Janusz Zemke: władze filipińskie popełniają błąd
Ugięcie się filipińskich władz przed żądaniami porywaczy oznacza, że metoda, jaką zastosowali terroryści w tym przypadku przyniosła efekt. Uważam, że władze filipińskie błąd popełniają. Jak się raz terrorystom poddaje, to za chwilę oni mogą podobną metodę zastosować. I wymuszać zachowania inne takie, które im odpowiadają. Ja nie sądzę, żeby to była dobra metoda – powiedział wiceminister obrony Janusz Zemke w „Salonie Politycznym Trójki”.
13.07.2004 11:44
Jolanta Pieńkowska: Panie ministrze, filipińskie władze ugięły się pod żądaniami porywaczy i już zapowiedziały, że jak najszybciej wycofają swoich żołnierzy z Iraku. Co to dla nas oznacza?
Janusz Zemke: Jeśli chodzi o wojskową skalę, to nie jest to jakiś problem, dlatego, że to jest 51 żołnierzy. Natomiast oznacza to, że metoda, jaką zastosowali terroryści w tym przypadku przyniosła efekt. Uważam, że władze filipińskie błąd popełniają. Jak się raz terrorystom poddaje, to za chwilę oni mogą podobną metodę zastosować. I wymuszać zachowania inne takie, które im odpowiadają. Ja nie sądzę, żeby to była dobra metoda.
Jolanta Pieńkowska: A kto jeszcze w podobnej sytuacji może opuścić naszą strefę ? Wiemy, że przetrzymywanych jest dwóch Bułgarów.
Janusz Zemke: Nie mamy tu sygnałów żadnych by Bułgaria chciała zachować się w podobny sposób. Więc powiedziałbym tak, że z licznych przypadków porwań, a niestety było ich w Iraku sporo, jedynie, póki co, władze filipińskie zachowały się w taki sposób, że jeżeli puścicie naszego zakładnika, to my wycofamy jak najszybciej, w terminie, który nam podyktowaliście nasze wojska. Inni się tak, na szczęście, nie zachowują.
Jolanta Pieńkowska: No, ale wycofali się Hiszpanie, wyjechały wojska, które od Hiszpanii były uzależnione. Tak kurczy się trochę ta nasza strefa?
Janusz Zemke: Nie. To jest płynne. Rzeczywiście wyjechała jednostka z Hiszpanii, a razem z nimi wyjechały dwa bataliony - batalion z Dominikany i z Hondurasu. Od tej pory nie ma żadnych wyjazdów. Powiedziałbym wręcz przeciwnie, że są przypadki, że się tam żołnierze nowi w większej liczbie pojawiają. Na przykład w większej liczbie pojawiają się obecnie żołnierze z Korei Południowej, których będzie 3 tysiące. Czy też pojawiają się z takich egzotycznych krajów, jak Togo. Czyli powiedziałbym, że ogólna liczba uczestników koalicji, która liczy około 35 państw jest stabilna.
Jolanta Pieńkowska: A czy możemy liczyć się z tym, że zwiększy się liczba naszych żołnierzy w Iraku?
Janusz Zemke: Nie, nie, nie. Absolutnie nie. To, co pan premier Belka mówił i minister Szmajdziński podkreślał wielokrotnie, że jest to ostatni kontyngent tak liczny. To fakt. My już się przygotujemy w przyszłym roku do kontyngentów znacznie mniejszych.
Jolanta Pieńkowska: Co to znaczy znacznie mniejszych?
Janusz Zemke: No więc właśnie. Oczekiwanie jest takie, że podamy dokładnie ilu i dokładnie kiedy. Otóż znacznie mniejszych, to nie o 100, 200 czy 300 osób. Myślę, że ten spadek liczby żołnierzy będzie jeszcze większy. Ale dlaczego nie jesteśmy w stanie tego dzisiaj precyzyjnie podać. Dlatego, że to wymaga między innymi rozmów z nowymi irackimi władzami. I właśnie w tych dniach takie z irackimi ministrami będą. Bo dzisiaj, przynajmniej tak byśmy chcieli, głównym gestorem udziału żołnierzy innych państw na terytorium Iraku powinien być iracki rząd. Więc takie rozmowy zaczynamy.
Jolanta Pieńkowska: No dobrze, a jeśli iracki rząd powie, chcemy mieć 2,5 tysiąca polskich żołnierzy ?
Janusz Zemke: Nie sądzę. To my odpowiadamy w sposób taki, że szkolimy bardzo aktywnie żołnierzy i policję w Iraku. Na przykład policjantów sami przeszkoliliśmy już ponad 10 tysięcy. Szkolimy ich po to, żeby oni przejmowali funkcje patrolowe, konwojowe itd.. I to się właśnie dzieje. I jednym z takich nowych zjawisk, pozytywnych to fakt, że w patrolach uczestniczą w znacznie większej ilości Irakijczycy. I sobie coraz lepiej radzą.
Przeczytaj cały wywiad