Kim jest Ryszard Milewski?
To, co dzieje się w trójmiejskim wymiarze sprawiedliwości, może wstrząsnąć krajem, premierem i Platformą równie mocno jak piramida finansowa Amber Gold - czytamy w "Newsweeku". Nazwisko sędziego Ryszarda Milewskiego cała Polska poznała niedawno. W Trójmieście nie jest jednak anonimowy. Według tygodnika, interesowała się nim już CBA i prokuratura.
Jak podała "Gazeta Polska Codziennie", 6 września do prezesa sądu okręgowego w Gdańsku zadzwonił człowiek, który przedstawił się jako urzędnik z kancelarii premiera Donalda Tuska. W rozmowie szef sądu miał prosić o instrukcje, czy przyspieszać posiedzenie sądu ws. zażalenia na aresztowanie Marcina P., prezesa Amber Gold.
Osoba, która przedstawiła się jako urzędnik z kancelarii premiera, miała też - jak napisała gazeta - pytać o sędziów, którzy będą zajmowali się rozpatrzeniem zażalenia. W trakcie rozmowy poruszano też sprawę kontroli, którą zarządził w gdańskim sądzie okręgowym minister sprawiedliwości. Prezes sądu miał też umówić się na spotkanie z premierem: wstępnie wyznaczono datę 13 września.
Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin powiedział, że wystąpił do Krajowej Rady Sądownictwa o wszczęcie postępowania wyjaśniającego, a jeśli treść nagrania się potwierdzi, to oczekuje podjęcia wobec sędziego postępowania dyscyplinarnego. Gowin podał, że wystąpił też do KRS o opinię w związku z zamiarem odwołania prezesa Milewskiego.
Kontrola ma wyjaśnić, czy prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku dopuścił się zaniedbań ws. Amber Gold . Według "Newsweeka" zaniedbania mogą dotyczyć głownie "zbytniej wyrozumiałości" wobec Marcina P. Dzięki temu szef Amber Gold mógł być bezkarny przez kilka lat, bo sądy w Trójmieście traktowały go w szczególny sposób.
Prawnicy z Trójmiasta, z którymi rozmawiał "Newsweek" przekonują, że podczas kontroli ministerstwo sprawiedliwości może dotrzeć do "głośnych spraw". Tygodnik przypomina tzw. "aferę sopocką", podczas której CBA wpadło na trop Milewskiego. Był wtedy wiceprezesem sądu w Gdańsku. Chodziło o jego związki z G., dealerem samochodów.
Okazało się, że dealer pojawił się w domu sędziego w dniu, w którym prezydentowi Sopotu Jackowi Karnowskiego stawiano zarzuty i gdy do sądu wpłynął wniosek o jego aresztowanie. Śledczy podejrzewali, że dealer wiedział już, że także jemu zostaną postawione zarzuty w tej sprawie - miał wezwanie do prokuratury.
Sędzia został wezwany na przesłuchanie. Stwierdził jednak, że G. od lat zna jego mamę i ją odwiedził, a on akurat był na zwolnieniu. Nie pamiętał także, czy widział G. i z nim rozmawiał. Wobec sędziego nie było w tej sprawie prowadzone żadne postępowanie dyscyplinarne. Nie przedstawiono mu także żadnego zarzutu.
W 2010 r. Ryszard Milewski został prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku. Wniosek o powołanie prezesa złożył minister sprawiedliwości, a zaakceptowało go Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Okręgowego w Gdańsku. W czasie Zgromadzenia wypłynęła sprawa znajomości z dilerem G. Mimo to dostał nominację.
Jak wyjaśnił "Newsweekowi" jeden z gdańskich prokuratorów, "nikt do końca nie przewietrzył tego środowiska, a trupów w szafie jest mnóstwo". Przykłady? Sędzia przypomniał m.in sprawę adwokata Marcina P., (wcześniej był prokuratorem) który załatwiał klientom korzystne wyroki. Adwokat poszedł do więzienia, wyszedł, a a jego znajoma sędzia umoczona w tamtą sprawę wciąż jest na liście sędziów, mimo że została zawieszona.