PolskaKieres: kolegium IPN udzieliło mi zaufania

Kieres: kolegium IPN udzieliło mi zaufania

W ubiegłą środę oddałem się do dyspozycji kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, które jednogłośnie, także z udziałem reprezentanta SLD, udzieliło mi pełnego zaufania - ujawnił prezes Instytutu Pamięci Narodowej Leon Kieres.

07.02.2005 | aktual.: 07.02.2005 11:22

Obraz

Zapytany w Radiu Zet, czy poda się do dymisji (o co apelował w niedzielę przedstawiciel SLD w sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych Jacek Zdrojewski), Kieres odparł, że nie chciał się tym chwalić, ale już 2 lutego kolegium IPN - w którego skład wchodzi także reprezentant SLD - poprosiło go jednogłośnie, by "tego rodzaju wniosków nie składał".

Zdrojewski mówił w niedzielę, że Kieres powinien "honorowo podać się do dymisji", bo to IPN jest odpowiedzialny za obecne zamieszanie wokół "listy Wildsteina", czyli spisu zasobów archiwalnych IPN, który Bronisław Wildstein wyniósł z Instytutu.

W Radiu Zet Kieres dodał, że od soboty czuje się tak "jakby był zlinczowany". Wyjaśnił, że najpierw słyszy, że "lista Wildsteina" miała ujawnić 100 oficerów wywiadu wojskowego; że odwoływane są tajne operacje, że grozi nam paraliż służb, a wkrótce potem szef Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Marek Dukaczewski zapewnia, że nie ma takiego zagrożenia.

To jest ponad ludzką wytrzymałość, nawet tak twardego człowieka jak ja, który w pewnym momencie zaczął się zastanawiać, czy nie będzie odpowiedzialny za jakieś dramatyczne sytuacje - dodał. Gdyby ktoś inny był na moim miejscu, to mogłoby dojść do naprawdę poważnego zagrożenia - podkreślił, nie precyzując tej wypowiedzi.

Kieres oświadczył, że nie może zaprzeczyć, że na liście IPN mogą być chronione tajemnicą dane osób z obecnych służb specjalnych. To jest wszystko sprawdzane i weryfikowane - dodał.

Przypomniał, że do zbioru zastrzeżonego IPN nie ma dostępu nikt poza oficerami dzisiejszych służb specjalnych. Spotykałem się z zarzutem, że ten zbiór zbytnio pęcznieje, że ukrywamy prawdopodobnie w tym zbiorze osoby, które się tam nie powinny znaleźć; on w tej chwili zbliża się prawie do kilometra dokumentów - dodał.

Prezes IPN powiedział, że zdarzało się, że nie zgadzał się z wnioskami szefów obecnych służb, by coś utajnić w tym zbiorze. Ujawnił, że w 2 przypadkach kolegium IPN - jako organ odwoławczy - uchyliło taką jego odmowę i uwzględniło wniosek służb, by dany dokument znalazł się w zbiorze zastrzeżonym. To szefowie służb są od interpretacji w tych przypadkach, co jest interesem państwa i co należy zrobić z tymi, którzy się powinni znaleźć w tajnym zbiorze zastrzeżonym - dodał.

Kieres nie wie, czy to właśnie nazwisko gen. Dukaczewskiego znalazło się na "liście Wildsteina", bo są na niej trzy imiona i nazwiska odpowiadające danym szefa WSI.

Zapytany o opinię swego doradcy prof. Andrzeja Rzeplińskiego, że IPN naruszył ustawę o IPN, sporządzając listę inwentarzową osób ze swych archiwów, Kieres powiedział, że zapyta o to kolegium IPN. Prawdopodobnie otrzymam odpowiedź, że będziemy się musieli zdecydować, co robić; bez tego indeksu IPN będzie narażony na kolejne zarzuty - dodał.

Uważam, że tego rodzaju postępowanie nie jest właściwe; ja bym się tak nie zachował - tak Kieres odpowiedział na pytanie, czy podoba mu się jako prezesowi IPN, że historycy z IPN na oczach milionów telewidzów lustrują osoby biorące udział w programach, mówiąc: "Pan jest czysty". Dodał zarazem, że wie, jakie są intencje tych historyków - jeśli niektóre osoby domagają się szybkiej reakcji ze strony IPN, to jest właśnie ta szybka reakcja.

Kieres powiedział, że przygotowany w IPN projekt nowelizacji ustawy o IPN zawiera pomysł rozszerzenia lustracji m.in. na dziennikarzy, samorządowców i naukowców. Dodał, że w najbliższą środę ma się tym zająć kolegium IPN.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)