W stronę tradycji, patriarchatu i Kościoła. Jest niezdrowo i duszno konserwatywna. Prezydent powinien to równoważyć. Troszczyć się o tych, którzy znajdują się w gorszej sytuacji, interesować polityką socjalną, prawami mniejszości. W Pałacu powinien panować wzorcowy parytet. Jest on konieczny, by przełamać patriarchalizm polskiej polityki i urzeczywistnić wreszcie konstytucyjne zapisy dotyczące równości. Pałac powinien dać przykład.

Po czwarte. Zważać na kolor zielony. Mniej zachłystywania się "biało czerwoną" i orłem w godle, więcej orłem w naturze. Mniej parad, lawet, salw, więcej ekologii. Nikt w polskiej polityce tym się nie zajmuje, a pan prezydent ma jako eksmyśliwy wiedzę o zagrożeniach naszego największego narodowego dobra, jakim jest natura. Jest związany z Mazurami, a nie z Żoliborzem czy Gdańskiem, powinien to symbolicznie okazywać. Nie po to, by promować Mazury, ale by pokazać, że Polska to nie tylko wolny rynek i krzyże, ale również przyroda (Wajrak na doradcę!)

Po piąte. Rozsądek. Cnota politycznie najważniejsza. Filozofowie definiowali ją jako umiejętność takiego działania, które opierając się na doświadczeniu przeszłości, nie będzie przyczyną wstydu w przyszłości.

No i jeszcze jedno. Jeśli prezydent nie potrafi zaniechać pisania wierszy, to niech przynajmniej przestanie je czytać swoim oficjalnym gościom.

Polecamy w wydaniu internetowym Fakt.pl:
Frykasy dla urzędników, ochłapy dla pacjentów

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (74)