Jak się słucha muzyki w XXI wieku?
p {margin-bottom:25px}
.pm25 > ul li {margin-bottom:15px}
.pm25 > ul li, .gallery__inner .content > ul li { position: relative; padding-left: 12px; font-size: 15px; font-size: 1.5rem; line-height: 1.34; }
.pm25 > ul li:before, .gallery__inner .content > ul li:before { content: "\2022"; position: absolute; left: -2px; color: #2c90ff; }
-->
Platformy streamingowe zarówno za granicą, jak i u nas biją kolejne rekordy popularności. Co kryje się za ich sukcesem? Czy streaming jest przyszłością dystrybucji muzyki w sieci?
07.02.2017 | aktual.: 13.02.2017 10:41
Dystrybucja muzyki od dawna nie przypomina tej z epoki kaset czy kompaktów. Duże wytwórnie muzyczne od lat narzekają na spadek dochodów i niskie wyniki sprzedaży płyt CD. Jednocześnie trwają jednak przy starych przyzwyczajeniach, kiedy przychodzi do wyboru kanałów sprzedaży. W połączeniu z nieraz zaporowymi cenami twardych nośników było to wodą na młyn wzrostu popularności sieciowego piractwa. Dopiero platformy streamingowe sprawiły, że i wilk jest syty, i owca cała. Jak im się to udało?
Z mroków historii w kierunku wolności
Dawniej, w epoce telewizji muzycznych i mainstreamowych stacji radiowych, mogliśmy słuchać przeróżnej muzyki. Zawsze jednak byliśmy skazani na czyjś gust albo na to, co w danym momencie chciały promować firmy fonograficzne. „Pokolenie Z” – ludzie urodzeni po 1990 roku, dorastający w dobie powszechności Internetu, nowinek technicznych – to obecnie mocna grupa konsumencka, która nie lubi jednak, kiedy wyboru dokonuje się za nią. Stąd streaming wpisał się w globalną internetową tendencję, by to użytkownik kształtował przekaz. Tego typu serwisy bowiem doskonale sczytują nasze preferencje i potrafią zaproponować nam coś nowego zgodnie z nimi. Osiągamy tym samym efekt personalizacji naszych doświadczeń muzycznych.
To rewolucja na miarę płyty kompaktowej i wprowadzenia pliku mp3. Streaming to przekroczenie kolejnej granicy. Tym razem nasz nośnik zawiera praktycznie cały muzyczny świat. W dodatku, co było bolączką epoki plików mp3, ten świat nie dryfuje już pod czarną, zdobną w czaszkę i piszczele piracką banderą. Streaming jest całkowicie legalny, a więc oddaje Bogu co boskie, a cesarzowi co cesarskie. Twórca zarabia zależnie od liczby odsłuchów jego nagrań, użytkownik natomiast za symboliczną opłatą abonamentową (albo przez obecność na takim serwisie reklam) ma dostęp do całego przestworu nagrań. Badania wykazały, że drugim po YouTube’ie najczęściej wskazywanym źródłem muzyki online jest serwis muzyczny TIDAL, który osiągnął tę pozycję zaledwie po 1,5
roku od wejścia na polski rynek!
A co na to statystyki?
Wagę tych przemian zauważa oczywiście też rynek. W przełomowym dla branży 2013 roku iTunes, internetowy serwis sprzedaży plików mp3, po raz pierwszy w swojej historii zanotował sześcioprocentowy spadek. Tymczasem, wedle danych opublikowanych przez „Forbes”, w tym samym okresie serwisy streamingowe zanotowały wzrost przychodów (i to aż o 32%). Nic dziwnego, że wielu ludzi z branży – tych, którzy dotąd nie doceniali fenomenu streamingu – podjęło próby dostosowania się do nowych warunków rynkowych. Co nie zawsze było łatwe.
Rok 2015 wyznaczył kolejny przełom w dystrybucji muzyki. Z danych Recording Industry Association of America w tym właśnie czasie przychody ze streamingowania były w USA po raz pierwszy wyższe niż te pochodzące ze sprzedaży muzyki na fizycznych nośnikach oraz sprzedaży plików do pobrania. Tak dobrym wynikom przysłużyło się niemal masowe otwieranie nowych serwisów tego typu, w tym arcyważnego na amerykańskim rynku Apple Music. Wszystko to złożyło się na niewyobrażalny jeszcze kilka lat temu wynik. Jak podaje portal Quartz.com, spośród 7 miliardów dolarów, jakie wygenerował w zeszłym roku przemysł muzyczny, aż 2,4 miliarda (czyli 34%) wygenerowały właśnie serwisy streamingowe, w tym głównie wspomniany Apple Music, Spotify i TIDAL.
Streaming od morza do Tatr
Jak sytuacja wygląda w naszym kraju? Podobnie jak za granicą, w czym poważnie przysłużył się serwis TIDAL. Jesienią 2015 roku operator sieci PLAY ogłosił promocję, w ramach której każdy z abonentów sieci przez dwa lata mógł za darmo korzystać z oferty TIDALA w wersji Premium. Operator postawił na zmianę muzycznych przyzwyczajeń Polaków i zachęcał do łączenia łatwości użytkowania z korzystaniem z legalnych źródeł muzyki.
- Gdy wybieraliśmy partnera do akcji, której celem była promocja legalnych źródeł muzyki, naturalnym wyborem dla nas był TIDAL - serwis, którego współwłaścicielami są sami muzycy. Nie bez znaczenia dla nas było to, że mogliśmy zaoferować konsumentom dostęp do muzyki w wysokiej jakości, bez strat, jak również to, że TIDAL oferował i oferuje swoim odbiorcom doradztwo w postaci playlist tworzonych przez prawdziwych znawców tematu – tłumaczył Bartek Dobrzyński, szef marketingu i członek zarządu PLAY.
Akcja okazała się sukcesem. Po roku trwania promocji do oferty PLAY i TIDALA przekonało się w naszym kraju aż... milion użytkowników. Pomogła zapewne zarówno nieodpłatność promocji, jak również dostęp do ekskluzywnych premier. Tylko tutaj użytkownik miał możliwość odsłuchać po raz pierwszy nowe albumy m.in. Beyonce, Rihanny, Kayne Westa, a z wykonawców krajowych: Korteza, Sylwii Grzeszczak, Hey czy Pezeta.
A co na to dinozaury?
Dziwactwem wydaje się w 2017 roku komentować fakt, że Internet, a więc technologia, która w zamyśle miała służyć wojsku, dziś może pozwalać nam w każdej chwili kilkoma kliknięciami łączyć się z niemal całą muzyką świata. Globalnych sukcesów streamingu trudno jednak nie dostrzec. Niejeden fan muzyki bardziej instynktownie uruchamia więc tego typu serwis, niż penetruje zawartość swojego dysku twardego albo półki z kompaktami. Czy streaming czeka złota epoka, kiedy stanie się dominującym kanałem odbioru muzyki? Wiele na to wskazuje. W tym bezwzględne dane rynkowe. Ale – jak ze wszystkim – czas pokaże. Jedno jest pewne – ignorowanie streamingu w dzisiejszych czasach to mocno nieodpowiedzialna decyzja, nieważne kim jesteście: twórcami czy odbiorcami.